To, że organ administracji działa w charakterze sądu, rażąco narusza prawo do sądu i zasady podziału władz, a także domniemanie niewinności – mówi DGP konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski.

Czy ustawa powołująca komisję do spraw zbadania wpływów rosyjskich jest zgodna z konstytucją?

Oczywiście nie i to niezgodna z bardzo wieloma jej postanowieniami. Ustawa narusza same podstawy ustroju demokratycznego, a w szczególności art. 11 konstytucji, który mówi o tym, że partie działają metodami demokratycznymi. Tu mamy do czynienia z sytuacją, w której w związku z wyborami powołuje się organ administracji, który za pieniądze podatników ma szkalować przeciwników większości, czego zresztą nie ukrywa ani uzasadnienie, ani dyskusja. W debacie sejmowej zwolennik ustawy mówił, że ta komisja pokaże, kogo Polacy nie powinni wybierać.

Czy tego typu konstrukt zmieściłby się jakoś w granicach prawa, a tylko wyborczy kontekst polityczny powoduje, że on nie ma racji bytu? Czy ona w ogóle jest nie do przyjęcia?

Toustawa zupełnie sprzeczna wewnętrznie. Jej art. 4 mówi, że Komisja prowadzi postępowania mające na celu wyjaśnienie działalności osób, które działały pod wpływem rosyjskim. Czyli komisja wie, że oni działali pod wpływem rosyjskim, a więc jest domniemanie winy. A działalność komisji ma się sprowadzić do napiętnowania, czyli wezwania tych osób przed oblicze komisji i wskazania, że Polacy nie powinni na nich głosować. Tu nie chodzi o wyjaśnianie czy badanie czegokolwiek. Poza tym ustawa zakłada, że zmiana w sytuacji międzynarodowej delegitymizuje działania, które były legalne. Jeżeli tak, to każda zmiana sytuacji międzynarodowej uprawnia retrospektywne stosowanie represji. No przecież na tej zasadzie to Obama powinien stanąć przed podobną komisją kongresową a kanclerz Merkel przed komisją Bundestagu. Mrożek przy tym to drobiazg.

A kwestia dokumentów na podstawie których ma obradować?

Tu mamy ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Przecież ustawa daje nieograniczony dostęp do materiałów, które są zgromadzone w ramach postępowań przygotowawczych, do informacji z działań operacyjnych, do danych o agentach, ale też do informacji, które mogą też naruszać prawo do prywatności rozmaitych osób, które choć były w zainteresowaniu służb państwowych, to nie popełniły żadnego przestępstwa. Komisja będzie miała do tego dostęp i różne informacje, np. z życia prywatnego może upowszechnić, bo członkowie komisji nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.

A jaki to rodzaj instytucji, bo ustawa mówi, że komisja obraduje nie na posiedzeniach a na rozprawach i wydaje decyzje np. w sprawie tzw. środków zaradczych, którymi może być odebranie pozwolenia na broń, ale także zakaz pełnienia funkcji publicznych, gdzie się dysponuje publicznymi pieniędzmi.

To jest wejście w rolę sądu, a zarazem mamy typowy organ inkwizycyjny, który sam prowadzi postępowanie, mające stygmatyzować przeciwników politycznych i może jeszcze do tego ograniczać ich prawa polityczne. To przecież nie jest sąd, a jeżeli uznamy, że jednak mamy do czynienia z rodzajem jakiegoś sądu wyjątkowego, to on jest konstytucyjnie wykluczony. To, że organ administracji działa w charakterze sądu rażąco narusza prawo do sądu i zasady podziału władz, a także domniemanie niewinności.

Ale tu autorzy ustawy odpowiadają, że można od decyzji komisji odwołać się do sądu administracyjnego?

Ale sądy administracyjne nie zajmują się prawem karnym, a tu mamy represję karną. Po drugie sądy administracyjne działają w swoim trybie, więc co z tego, że można się odwołać , skoro wcześniej ktoś zostanie wyeliminowany ze startu w wyborach. Zresztą sąd administracyjny nie bada stanu faktycznego, ale jego zadaniem jest kontrola działalności administracji. To jest rażące naruszenie godności państwa, która w demokratycznym państwie prawnym ma szczególne znaczenie i nie pozwala na tak oczywiste łamanie konstytucji dla potrzeb kampanii wyborczej. Poza tym to ośmieszanie państwa, bo oznacza, że inne instytucje, jak prokuratura, w takich sprawach nie działały. Na przykład nie podjęto kroków związanych z przestępstwem zdrady dyplomatycznej, tylko trzeba powoływać nadzwyczajny organ administracji złożony z polityków, którzy mają w istocie sądzić innych polityków po to, żeby zagwarantować, że nie będzie wpływów obecnie ocenianych jako negatywne.

Ze strony rządzących pada argument, że komisje, które badają te związki z Rosją, działają w innych krajach, np. we Francji jest komisja śledcza. Czy pana zdaniem istnieje jakaś dopuszczalna forma badania tego typu związków przez organy administracji, czy powinno to być zostawione prokuratorze, sądom, służbom itd.?

To bardzo niebezpieczny kierunek. Niebezpieczny zwrot, że pod wpływem sytuacji międzynarodowej powołuje się organy mające deprecjonować legalne działania. To już działo się w przeszłości, mieliśmy przecież komisję senatora McCarthy’ego, rządy Stalina. Wtedy też mówiono, że trzeba znaleźć obcych agentów. Teraz też w istocie chodzi o to, że jak nie potrafimy naszych politycznych przeciwników pokonać w wyborach, to robimy z nich agentów.

Wyobraża pan sobie, że te „środki zaradcze” komisja stosuje nie tylko wobec Donalda Tuska, ale całej ówczesnej Rady Ministrów? Czy to raczej będzie dotyczyć szefów spółek, urzędników podpisanych pod konkretnymi umowami, decyzjami?

Zwolennicy tej ustawy podczas prac sejmowych sami mówili, że chodzi o tych, co kandydują. Zapewne komisja skoncentruje swój wysiłek na tych osobach, które można na tyle stygmatyzować i kompromitować, żeby zniechęcić do popierania całego ugrupowania, które reprezentują.

PiS otwiera polityczną puszkę Pandory? Czy ten pomysł prędzej mu zaszkodzi niż pomoże?

Jeżeli stworzymy tego rodzaju precedens i ta komisja powstanie, to nie będzie żadnych przeszkód, żeby w przyszłości powołać komisję do zwalczania tych, którzy zwalczali demokrację, niszczyli sądy, itd. Trzeba wielkiej naiwności, by sądzić, że po wkroczeniu na tę drogę kolejni politycy nie będą sięgać po podobne rozwiązania, by eliminować swoich rywali.

Co powinien w takim razie zrobić prezydent? Czy zawetować?

Prezydent nie ma zbyt wielu możliwości, gdy TK faktycznie nie istnieje, bo nawet nie jest w stanie zebrać się w pełnym składzie, by ocenić wniosek głowy państwa w sprawie ustawy o SN. Jakie więc prezydent ma gwarancje, że jego kolejny wniosek będzie rozpoznany? Moim zdaniem sytuacja jest jednoznaczna. Prezydent stoi na straży konstytucji, a ta ustawa jest wprost niezgodna z konstytucją i stwarza niebezpieczny precedens pogłębienia kryzysu konstytucyjnego w Polsce. Stworzenie takiego rodzaju inkwizycji godzi w zasady demokratycznego państwa prawnego.

Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak.