Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie, na mocy którego mężczyzna w związku z znieważeniem funkcjonariusza i stosowaniem przemocy został, z powodu niepoczytalności, umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. Decyzja podjęto bez wysłuchania podejrzanego, a kasację w sprawie wniósł RPO.
"Sąd Najwyższy w sprawie Sylwestra J. po rozpoznaniu w środę na rozprawie kasacji wniesionej przez Rzecznika Praw Obywatelskich na korzyść, uchylił zaskarżone postanowienie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Stalowej Woli" - powiedziała PAP Martyna Łuczak z zespołu prasowego SN.
Sylwester J. był podejrzany o znieważenie funkcjonariusza publicznego, stosowanie wobec niego przemocy lub groźby w celu zmuszenia go do zaniechania czynności oraz o znęcanie się nad zwierzętami. Prokuratura wniosła jednak, by sąd umorzył sprawę karną ze względu na jego niepoczytalność i umieścił go w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
"W 2013 r. sąd rejonowy rozpoznał sprawę na posiedzeniu pod nieobecność pana Sylwestra. Nie podjął on bowiem sądowego wezwania dwukrotnie awizowanego, ponadto odmówił przyjęcia wezwania od policjanta. Na posiedzeniu była zaś obecna jego adwokatka z urzędu" - informowało przed ponad rokiem Biuro RPO. Jak wówczas wyjaśniało - sąd rejonowy uwzględnił wniosek prokuratora, a postanowienie nie zostało zaskarżone i uprawomocniło się.
Jak jednak podkreślał RPO w swej kasacji, orzeczenie sądu w Stalowej Woli zapadło "z rażącym naruszeniem przepisów postępowania", ponieważ obecność podejrzanego na posiedzeniu była obowiązkowa, co wynika z Kodeksu postępowania karnego. "Nie bierze on udziału jedynie wtedy, gdy z opinii biegłych wynika, że byłoby to niewskazane. Jednakże nawet wówczas sąd może uznać udział podejrzanego za konieczny" - zaznaczył Rzecznik.
"Tymczasem z opinii sądowo-psychiatrycznej i psychologicznej wynikało, że J. może brać udział w czynnościach procesowych i stawać przed sądem. Wobec tego sąd rejonowy nie mógł decydować o losie obywatela pod jego nieobecność" - podkreślał RPO.
Jak dodał Rzecznik, "to, że podejrzany sam pozbawił się możliwości uczestniczenia w posiedzeniu, niczego nie zmienia". "Podstawowym obowiązkiem sądu rejonowego było podjęcie działań, które zapewniłyby osobiste uczestnictwo podejrzanego w posiedzeniu" - wskazał. Sąd mógł na przykład zarządzić doprowadzenie podejrzanego.
SN zgodnie z wnioskiem Rzecznika uchylił w środę zaskarżone postanowienie sądu i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. "Jest to równoznaczne ze zwolnieniem pana Sylwestra ze szpitala, skoro upadła prawna podstawa jego tam umieszczenia" - oceniło w środę Biuro RPO. Sąd w Stalowej Woli będzie zaś musiał jeszcze raz zająć się sprawą zgodnie z wymogami postępowania.
Kasacja ta była jedną z kilku interwencji RPO wobec osób, które weszły w konflikt z prawem, a z powodu niepełnosprawności umysłowej lub faktu, że chorują psychicznie, są uznawane za niepoczytalne. Wtedy sąd umarza postępowanie karne i decyduje, czy umieścić sprawcę w zakładzie psychiatrycznym w ramach tzw. środka zabezpieczającego, najczęściej bezterminowo.
Jak wskazuje Rzecznik, zdarza się jednak, że "za stosunkowo drobne przestępstwa można trafić do zamkniętego zakładu na nawet kilkanaście lat, czyli dłużej niż wynosiłaby maksymalna kara, gdyby ktoś za swój czyn trafił do więzienia".
W 2019 r. roku głośny był przypadek uwzględnienia przez SN kasacji RPO w podobnej sprawie. Lucjanowi K. zarzucono kradzież roweru o wartości 400 zł. Kiedy okazało się, że działał w stanie niepoczytalności, trafił do zakładu zamkniętego i spędził tam 10 lat. Z kolei latem ub.r. media pisały o wyroku zapadłym przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie. SA przyznał 2 mln zł zadośćuczynienia mężczyźnie, który spędził 8 lat w szpitalu psychiatrycznym w związku z kradzieżą siedmiu paczek kawy o wartości 337 zł.