Rozpowszechnianie materiałów promocyjnych i edukacyjnych z nieprawidłowym oznaczeniem twórcy, nawet jeśli on sam nie sprzeciwił się pominięciu swojego nazwiska, stanowi naruszenie prawa autorskiego – orzekł Sąd Apelacyjny w Białymstoku.
Wyrok dotyczył sporu między jednym z miejskich muzeów a zatrudnioną tam w dziale wystaw i wydawnictw M.M. Kobieta w ramach swoich obowiązków opracowała i zrealizowała m.in. koncepcję konkursu fotograficznego, projektu edukacyjnego oraz konspektu przewodnika po ekspozycji muzeum skierowanego do dzieci. To ona składała wnioski o dofinansowanie, koordynowała organizację poszczególnych działań, kontaktowała się z instytucjami partnerskimi oraz przygotowała materiały promocyjne. Swoje inicjatywy konsultowała z dyrektorem instytucji i zespołem działu wystaw i wydawnictw, na którego pomoc mogła liczyć przy wdrażaniu projektów.
Tym niemniej w materiałach promocyjnych wydanych przez muzeum nazwisko M. M. jako pomysłodawcy i autorki projektów nigdzie się nie pojawiło. Kobieta została tylko wymieniona jako jedna z autorek tekstów i zdjęć. W stopce redakcyjnej przewodnika edukacyjnego dla dzieci znalazło się natomiast oznaczenie „Przygotowanie zeszytu: A. M., M. M., B. M.”. Nie ma tam za to informacji, że to właśnie M.M. jest autorką publikacji.
W tej sytuacji kobieta postanowiła pozwać swojego byłego pracodawcę, stawiając zarzut, że niepełne i niejednoznaczne określenie autorstwa projektów przyczyniło się do osłabienia jej pozycji na rynku pracy oraz problemów ze znalezieniem nowego zatrudnienia. Ponieważ wydawnictwo muzeum nie zadbało o zamieszczenie jej nazwiska jako autorki materiałów, M.M. skarżyła się, że nie może ich wykorzystywać jako świadectwa swoich kompetencji i kreatywności ani powoływać się na to, co osiągnęła pracując w muzeum. Władze instytucji zresztą przyznały, że kobieta była w istocie pomysłodawcą projektów i osobą, bez której ich realizacja nie byłaby możliwa. Zauważyły jednak, że powódka sama redagowała wszystkie teksty towarzyszące organizowanym wydarzeniom i nie zamieściła w nich swojego nazwiska. W okresie zatrudnienia nie zgłaszała też roszczeń objętych pozwem.
Sąd okręgowy nie miał żadnych wątpliwości, że projekty kulturalne i materiały promocyjne stanowią utwory w rozumieniu ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Rozważał jedynie postawione przez muzeum zarzuty, że M.M. nie była jedyną autorką, a wydawnictwo nie miało obowiązku oznaczenia materiałów edukacyjnych i promocyjnych jako utworów autorstwa powódki. W opinii sądu określenie autorstwa projektów edukacyjnych i towarzyszących im publikacji jest niezwykle skomplikowaną kwestią, która wymaga uwzględnienia takich kryteriów jak to, kto wpadł na pomysł przedsięwzięcia, czyje działania umożliwiły jego realizację oraz czyja inicjatywa twórcza znacząco wpłynęła na końcowy rezultat.
Zeznania świadków potwierdziły, że M.M. była nie tylko twórcą koncepcji przewodnika dla dzieci i projektów kulturalnych, ale także zasadniczo wpłynęła na ich kształt i koordynowała realizację poszczególnych etapów wszystkich przedsięwzięć. W konsekwencji sąd okręgowy stwierdził, że M.M. jest bez wątpienia autorką spornych projektów i zeszytu edukacyjnego. To ona miała decydujący wpływ na ostateczną formułę wydarzeń oraz odpowiadała za koordynację związanych z nimi działań. Nie przeczy temu nawet fakt, że w pracach nad konkursem czy przewodnikiem dla dzieci skorzystano z pomysłów i pomocy zespołu działu wystaw i wydawnictw. Wprawdzie z oceny obecnych pracowników muzeum wynikało, że jego członków należało by uznać za współautorów projektów, ale w opinii sędziów takie stanowisko było nie do obrony. Nie można bowiem przyjąć za wiarygodne zeznań świadków, których interesy – pokrywające się z interesami muzeum – są zagrożone powództwem. Poza tym udział pozostałych pracowników w realizacji projektów miał charakter wyłącznie uzupełniający i żadnym razie nie można go porównać do zaangażowania skarżącej.
Zdaniem sądu niezamieszczenie informacji, iż to M.M. jest autorką materiałów promocyjnych i edukacyjnych było zawinionym działaniem pozwanego. Muzeum jako wydawca miał obowiązek dochowywać należytej staranności we właściwym oznaczeniu autorów. W konsekwencji sąd okręgowy zakazał pozwanemu dalszego udostępniania zwiedzającym przewodnika dla dzieci z nieprawidłowym oznaczeniem jego autorstwa oraz zobowiązał go do opublikowania na swojej stronie internetowej przeprosin za naruszenie praw autorskich M.M.
Muzeum zaskarżyło wyrok sądu I instancji, wskazując m.in. na sprzeczności ustaleń sądu z zebranym materiałem dowodowym oraz brak satysfakcjonującego wyjaśnienia stanu faktycznego. W apelacji znalazł się też zarzut, że to od M.M. jako twórcy materiałów edukacyjnych i promocyjnych zależało oznaczenie autorstwa.
Sąd apelacyjny nie zgodził się jednak z taki ocenami, podtrzymując twierdzenie, że zeznania świadków wraz z załączonymi notatkami i korespondencją ukazują spójny i logiczny obraz sytuacji. W szczególności zaś wskazał, że powódka nie miała faktycznej swobody w zamieszczaniu swojego nazwiska w przygotowywanych publikacjach, gdyż w wydawnictwie był zwyczaj wpisywania jako autorów wszystkich osób, które miały wkład w realizację projektu, bez rozróżniania ich funkcji. Takie oznaczenie nie było zgodne z prawem autorskim ani wolą M.M., lecz zostało jej narzucone odgórnie przez decydujące w podobnych kwestiach kierownictwo muzeum. Sąd apelacyjny przyznał zatem rację sądowi I instancji, który uznał odpowiedzialność pozwanego za naruszenie praw autorskich M.M.. Na skutek przypisania współautorstwa innym pracownikom muzeum skarżąca jako autorka została pozbawiona nie tylko ważnych punktów w CV, ale także osobistej satysfakcji oraz uznania ze strony przełożonych i adresatów projektów. Dlatego też sąd apelacyjny podtrzymał decyzję o przyznaniu jej zadośćuczynienia.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 13 lutego 2014 r. (sygn. akt I ACa 735/13).