Ponad sześciokrotnie więcej niż jeszcze przed sześcioma laty będzie musiało zapłacić państwo za przesyłki sądowe. Poczta Polska jako jedyna mogła wystartować w przetargu

Rozstrzygnięto przetarg na dostarczanie przesyłek sądowych przez okres trzech kolejnych lat. Niespodzianki nie było - ofertę złożyła tylko Poczta Polska. Zamawiający mógł być natomiast zaskoczony ceną, bo okazała się ona o ponad pół miliarda złotych wyższa, niż planował przeznaczyć na realizację zamówienia. Pod koniec 2015 r., kiedy operator powszechny musiał się jeszcze liczyć z konkurencją, zaoferował świadczenie usługi za 293 mln zł. Po sześciu latach jego cena wzrosła do 1,861 mld zł, a więc o ok. 630 proc.
- W tej chwili oferta jest zbliżona do ceny usługi powszechnej, która z założenia powinna być droższa od usług masowych. Ewidentnie więc brak konkurencji nie służy zamawiającemu. Z biznesowego punktu widzenia trudno się jednak dziwić, że firma, która wie, że jest jedynym usługodawcą i nie musi z nikim konkurować, dyktuje takie, a nie inne warunki - mówi Janusz Konopka, prezes firmy Speedmail, jedynego operatora, który poza Pocztą Polską startuje w przetargach publicznych, ale tylko na rynkach regionalnych, przede wszystkim większych miast. Ponieważ nie dostarcza listów na tereny wiejskie, więc nawet nie przymierzał się do zamówienia na przesyłki sądowe.
Jak dowiedzieliśmy się w Centrum Zakupów dla Sądownictwa, które było organizatorem przetargu, choć oferta jest droższa, niż zakładał to zamawiający, środki w budżetach sądów i prokuratur zostaną zabezpieczone, dlatego umowę można podpisać.
Zero dodatkowych punktów
Poczta Polska tłumaczy wyższą cenę specyfiką tego zamówienia.
„Obsługa korespondencji realizowana dla sądów i prokuratur jest usługą wyjątkową, ponadstandardową i «szytą na miarę». W kalkulacji oferty Spółki wzięto pod uwagę nie tylko standardowe koszty, ale także wszelkie dodatkowe elementy, jak np. gotowość do dokonania integracji informatycznej z systemami IT sądów i prokuratur w stosunkowo krótkim terminie” - odpowiedziało na nasze pytania biuro prasowe. Dodatkowo zwraca uwagę, że koszty obsługi kontraktu są kalkulowane na trzy lata, co zwiększa ryzyko zwłaszcza w pandemii i przy inflacji, a realizując usługę, trzeba będzie zatrudniać pracowników dedykowanych tylko do jej obsługi. Realizacja zamówienia wymaga też utrzymania sieci placówek, które co najmniej raz w tygodniu muszą pracować do godz. 20 i być czynne przez co najmniej trzy godziny w soboty.
Oprócz ceny w przetargu liczyły się również kryteria jakościowe. Można było zdobyć za nie 40 na 100 pkt. Poczta Polska nie zdobyła ani jednego. Nie zaproponowała bowiem niczego więcej poza to, co bezwarunkowo wymagał zamawiający. Dodatkowe punkty można było zdobyć m.in. za zwiększenie wolumenu przesyłek gwarantowanych, które dotrą do adresata w ciągu pięciu dni, skrócenie czasu zwrotu przesyłki oraz potwierdzenia odbioru.
Zapytaliśmy zwycięzcę przetargu, dlaczego nie był w stanie zaoferować szybszego doręczania przesyłek.
„Poczta Polska nie komentuje sposobu oceniania i ustalania kryteriów przetargu. Należy zaznaczyć, że spółka spełniła wymagania postawione przez klienta, co zadecydowało o wygranej. Podkreślamy, że oczekiwania zamawiającego są ponadnormatywne względem dotychczasowej oferty spółki” - otrzymaliśmy odpowiedź.
Bez szans na konkurencję
Poczta Polska jest jedynym operatorem, który mógł złożyć ofertę w tym przetargu. Pozostali nie dostarczają przesyłek na terenie całego kraju, nie posiadają też sieci placówek. Przed laty sieć taką zbudowała Polska Grupa Pocztowa (InPost), która w 2013 r. niespodziewanie wygrała przetarg na dostarczanie przesyłek sądowych. Początki były wyjątkowo trudne, bo umowę zawarto dosłownie na kilka dni przed rozpoczęciem świadczenia usługi. Pojawiły się zastrzeżenia co do miejsc wydawania przesyłek (sklepy, kioski). To właśnie po tych doświadczeniach do kolejnych przetargów CZdS zaczęło wpisywać wymóg, aby stanowiska wydawania przesyłek były oddzielone od „wszelkich innych niż świadczenie usług pocztowych czynności wykonywanych w takiej placówce odbiorczej”. Zamawiający uznał, że Poczta Polska spełnia ten warunek, choć dość powszechnie sprzedaje w swych placówkach asortyment od artykułów biurowych, przez książki, po słodycze.
Rok 2015 był ostatnim, w którym w przetargu na usługi sądowe Poczta Polska miała konkurenta. Po przegranej InPost zniknął z tego rynku. Od tego czasu w każdym nowym przetargu ceny są wyższe.
- Nie sądzę, by w Polsce pojawił się jeszcze konkurent dla Poczty Polskiej dla usługi ogólnopolskiej. Rynek przesyłek listowych się kurczy. W tej sytuacji Poczta Polska, jeśli chodzi o obsługę całego kraju, pozostanie monopolistą - prognozuje Janusz Konopka.
Zarządzana przez niego firma Speedmail konkuruje z Pocztą Polską na lokalnych rynkach zamówień. Nierzadko z sukcesem. Zdobyła m.in. kontrakt na obsługę Urzędu Miasta Krakowa, oferując cenę 281 tys. zł, podczas gdy Poczta Polska chciała 349 tys. zł. Co ciekawe, powszechny operator, w warunkach konkurencyjnych, również potrafi zaproponować stawki niższe niż prywatna spółka. W przetargu na dostarczanie przesyłek Powiatowego Urzędu Pracy w Szczecinie złożył ofertę na 301 tys. zł, gdy Speedmail chciał 332 tys. zł (ostatecznie ta druga firma zwyciężyła punktami w ramach pozacenowych kryteriów).
W przetargach takich jak ten zorganizowany przez CZdS Poczta Polska jest jednak monopolistą. Można się więc zastanawiać, czy ich organizowanie ma jakikolwiek sens.
- Jeśli zamawiający ma pewność, że wykonawca może być tylko jeden, to zostają spełnione przesłanki do udzielenia zamówienia z wolnej ręki. Tryb ten ma tę przewagę, że pozwala na prowadzenie negocjacji, również w zakresie ceny. Niewykluczone więc, że podczas takich negocjacji udałoby się uzyskać cenę korzystniejszą niż podczas przetargu, który teoretycznie jest otwarty, ale jedyny wykonawca i tak wie, że może dyktować warunki - ocenia dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, radca prawny z Grupy Doradczej Sienna. ©℗
Jak rosły ceny w sądowych przetargach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe