Pierwsza fala pandemii koronawirusa nie pogorszyła sytuacji finansowej dużych kancelarii. Wręcz przeciwnie – zyski netto tej grupy podmiotów w pierwszym półroczu 2020 r. znacząco wzrosły
Pierwsza fala pandemii koronawirusa nie pogorszyła sytuacji finansowej dużych kancelarii. Wręcz przeciwnie – zyski netto tej grupy podmiotów w pierwszym półroczu 2020 r. znacząco wzrosły
Pokazują to dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące firm działających na rynku prawniczym, prowadzących księgi rachunkowe i zatrudniających 10 osób i więcej. Zestawienie sporządzone na prośbę DGP objęło okres od stycznia 2018 r. do czerwca br., a więc pierwsze miesiące pandemii. Wnioski? Jest lepiej niż nieźle.
W zasadzie nie zmieniła się liczba największych podmiotów działających na rynku usług prawniczych. W pierwszym półroczu 2019 r. było ich 107, w 2020 r. – 108. W tym samym okresie nieznacznie wzrosły przychody kancelarii – o 83 mln zł (patrz: grafika). Dosyć stabilna była również sytuacja pracowników, ponieważ przeciętne zatrudnienie na etatach było niemal identyczne (w 2020 r. wzrost o 0,4 etatu do liczby 5 141,9). W pierwszym półroczu 2020 r. tylko nieznacznie spadły też wydatki na wynagrodzenia.
Największym zaskoczeniem jest fakt, że kancelarie ujęte w sprawozdaniu odnotowały skokowy wzrost zysku netto. Pierwsze półrocze 2019 r. zamykano z wynikiem 231 mln zł, analogiczny okres w 2020 r. – 354 mln zł. To wzrost o ponad połowę.
Partnerzy zarządzający dużych kancelarii prawnych przyczynę znaczącego wzrostu zysków przy niemal niezmienionej wartości przychodów widzą zwłaszcza w oszczędnościach, które były spowodowane pierwszą falą pandemii i wprowadzonym w marcu lockdownem. Zauważają również, że w tym czasie wiele spraw po prostu kontynuowano.
– Pierwsza fala pandemii miała miejsce wiosną, w okresie gdy wiele kancelarii pracowało już przy projektach rozpoczętych na początku roku. Transakcje oraz spory, które w marcu były w zaawansowanym stadium, nie zostały wstrzymane – mówi Agnieszka Janicka, prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Prawniczych i partner zarządzająca warszawskim biurem Clifford Chance.
– Pandemia wymusiła nacisk na redukcję kosztów, wynikający z obaw co do najbliższej przyszłości. A część kosztów została zredukowana niejako samoistnie, bezpośrednio w związku z ograniczeniami wynikającymi z pandemii. Przykładowo odpadły w dużej części koszty podróży, delegacji, hoteli czy udziału w konferencjach. A mniejsze koszty przy tym samym czy zbliżonym poziomie sprzedaży to większy zysk – zauważa z kolei Krzysztof Zakrzewski, partner zarządzający kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
– Przede wszystkim okazało się, że nawet jeżeli przychody nie rosną, to spadły koszty bieżącej działalności, w tym w szczególności wydatki na marketing – uzupełnia Robert Gawałkiewicz, partner zarządzający kancelarii SKS Legal.
Jak dodaje, pandemia zmieniła dotychczasowe nawyki związane z osobistymi spotkaniami z klientami, znaczenie dla kancelarii miało także wprowadzenie pracy zdalnej.
– Kontakty z klientami i spotkania przeniosły się do internetu. To globalny trend. Dotyczy to tak dużych, jak i mniejszych firm prawniczych. W mniejszych kancelariach jeszcze nawet łatwiej jest pracować w trybie rotacyjnym, zdalnie z domu. To może spowodować w przyszłości mniejsze zapotrzebowanie na przestrzeń biurową czy też inną jej organizację. Mimo wszystko biuro nie straci swej racji bytu jako miejsce spotkań, kontaktów, wymiany myśli i centrum dowodzenia. Ale trend do pracy w trybie hybrydowym już z nami zostanie – podsumowuje Robert Gawałkiewicz.
Prawnicy podkreślają, że prawdziwy obraz sytuacji kancelarii w czasie pandemii koronawirusa zobaczymy dopiero w danych za drugie półrocze 2020 r. Wskazują też, że stabilna do tej pory sytuacja kancelarii może wynikać z dużego zapotrzebowania na porady prawne w momencie błyskawicznie zmieniających się i niejednoznacznych przepisów, zawartych na przykład w tarczach antykryzysowych.
– Na początku pandemii były rzeczywiście poważne obawy o to, czy nie wpłynie ona negatywnie na działalność kancelarii, powodując zmniejszenie obrotów i problemy z płynnością, bo klienci, sami wpadając w tarapaty, przestaną płacić. Obawy te jednak nie potwierdziły się. Niektóre sektory gospodarki oczywiście boleśnie odczuły wprowadzone ograniczenia. Wprowadzone programy pomocowe spowodowały jednak, że nie doszło do spodziewanej fali upadłości i zwiększonego zapotrzebowania na pracę specjalistów od restrukturyzacji i upadłości. Dla prawników było za to sporo pracy regulacyjnej w zakresie prawa pracy, pomocy publicznej, tarcz antykryzysowych, relacji handlowych – wskazuje mec. Gawałkiewicz.
Prawnicy podkreślają, że w czasie pandemii część branż przeżywała prawdziwy rozkwit ze względu na swoją specyfikę. Dotyczyło to zwłaszcza obszaru energetyki odnawialnej, przemysłu farmaceutycznego, logistyki, elektroniki czy e-commerce. Prawnicy specjalizujący się w tych obszarach mieli wręcz więcej pracy niż kiedykolwiek wcześniej.
– Według mnie największe trudności miały mniejsze kancelarie zorientowane głównie na sprawy sądowe. Zawieszenie pracy sądów skutkowało dla nich istotnym spadkiem przychodów. Ogólny kryzys, recesja, są wciąż, moim zdaniem, przed nami. Bardzo trudno ocenić, jak wpłynie to na branżę prawniczą – stwierdza mec. Krzysztof Zakrzewski.
– Myślę, że mimo kryzysu kancelarie odnalazły się w zmienionej rzeczywistości i dopasowały ofertę do nowych warunków. Wyraźny spadek popytu na nasze usługi obserwowaliśmy w zasadzie tylko latem. Wyniki osiągnięte jesienią w wielu kancelariach zrekompensowały straty z nawiązką. Obawiam się jednak, że w skali całego rynku pandemia w końcu odbije się na wynikach, szczególnie jeśli chodzi o kancelarie średnie i małe – pointuje mec. Agnieszka Janicka.
Bez perturbacji
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama