Premier ogłosił plany zmian w konstytucji, które mają m.in. umożliwić zabranie rosyjskim oligarchom majątku, jaki posiadają w Polsce. Czyli że zdaniem rządu obecne brzmienie ustawy zasadniczej w takiej konfiskacie przeszkadza. Podobnie sprawa ma się z blokadą drogowych przejść granicznych z Białorusią. Rzekomo mają to uniemożliwiać przepisy prawa unijnego.

To, że Unia Europejska i jej prawo im się nie podoba, przedstawiciele obozu władzy powtarzają od dawna. Nowością jest natomiast, że w czymś przeszkadza im konstytucja.
Nie przeszkadzała im ona w wydaniu serii ustaw w praktyce paraliżujących Trybunał Konstytucyjny oraz podporządkowujących go obozowi władzy. Później ten trybunał sam zajmował się znajdowaniem uzasadnień dla kolejnych zmian, których zgodność z ustawą zasadniczą była bardzo mało możliwa. Konstytucja, która wprost stwierdza, ilu członków Krajowej Rady Sądownictwa ma być wybranych przez Sejm i Senat, nie przeszkadzała w przyjęciu ustawy zwiększającej tę liczbę. Nie przeszkodziła też stworzyć Izby Dyscyplinarnej na tyle odrębnej od reszty Sądu Najwyższego, że nie mieści się w żadnej z kategorii przewidzianych w konstytucji sądów.
Konfiskata majątku oligarchów faktycznie mogłaby konstytucję naruszać – jak każde ograniczenie wolności. Jednak doktryna prawa konstytucyjnego przyjmuje, że żadna wolność (oprócz wolności od tortur) nie jest absolutna i że może być ograniczana ze względu na inne wartości. Sama ustawa zasadnicza przewiduje zresztą zasady takiego ograniczania. Przede wszystkim wyjątki muszą być wprowadzone w ustawie (co nie przeszkadzało rządowi zawierać w rozporządzeniach wielu ograniczeń covidowych, które potem sądy uznawały za nielegalne).
Pozostałe warunki ograniczenia prawa i wolności to niezbędność w demokratycznym społeczeństwie, nienaruszanie istoty samego prawa oraz ich konieczność dla ochrony m.in. bezpieczeństwa publicznego (obecne działania Rosji niewątpliwie temu bezpieczeństwu zagrażają) lub praw i wolności innych osób (te niewątpliwie zostały naruszone w wyniku wojny, a majątki mogłyby zostać przeznaczone na pomoc ofiarom). Niektórzy komentatorzy wskazywali też, że można zarządzić przepadek mienia jako karę za przestępstwo wspierania zbrodni wojennych albo finansowania terroryzmu. Koalicja Obywatelska proponuje zaś po prostu ustawę o konfiskacie majątków osób objętych unijnymi sankcjami. Widać więc, że obecna konstytucja nie zamyka drogi do szukania takich rozwiązań.
Konstytucyjna ochrona prawa własności nie przeszkadzała sejmowej większości w przegłosowaniu (na szczęście zawetowanej przez prezydenta) ustawy zmuszającej koncern Discovery do sprzedaży stacji TVN. Ani Ministerstwu Sprawiedliwości wymyślić tzw. przepadek rozszerzony i zamrożenie prewencyjne pozwalające zajmować majątek, łącznie z przedsiębiorstwami, na poczet ewentualnej przyszłej kary (a więc przed jej orzeczeniem przez sąd). Najwyraźniej konstytucja przeszkadza tylko w przypadku rosyjskich oligarchów.
Ale i Unia, choć oczywiście wciąż rzuca kłody pod nogi Zjednoczonej Prawicy, dotychczas specjalnie ekipy rządzącej nie powstrzymywała – np. przed dalszym prowadzeniem wydobycia w kopalni Turów albo przed przedłużaniem działania wspomnianej Izby Dyscyplinarnej SN. Rząd brał na klatę potężne (i wciąż rosnące) kary finansowe, twierdząc, że w ogóle nie musi ich płacić, a Trybunał Konstytucyjny posłusznie wydawał potwierdzające to orzeczenia (przy okazji rujnując wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej i sprawiając, że można nas uznać za państwo przestrzegające umowy wybiórczo). Jak widać, zamknięcie granicy z Białorusią udało się jednak Unii zablokować wyjątkowo skutecznie.
Na pytania, dlaczego tak niewiele realnie robi, by faktycznie zaszkodzić Rosji, rząd odpowiada coraz częściej, że nie może, bo zabraniają mu przepisy prawa – konstytucyjnego lub unijnego. Wygląda to zupełnie jak imposybilizm, czyli według jednej z definicji słownikowych „sytuacja, w której ktoś uznaje za konieczne zrobienie czegoś, ale okoliczności, procedury i przepisy prawne powodują, że jest to niemożliwe lub trwa bardzo długo”. Przypomnijmy, że imposybilizm Jarosław Kaczyński określił jako „główny grzech elit III RP oraz najgorszą chorobę, która trawi Polskę od 25 lat”. Najwyraźniej choroba wróciła niczym kolejna fala pandemii.
Wielokrotnie wskazywano też, że prezes PiS jest zwolennikiem polityczno-prawnej doktryny decyzjonizmu. W dużym uproszczeniu, przyjmuje ona, że prawo jest skutkiem „decyzji suwerena”, która właściwie nie wymaga uzasadnień. Pogląd ten zakłada więc wyższość woli politycznej nad prawem, które jest wobec niej wtórne. Najwyraźniej jednak w sprawie majątków oligarchów oraz zamknięcia polsko-białoruskiej granicy tej woli politycznej wciąż brakuje. I jej brak próbuje się zatuszować – niespodziewanymi – odwołaniami do konstytucji.