Rok więzienia za kierowanie "tajnym związkiem", czyli jedną ze wspólnot Świadków Jehowy, wymierzył kobiecie z Lubelszczyzny sąd w 1972 r. Ta wspólnota ani nie była "związkiem", ani nie była "tajna" - podkreśla Rzecznik Praw Obywatelskich, który w kasacji chce uchylenia wyroku sprzed pół wieku.
RPO zaznaczył w kasacji, o której poinformowano w poniedziałek, działalność kobiety stanowiła "w istocie realizację konstytucyjnego prawa do wykonywania praktyk religijnych" i nie wyczerpywała znamion przestępstwa, a jej skazanie "miało formę politycznej represji". Dlatego - jak wnosi Rzecznik - kobieta powinna zostać formalnie uniewinniona przez SN.
Wspólnota Świadków Jehowy została zdelegalizowana w 1950 r. z powodu - jak to określono - działalności powodującej "zagrożenie bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego". Przez następne dekady polityka władz PRL wobec tej wspólnoty podlegała różnym modyfikacjom, jednak do formalnej legalizacji wyznania doszło dopiero w maju 1989 r.
Jednak - jak wywodzi w kasacji RPO - brak formalnej legalizacji tej wspólnoty nie stanowił jeszcze uzasadnienia prawnego do skazania na podstawie ówczesnego przepisu przewidującego do trzech lat więzienia za udział w związku, którego istnienie, ustrój lub cel miały pozostać tajemnicą wobec organów państwowych albo który rozwiązano lub odmówiono zalegalizowania.
Rzecznik zaznaczył bowiem, że nie było możliwe odnoszenie pojęcia "związku" w rozumieniu prawa karnego do wspólnoty o charakterze wyznaniowym, czyli grupy ludzi, których nie łączyła więź organizacyjna, ale religijna. "Dlatego wspólnota wyznaniowa Świadków Jehowy, jako oparta wyłącznie na więzach religijnych, nie może być w ogóle uznawana za związek w rozumieniu prawa karnego" - podkreślił RPO.
Jak zaznaczono w kasacji, pomimo delegalizacji, działalność Świadków Jehowy nie stanowiła ponadto tajemnicy dla ówczesnych władz. "Członkowie wspólnoty podejmowali bowiem liczne próby prawnego usankcjonowania działalności, m.in. przedkładali władzom statut wspólnoty i wnioski o ponową rejestrację" - przypomniano.
RPO przywołał orzeczenie SN ze stycznia 1995 r. Już wtedy sąd ten orzekł, że uznawanie "tajności związku" w odniesieniu do struktur religijnych wyznania, któremu "oficjalnie i bezpodstawnie odmówiono prawa do jawnego funkcjonowania, było rażącym nadużyciem prawa karnego, w celu korzystania wyłącznie z jego represyjnej funkcji".
Dodał, że w takim stanowisku władz PRL była ponadto hipokryzja. "Za tajne uznawano to, czego władza państwowa nie chciała przyjąć do wiadomości" - podkreślił SN w 1995 r., a powtórzył w aktualnej kasacji RPO.
Do SN trafiają co pewien czas sprawy dotyczące wyroków orzekanych w PRL wobec świadków Jehowy. SN wielokrotnie uwzględniał takie kasacje.
Przed miesiącem kasację od wyroku z 1951 r. skazującego członka tej wspólnoty z Zagłębia na blisko rok więzienia za rzekome szkodzenie państwu skierował Prokurator Generalny. Mężczyzna - według ówczesnej "władzy ludowej" - miał wyrządzić istotną szkodę interesom państwa poprzez "przepowiadanie bliskiego końca świata" oraz "zniszczenia kuli ziemskiej".