Urzędnicy chcący wycenić uszkodzony samochód ściągnięty z USA nie powinni kierować się wycenami z rynku kanadyjskiego oraz wartościami osiąganymi na aukcjach internetowych. Najlepiej jest powołać biegłego. Takie wnioski płyną z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie.

Sprawa dotyczyła obywatela, który kupił w Stanach Zjednoczonych samochód marki Land Rover. Auto, ze względu na poważne uszkodzenia, kosztowało zaledwie 2250 dol. Gdy przetransportowano je do Polski, jego nabywca ‒ zgodnie z obowiązkiem ‒ postanowił zapłacić podatek.
Naczelnik urzędu skarbowego stwierdził jednak, że pojazd jest wart o wiele więcej, niż zadeklarowano. W efekcie podatek powinien być o wiele wyższy.
Powstał spór, którego istotą było to, w jaki sposób należy wycenić uszkodzone auto zakupione na rynku amerykańskim.
Właściciel pojazdu uważał, że kluczowe jest to, ile zapłacił. Organ z kolei za wiarygodne przyjął swoje analizy oparte na włas nych obliczeniach. Te zaś wynikały ze sprawdzenia, ile kosztują podobne auta, tzn. pojazdy tej samej marki i modelu i z podobnymi uszkodzeniami. Porównania dokonano na dwóch platformach: kanadyjskiej i w portalu aukcyjnym.
Skarżący w toku postępowania wykazywał, że na cenę zakupionego przez niego pojazdu wpływ miały zarówno stopień uszkodzenia, jak i specyfika rynku, na którym został nabyty, to jest rynku amerykańskiego.
„W rezultacie ocena podstawy opodatkowania jest uzależniona od stanu tego konkretnego samochodu, który był przedmiotem danej transakcji. Ułomność argumentacji Dyrektora polega na tym, że nie dokonał ustaleń faktycznych dotyczących tego konkretnego samochodu” ‒ wskazał sąd w uzasadnieniu wyroku.
I dalej wskazał, że organ nie kwestionował przecież faktu, iż skarżący dokonał zakupu uszkodzonego pojazdu.
„Nie można zgodzić się ze stanowiskiem Dyrektora, że nie miał takich możliwości [ustalenia wartości tego konkretnego pojazdu ‒ red.]. W konsekwencji odniesienie się do cen, które są zawarte na stronach internetowych, jest zawodne. Można bowiem porównać cenę danego pojazdu, przy uwzględnieniu ich stanu, tego, który jest przedmiotem postępowania celnego, i tych ze stron internetowych. Dyrektor nie przedstawił stanu pojazdu nabytego przez skarżącego i tych pojazdów, których cenę nabycia porównywał” ‒ stwierdził sąd. I doszedł do wniosku, że argumentacja urzędników nie ma oparcia w materiale dowodowym.
Sąd dostrzegł także, że o zawodności rozumowania urzędników świadczy fakt, iż dokonane przez nich porównanie cen na podstawie zakończonych aukcji w portalu aukcyjnym wykazało, że najdroższe auto zostało sprzedane za ponad dwa razy większą kwotę niż najtańsze.
Trudno więc przyjmować, że porównywano auta w podobnym stanie.
Zawodne jest także analizowanie cen na rynku kanadyjskim.
Skutek? Wadliwa, przedwcześnie wydana decyzja. I sugestia, że najlepiej powołać biegłego, a nie szukać porównywalnych aut na aukcjach internetowych na własną rękę.
orzecznictwo
Wyrok WSA w Olsztynie z 18 listopada 2021 r., sygn. akt I SA/Ol 651/21. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia