Ministerstwo Sprawiedliwości słusznie zdiagnozowało problem związany z dochodzeniem swoich praw przez wyzyskiwane osoby. Ale proponowane lekarstwo jest zbyt silne i wcale nie zadziała zgodnie z planem. Uważa tak rada legislacyjna przy premierze.
Ministerstwo Sprawiedliwości słusznie zdiagnozowało problem związany z dochodzeniem swoich praw przez wyzyskiwane osoby. Ale proponowane lekarstwo jest zbyt silne i wcale nie zadziała zgodnie z planem. Uważa tak rada legislacyjna przy premierze.
Dziś art. 388 kodeksu cywilnego jest niesłychanie rzadko stosowany. Jego konstrukcja powoduje bowiem, że najczęściej wyzyskiwani dowiadują się o możliwości dochodzenia swoich praw po upływie dwuletniego zawitego terminu. A nawet gdy dowiedzą się szybko, to w najlepszym razie dostaną zwrot części pieniędzy za „cudowną” matę uzdrawiającą, podczas gdy produkt ten zazwyczaj jest bezwartościowy.
Zbigniew Ziobro uznał, że czas z tym skończyć. I chce, aby wyzyskiwany mógł w każdym przypadku żądać unieważnienia umowy. A do tego, by w przepisach znajdowała się furtka do w zasadzie nieokreślonego w czasie żądania tegoż unieważnienia.
Taki skutek – zdaniem resortu sprawiedliwości – miałoby uchylenie par. 2 art. 388 k.c. Wówczas, jak uważa Zbigniew Ziobro, zastosowanie miałby standardowy sześcioletni termin przedawnienia. W praktyce oznaczałoby to, że roszczenie nie będzie już wygasało, lecz po upływie ustawowego okresu przekształci się w zobowiązanie naturalne. A to bardzo istotne, ponieważ w razie podniesienia przez stronę pozwaną zarzutu przedawnienia powództwo co do zasady podlega oddaleniu. Ale sąd może nie uwzględnić zarzutu przedawnienia i z uwagi na szeroko pojęte względy słuszności uwzględnić żądania pozwu.
Diagnoza a leczenie
Rada legislacyjna przy premierze w najnowszej opinii jednak studzi zapał ministra sprawiedliwości i jego urzędników. Po pierwsze, w ocenie ekspertów doradzających premierowi wprowadzenia niegraniczonej możliwości żądania unieważnienia umowy zawartej w wyniku wyzysku to zły pomysł.
„Umożliwienie stronie umowy w sposób nieograniczony żądania unieważnienia umowy, nawet wówczas, gdy przywrócenie ekwiwalencji świadczeń jest możliwe, powodować może, że art. 388 k.c. wykorzystywany będzie niezgodnie z jego celem, nie aby przywrócić równowartość świadczeń, ale aby wycofać się z transakcji, która wraz z upływem czasu okazała się niekorzystna” – twierdzi rada legislacyjna. I podaje przykład: w przypadku zawarcia umowy pożyczki na rażąco niekorzystnych warunkach przywrócenie ekwiwalencji świadczeń powinno polegać na zmianie tych warunków na sprawiedliwe, a nie na unieważnieniu całej umowy. Skutkiem unieważnienia umowy byłby obowiązek zwrotu kwoty pożyczki bez odsetek, czyli w praktyce pożyczka darmowa. A nie o to powinno chodzić w przepisach.
Po drugie, niefortunna, zdaniem ekspertów, jest też koncepcja uchylenia art. 388 par. 2 k.c.
„Art. 388 par. 1 k.c. upoważnia osobę wyzyskaną do żądania od sądu zmiany treści stosunku prawnego, tego typu żądanie nie jest roszczeniem i dlatego nie podlega przedawnieniu na podstawie art. 117 k.c. Osiągnięcie zakładanego przez Projektodawcę celu wymagałoby nadania odmiennego brzmienia art. 388 par. 2 k.c., a nie jego skreślenia” – zaznacza rada legislacyjna.
Czas na reakcję
Kluczowe pytanie brzmi: jak powinien wyglądać ten przepis? To właśnie bowiem termin, w którym wyzyskany może dochodzić swoich praw, stanowił zarzewie największego sporu między projektodawcą a organizacjami biznesu. Przedsiębiorcy uważają bowiem, że wprowadzenie mechanizmu, w którym można by dochodzić swych praw nawet po wielu latach, uderzy w pewność obrotu. Ministerstwo – że stracić na tym mogą tylko ci, którzy zawierali wyzyskujące drugą stronę umowy, a takich osób nie warto chronić.
– Rozumiem intencje Ministerstwa Sprawiedliwości, ale poszukałbym rozwiązania salomonowego. Takim mogłoby być wprowadzenie dwuletniego terminu, ale od powzięcia wiadomości o nieekwiwalentności świadczeń lub gdy wyzyskany mógł bez trudu to zauważyć – sugeruje adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC. Jego zdaniem takie rozwiązanie byłoby też spójne z systematyką kodeksu cywilnego.
– Obecną regulację należy ocenić jednoznacznie negatywnie, choćby z tego powodu, że termin biegnie tutaj od dnia zawarcia umowy, a nie jak np. przy wadach oświadczenia woli od momentu, w którym błąd został wykryty lub stan obawy ustał – przyznaje adwokat Karolina Pilawska, wspólnik w kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci. I dodaje, że nie można przecież wykluczyć, iż osoba wyzyskana w ciągu tych dwóch lat wciąż nie ma rzeczywistej możliwości kwestionowania zawartej umowy.
– Nie rozumiem także obaw organizacji pozarządowych reprezentujących przedsiębiorców o pewność prawa – zaznacza mec. Pilawska. Bo – jak kontynuuje – jeżeli podmiot nikogo nie wyzyskuje, to nie ma się czego obawiać. Pewność prawa nie może przewyższać uprawnień jednostek pokrzywdzonych.
– Nie jestem natomiast przekonana, czy odpowiednie jest tutaj ustalenie zupełnej bezterminowości takiego uprawnienia. Uważam, że w jakiś sposób powinno to jednak zostać ograniczone, np. do pięciu lat od momentu uzyskania realnej możliwości takiego kwestionowania. Taką konkluzję w odniesieniu do konsumentów możemy wyczytać także w wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE – uprawnienia nie powinny wygasać lub zostać uznane za przedawnione wcześniej niż realna możliwość kwestionowania danego stosunku prawnego przez konsumenta – argumentuje prawniczka.
Wyzysk w polskim prawie
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama