Ministerstwo chce zrównać zasady zwracania kosztów podróży sędziów i urzędników delegowanych do resortu. Co roku na bilety przeznaczy o 150 tys. zł więcej

Nowe zasady określa projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie delegowania urzędników sądów do Ministerstwa Sprawiedliwości lub poza stałe miejsce pracy. Celem jest ujednolicenie zasad przyznawania oraz wypłacania świadczeń wynikających z delegowania, przysługujących urzędnikom sądów powszechnych pracującym w resorcie, z tymi, które mają zastosowanie w przypadku delegowanych do resortu sędziów, referendarzy sądowych i asystentów sędziów.
Obecnie ci ostatni otrzymują zwrot kosztów przejazdów lub dojazdów związanych z faktycznie poniesionymi wydatkami na podstawie wykazu odbytych przejazdów oraz oświadczenia o wysokości poniesionych kosztów. Tak więc przysługuje im zwrot kosztów biletów wraz z dopłatami dodatkowymi, jak np. miejscówki.
W odniesieniu zaś do urzędników zastosowanie ma par. 4 ust. 3 rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie delegowania urzędników sądów do MS (Dz.U. z 2011 r. nr 36, poz. 187). A to oznacza, że otrzymują zwrot kosztów przejazdów w wysokości faktycznie poniesionych wydatków, jednak nie większej niż „równowartość ceny biletu na przejazd liniami PKP w klasie 2 pociągu według taryfy pospiesznej”.

Sprawiedliwość ministerialna

Resort tłumaczy, że chodzi o wprowadzenie równych i sprawiedliwych zasad rozliczania wspomnianych przejazdów. „Trudno bowiem uznać za sprawiedliwe rozwiązania, w których jedna grupa (sędziowie, referendarze, asystenci) ma korzystniejsze regulacje dotyczące tak prozaicznej kwestii jak dojazd z miejsca stałego zamieszkania i z powrotem aniżeli inna (urzędnicy sądowi)” - uzasadnia MS.
Pytanie jednak, czy MS, chcąc zlikwidować jedną nierówność, nie wprowadza lub nawet nie umacnia przy tym nierówności pomiędzy urzędnikami delegowanymi do MS a pozostałymi zatrudnionymi w sądach czy prokuraturach. Jak bowiem przypomina Edyta Odyjas, szefowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury, ci ostatni nie mają zwracanych żadnych kosztów podróży.
- Nawet jeśli dojeżdżają po 80 km z innych miejscowości - wskazuje Edyta Odyjas. - Na razie jednak dopiero analizujemy projekt pod kątem dyskryminacji - zastrzega szefowa związku.
Jak podaje MS, biorąc pod uwagę, że do ministerstwa delegowanych jest 60 urzędników spoza Warszawy, wzrost wydatków może sięgnąć ok. 15o tys. rocznie. Wszystko dlatego, że wracającym na weekendy do domu np. do Białegostoku, przysługuje zwrot za bilet II klasy w wysokości 276 zł (przy ośmiu przejazdach w miesiącu), a do Wrocławia - 608 zł. Po nowelizacji, uwzględniając koszty biletów I klasy, przejazdy do Białegostoku będą kosztowały budżet już 560 zł, a do Wrocławia 720 zł miesięcznie.
Zapytaliśmy MS, czy dążąc do ujednolicenia zasad dotyczących osób delegowanych do resortów, jednocześnie nie faworyzuje jednych urzędników względem pozostałych.
Jak tłumaczą przedstawiciele ministerstwa, choć w uzasadnieniu, a także w szacunkowych kosztach regulacji podano wyliczenia tylko dla urzędników delegowanych do pracy w Al. Ujazdowskich, to przepisy mają być stosowane w odniesieniu do wszystkich delegowanych.
- Projekt nie oznacza różnego traktowania urzędników delegowanych do MS w stosunku do pozostałych urzędników w ramach wymiaru sprawiedliwości (w sądach i prokuraturach). Obejmuje on zarówno urzędników delegowanych do ministerstwa, jak i do sądów i prokuratur - informuje MS.

Oderwanie od rzeczywistości

Pomysł resortu budzi jednak negatywne emocje.
Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, mówi nam, że nie słyszał, aby sędziowie czy urzędnicy dojeżdżający do sądów w ramach delegacji służbowych korzystali z przejazdów w I klasie.
- A to przecież ci ludzie są na pierwszej linii, to oni, a nie urzędnicy z resortu sprawiedliwości, pracują najciężej, aby obywatel mógł otrzymać wyrok w rozsądnym terminie. I dlatego, jeśli już ktoś powinien być doceniany, to przede wszystkim urzędnicy i sędziowie z sądów rejonowych i okręgowych, a nie ci, których największym atutem jest to, że są najbliżej politycznego ośrodka decyzyjnego - przekonuje sędzia Przymusiński.
Jak dodaje, to kolejny dowód na oderwanie kierownictwa MS od rzeczywistości i na to, że bardziej opłaca się być blisko politycznych decydentów, niż ciężko pracować.
- Najwyraźniej obecnie w resorcie najbardziej martwią się teraz o to, aby zapewnić większy komfort urzędnikom, którzy wiernie trwają przy Zbigniewie Ziobrze. Jakoś trzeba osłodzić im to zajęcie, które stało się powodem do wstydu, a nie do chwały - kwituje z przekąsem sędzia Przymusiński.
O oderwaniu od realiów oraz nastrojów społecznych mówi również Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
- Robi się to w czasach, kiedy co rusz słyszymy o tym, że Polacy muszą zaciskać pasa, zacząć zbierać chrust itp. To jest po prostu skandal i niepotrzebne obciążanie Skarbu Państwa dodatkowymi wydatkami - uważa krakowska sędzia. I przypomina, że jednocześnie ściga się dyscyplinarnie sędziów za to, że, powołując się na konstytucję, zasądzają świadkom w procesach karnych zwroty kosztów utraconych przychodów w stawce wyższej, niż przewidują to przepisy ustawowe.
- A przecież ci sędziowie nie chcieli jedynie, aby świadkowie tracili na tym, że przyjechali do sądu. Obecnie obowiązujące stawki są bowiem kompletnie oderwane od rzeczywistości - zauważa Morawiec.
Jak wyjaśnia MS, wprowadza się możliwość podróżowania pociągami I klasy, ale tylko w pociągach pospiesznych. W pociągach o wyższym standardzie mają być zwracane tylko koszty przejazdu w II klasie.
- Z ogólnych przepisów o podróżach służbowych, do których odsyła projektowane rozporządzenie, wynika, że środek transportu właściwy do odbycia podróży krajowej lub podróży zagranicznej, a także jego rodzaj i klasę określa pracodawca - zaznacza MS.

Okazja dla cwaniaków

Z kolei jeden z sędziów, który swego czasu przebywał na dłuższej delegacji w MS, mówi nam, że przepisy sobie, a praktyka sobie.
- Także za moich czasów urzędnicy co do zasady mieli podróżować pociągami w II klasie. Prawda jednak jest taka, że dyrektor w MS mógł zawsze wyrazić zgodę na I klasę i zazwyczaj, zwłaszcza jeśli chodziło o urzędników wyższej rangi, takie zgody były udzielane. To był właściwie automat - mówi sędzia. Jednocześnie nie ukrywa, że zdarzały się sytuacje, gdy ktoś deklarował, że jechał w I klasie, ale zgubił bilet.
- Nie sugeruję, że tak było w każdym przypadku, ale mogło się zdarzać, i tak, że ten ktoś mijał się z prawdą, składając takie oświadczenie, jechał II klasą, a nadwyżka trafiała do jego kieszeni - zauważa sędzia.
Zapytaliśmy MS, czy zamierza zrezygnować z możliwości ubiegania się o zwrot nie tylko na podstawie biletu, ale też oświadczenia. W tym aspekcie żadnych zmian nie przewidziano.©℗
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do uzgodnień