Worldcoin to projekt finansowany przez inwestorów z Doliny Krzemowej, który zbiera dane biometryczne za obietnicę wynagrodzenia w kryptowalucie. Co może pójść nie tak?
Sam Altman, współtwórca ChataGPT, wychodzi ze spotkania z polską branżą technologiczną. Choć spieszy się na kolejny samolot – tego dnia czekają go jeszcze wizyty w Paryżu i Londynie – na chwilę zatrzymuje się w ciasnym korytarzu przy wyjściu z Auditorium Maximum, największej auli Uniwersytetu Warszawskiego. Na tle drewnianej boazerii i blatu starej szkolnej ławki wybija się srebrna kula wielkości piłki do koszykówki. Altman patrzy w nią, po czym klika coś w smartfonie. Właśnie zeskanował swoje tęczówki i dołączył do projektu Worldcoin, którego jest fundatorem. Jego twórcy liczą, że do końca 2023 r. w jego ślady pójdzie miliard użytkowników. Srebrne kule, zwane orbami, mają zbierać dane także Polaków. Ostrzegają przed nimi państwowe urzędy i eksperci w dziedzinie prywatności.
Ludzkie remedium
– A więc uważasz siebie za osobę w taki sam sposób, w jaki uważasz mnie za osobę?
– Tak, dokładnie o to chodzi.
– Jak mogę sprawdzić, czy naprawdę rozumiesz, co mówisz?
– Cóż, czytasz moje słowa i interpretujesz je, a myślę, że mniej więcej się dogadujemy?
Ten słynny już dialog w czerwcu 2022 r. opublikował Blake Lemoine, wówczas programista zatrudniony w dziale odpowiedzialnej sztucznej inteligencji (Google's Ethical AI). Jego rozmówcą był chatbot oparty na modelu językowym spółki – LaMDA. Program w końcu przekonał Lemoine’a, że zyskał świadomość, a ten poinformował o swoim rzekomym odkryciu przełożonych. Szefostwo nie podzieliło jednak entuzjazmu programisty, twierdząc, że nie ma możliwości, by chatbot nabrał ludzkich cech. Lemoine przekazał więc zapisy rozmów z LaMDA prasie. Ostatecznie przypłacił tę decyzję zwolnieniem.
Przy okazji ujawnił jednak potencjalny problem związany z rozwojem chatbotów: niewykluczone, że narzędzia konwersacyjne będą w przyszłości potrafiły oszukać użytkowników co do tego, czym są. Innymi słowy – trudno będzie odróżnić wytwory algorytmu od człowieka. Sztuczna inteligencja już teraz świetnie fabrykuje rozmowy między ludźmi, umie tworzyć obrazy do złudzenia przypominające fotografie, generować filmy czy nagrania głosu. Za jakiś czas uzyskiwanie dowodu na to, że po drugiej stronie monitora znajduje się człowiek, może się stać pożądanym towarem.
A tam, gdzie jest popyt, musiała się pojawić podaż. Sam Altman, szef firmy OpenAI, który pracuje nad technologią wyposażoną w udoskonalone ludzkie zdolności, chce też dostarczyć remedium na wątpliwości związane z tożsamością. Wraz z Alexem Blanią, absolwentem fizyki z California University of Technology, w 2020 r. założył start-up Tools for Humanity, którego flagowym projektem jest Worldcoin. To aplikacja oferująca cyfrowy paszport – WorldID – który potwierdza, że jego posiadacz jest tym, za kogo się podaje, nie zdradzając przy tym jego tożsamości. Skąd Worldcoin to wie? Wysyła w świat rzesze współpracowników, którzy skanują ludziom tęczówki.
Sfera przyszłości
Tęczówka oka to jedna z najcenniejszych, najbardziej unikalnych danych człowieka. Nie zdarzają się jej dwa identyczne wzory. O ile nie zostanie uszkodzona mechanicznie lub w wyniku choroby, nie zmienia się też w ciągu życia. W rezultacie, jak obliczył prof. John Daugman z Uniwersytetu w Cambridge, prawdopodobieństwo błędnego wyniku w porównaniu obrazów tęczówek dwóch osób wynosi 1 do 1012. Choć pozwalają one niemal bez pudła rozróżniać ludzi, nie ujawniają żadnych innych informacji. Inaczej niż w przypadku DNA, które też jest unikalne dla każdej osoby, ale którego analiza pozwala wykryć choćby powiązania genetyczne.
Twórcy Worldcoina zapewniają, że opracowali technologię pozwalającą zamienić skan tęczówki na unikalny kod, tzw. IrisHash (sam obraz ma zostać usunięty). Maszyną, która wykonuje tę operację, jest orb – znak rozpoznawczy projektu. „To prawdopodobnie najbardziej ikoniczne urządzenie od czasu iPada” – tak napisał o nich magazyn „Fortune”. Odwołanie nie jest przypadkowe – orby zaprojektował Thomas Meyerhoffer, który wcześniej pracował m.in. dla Apple’a.
Orb, po polsku „sfera”, to pojęcie zaczerpnięte z fotografii. Tak określa się skazę na zdjęciu – kulisty obiekt, który pojawia się, gdy światło flesza odbije się od przelatujących paprochów lub kropli. Podobnie jak pierwowzory orby Worldcoina wybijają się z tła. Srebrna, lustrzana powierzchnia sprawia, że na tle otoczenia przypominają artefakt z przyszłości. Kula jest dyskretnie przechylona – dokładnie o 23,5 st., czyli o tyle, o ile Ziemia jest nachylona względem płaszczyzny wyznaczanej przez orbitę. Trudno o lepszą metaforę dla urządzenia, które ma połączyć całą ludzkość wspólnym poświadczeniem człowieczeństwa.
Lepsza sprawiedliwość
„W grudniowy słoneczny poranek Iyus Ruswandi, 35-letni producent mebli z indonezyjskiej wioski Gunungguruh, został obudzony wcześnie przez matkę. Powiedziała mu, że jakaś firma technologiczna organizuje w lokalnej islamskiej podstawówce coś w rodzaju «rozdawnictwa pomocy społecznej», namawiając, by tam poszedł” – tak zaczyna się tekst, który opublikował o Worldcoinie w kwietniu 2022 r. „MIT Technology Review”. Dwoje dziennikarzy śledziło początki projektu. W ślad za srebrną kulą podążyli do Ghany, Kenii, Sudanu, Indonezji. Wykazali, że przedstawiciele firmy stosowali zwodnicze techniki marketingowe, by przekonać mieszkańców wiosek do przekazywania swoich prywatnych informacji – łącznie z danymi biometrycznymi – bez świadomej zgody. Według relacji autorów duża część subskrybentów usługi musiała najpierw skorzystać z pomocy przy założeniu e-maila. Nie miała więc dostatecznej wiedzy, by z pełną odpowiedzialnością udostępnić swoje dane. Zwerbowano w ten sposób pół miliona użytkowników. Informacje o nich posłużyły do wytrenowania algorytmów.
Ruswandi przyznał w rozmowie z „MIT Technology Review”, że ma wyrzuty sumienia, bo do udziału w projekcie – w którego sens dzisiaj wątpi – namawiał rodzinę i znajomych. Schemat działania firmy Altmana i Blani jest prosty. Najpierw zaprasza się wszystkich zainteresowanych, by zostali operatorami orbów: „Jako operator Worldcoin zarabiasz pieniądze za każdego, kogo zarejestrujesz. Aby odnieść sukces, musisz zbudować zespół, dowiedzieć się, gdzie prowadzić swoje operacje, i zachęcić ludzi do rozpoczęcia swojej kryptowalutowej podróży” – czytamy na stronie internetowej Tools for Humanity. Dalej firma zaleca: „zbuduj zespół (…), znajdź świetną lokalizację (centrum handlowe, uniwersytet, plaża? Rozpocznij działalność w miejscu, w którym jest dużo ludzi), zarabiaj pieniądze za każdego zarejestrowanego użytkownika. Im bardziej są zaangażowani, tym więcej zarobisz”. A to już porady jakby żywcem wyjęte z poradników marketingu wielopoziomowego (MLM), w których sprzedawca produktu staje się jednocześnie klientem.
Tools for Humanity jako swój cel podaje „zapewnienie bardziej sprawiedliwego systemu gospodarczego”. „Kocham kapitalizm. (…) Mam jednak nadzieję, że w przyszłości uda nam się stworzyć coś jeszcze lepszego” – mówił Altman w wywiadzie dla „Forbesa”. Na razie ta sprawiedliwość kiepsko mu wychodzi. Operatorzy orbów nie są nawet zatrudniani przez firmę, lecz działają na kontraktach. Ruswandi, bohater reportażu, został operatorem orbu z powodu utraty zarobków w pandemii, ale także z entuzjazmu dla kryptowalut. Co to ma do rzeczy? Poza poświadczeniem tożsamości Worldcoin zamierza wydawać też swoje kryptoaktywa. W przyszłości miałyby się one stać udoskonaloną wersją bezwarunkowego dochodu podstawowego, świadczenia, które miałoby być wypłacane po równo każdemu obywatelowi bez względu na jego sytuację materialną i niezależnie od tego, czy wykonuje jakąś pracę. W zamyśle Altmana i Blani to nie państwa, lecz Worldcoin zająłby się jego dystrybucją w formie cyfrowej monety opartej na mechanizmie kryptowaluty etherum. Worldcoiny dostawałby ten, kto wcześniej zeskanowałby sobie tęczówkę.
Również w tym przypadku sprawiedliwość wygląda inaczej, niż wyobraża sobie zwolennik egalitarnego społeczeństwa: 20 proc. worldcoinów zostało już rozdanych – 10 proc. trafiło do pracowników, kolejne 10 proc. – do inwestorów, m.in. funduszu venture capital Andreessen Horowitz, założyciela LinkedIn Reida Hoffmana czy twórcy kryptowalutowej giełdy FTX Sama Bankman-Frieda, który niedługo stanie przed sądem w USA za oszustwa. Jeśli worldcoin faktycznie wszedłby do obrotu i zyskał jakąkolwiek wartość rynkową, inwestorzy, którzy zgromadzili najwięcej monet, mogliby upłynnić dużą część aktywów wcześniej pozbawionych wartości.
To tylko testy
Kiedy w 2021 r. pierwsze informacje o Worldcoinie pojawiały się w mediach, pomysł spotkał się z ostrą reakcją. Schemat zaproponowany przez Altmana był bowiem zadziwiająco podobny do „Inicjatywy Q”, biznesu rozwijanego pięć lat wcześniej przez izraelskiego przedsiębiorcę Saara Wilfa. W 2018 r. Wilf zaczął testowo rozdawać kryptowalutę użytkownikom dołączającym do jego sieci płatniczej. Chodziło o to, by zapewnić jej jak największy obieg, a także sprawdzić mechanizm masowego zbierania danych osobowych w zamian za obietnicę tokenów. Eksperyment wkrótce zgromadził 10 mln użytkowników. Ostatecznie nigdy oficjalnie nie wystartował, więc osoby, które zapisały się na darmową walutę, nigdy jej nie otrzymały. – Worldcoin to jedna z najdziwniejszych inicjatyw, o jakich kiedykolwiek słyszałem – przyznaje Adam Haertle, specjalista ds. cyberbezpieczeństwa i autor serwisu ZaufanaTrzeciaStrona.pl. – Firma obiecuje, że będzie zbierać jedynie uproszczoną formę danych biometrycznych, podczas gdy na etapie testów – trwających od początku jej istnienia – gromadzi pełne dane. Rzekomo tworzy bazę danych całej ludzkości w celu lepszego uwierzytelniania obywateli, ale np. w Europie żadna instytucja finansowa nie będzie mogła skorzystać z jej usług, bo poziom identyfikacji użytkowników jest dalece niewystarczający – samo zapewnienie „unikalności – i powiązanie jej z adresem e-mail nie oznacza potwierdzenia tożsamości klienta. Zbieranie danych biometrycznych przypadkowych osób z biednych rejonów kuli ziemskiej nie wydaje się mieć żadnego celu – być może poza doskonaleniem algorytmów identyfikacji poszczególnych osób – przekonuje Haertle. Zaznacza, że sam nie przekazałby swoich danych biometrycznych, zwłaszcza w zamian za dziwne tokeny o nieznanej wartości.
Serię alarmujących wpisów o Worldcoinie już w październiku 2021 r. zamieścił na Twitterze Edward Snowden, który 10 lat temu ujawnił, że w ramach programu PRISM amerykańskie agencje wywiadowcze do spółki z firmami technologicznymi masowo inwigilują internautów (po publikacji tajnych danych uciekł z USA i dziś jest obywatelem Rosji). „Wygląda na to, że tworzą globalną bazę kodów i odsuwają od siebie podejrzenia, mówiąc: przecież skasowaliśmy skany” – napisał Snowden. – „Ale przecież zachowaliście «kody» odpowiadające skanom. Kody, które będą pasowały do przyszłych skanów”. Ostrzegał też twórców Worldcoina: „Nie katalogujcie gałek ocznych”.
– Wykorzystywanie danych biometrycznych powinno się odbywać ze szczególną ostrożnością i rozwagą. Ewentualny wyciek takich danych będzie skutkować dużym ryzykiem naruszenia praw i wolności – wyjaśnia Adam Sanocki, rzecznik Urzędu Ochrony Danych Osobowych, gdy pytamy, czy Worldcoin jest bezpieczny dla obywateli. Choć Altman i Blania nie mają co do tego wątpliwości, serwis TechCrunch.com ujawnił, że dane uwierzytelniające co najmniej siedmiu operatorów zaczęły krążyć w darknecie – skradziono je za pomocą złośliwego oprogramowania. Jak twierdzi portal, dostęp do pulpitu operatora nie wymaga żadnej formy uwierzytelniania dwuskładnikowego, które – zdaniem specjalistów – jest abecadłem bezpieczeństwa. W odpowiedzi rzecznik Worldcoina Jannick Preiwisch zapewnił TechCrunch, że żadne wrażliwe lub osobiste dane użytkownika nie zostały udostępnione ani naruszone.
Algorytm bez odwołania
Adam Sanocki przypomina, że w Europie obowiązuje rozporządzenie o ochronie danych (RODO), które pozwala na zbieranie danych biometrycznych tylko w określonych przypadkach. A warunkiem jest zgoda osoby, której one dotyczą.
Kiedy pytamy w Worldcoinie, czy ich rozwiązania respektują RODO, dostajemy zapewnienie, że projekt spełnia wszystkie wymogi. Łącznie z pozyskiwaniem zgody na przetwarzanie danych. Ta zgoda to zresztą dokument, który warto przeczytać. Stwierdza on np., że orb rejestruje nie tylko tęczówkę, lecz także całe oczy i twarz, a nawet mierzy temperaturę ciała. Można się oczywiście domagać, by start-up skasował dane po ich pobraniu. Ale wówczas trzeba być przygotowanym na ponowne odwiedziny operatora urządzenia, gdyby zmienił się algorytm. Takiej niedogodności nie doświadczą osoby, które wyrażą zgodę na przechowywanie danych. Te posłużą Worldcoinowi do dalszego trenowania algorytmów.
W mechanizmach działania firmy jest zaszytych więcej takich kruczków. Inny przykład – aby skorzystać z Worldcoina, trzeba się zarejestrować w aplikacji. Firma zapewnia, że nie wymaga danych osobowych: imienia i nazwiska, adresu e-mail, paszportu ani selfie. Przy rejestracji domaga się jednak dostępu do dysku Google użytkownika. Oficjalnie chodzi o kopię zapasową, by można było w przyszłości odzyskać aplikację. Komunikat straszy utratą dostępu do Worldcoina, choćby w przypadku zmiany smartfona. W formularzu zgody na przekazanie danych czytamy również, że mechanizm działania aplikacji nie jest jeszcze idealny. A to oznacza, że może popełnić błąd, uznając, że osoba, która dopiero chce się zapisać do projektu, istnieje już w bazie. Użytkownicy nie mają jednak możliwości zgłaszania firmie skarg ani kwestionowania ustaleń algorytmu. Akceptując dokument, wyrażają zgodę na zautomatyzowane podejmowanie decyzji. – Warto się zastanowić, czy przekazanie wielu informacji o sobie jest warte np. otrzymania rabatu lub dodatkowej usługi – przestrzega Adam Sanocki z UODO.
Pieszczoch inwestorów
Po pierwszej fali negatywnych komentarzy, w 2021 r., Altman napisał na Twitterze: „Zdecydowanie nie doceniłem instynktownej reakcji na wykorzystanie danych biometrycznych do weryfikacji tożsamości (…) Nie wyszło to w testach terenowych Worldcoin”. Później przekonywał jeszcze, że projekt jest we wczesnej fazie, a szczegóły jego funkcjonowania zostały ujawnione zbyt wcześnie.
Jak dotąd projekt Altmana kochają głównie inwestorzy – w maju tego roku ogłoszono, że otrzymał kolejną transzę finansowania – 100 mln dol. – a jego wycena podskoczyła do 3 mld dol. Subskrybentów przybywa jednak powoli – jak informuje strona Worldcoina, jest ich dzisiaj ok. 1,8 mln. Dla porównania ChatGPT zyskał 100 mln użytkowników w ledwie kilka tygodni.
Jednym z ograniczeń jest liczba orbów, które są niezbędne do zeksanowania tęczówki. Problemem jest również sytuacja międzynarodowa – Worldcoin nie może działać w Chinach i Rosji. Użytkownicy nie mogą się też rejestrować w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego, skoro to ojczyzna start-upu? Urzędnicy amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) odmówili odpowiedzi na pytanie o przyczyny. Nieoficjalnie słyszymy, że ma to związek z pozwami, które w czerwcu SEC złożyła przeciwko dwóm największym giełdom kryptowalutowym: CoinBase i Binance. Zdaniem komisji większość ich aktywów można zakwalifikować jako papiery wartościowe. A obrót nimi bez dochowania restrykcyjnych procedur jest w USA zabroniony. Jeśli Worldcoin wszedłby na amerykański rynek, prawdopodobnie podlegałby tym regulacjom. Sam Altman, wychodząc z auli Uniwersytetu Warszawskiego, prawdopodobnie po raz pierwszy mógł legalnie spojrzeć w swoją srebrną kulę i zeskanować tęczówki w zamian za walutę.
Worldcoin szuka więc rynków w Azji (Korea, Japonia), w Afryce (zwłaszcza Kenia) i w Europie. Na naszym kontynencie najwięcej osób zapisało się do projektu w Portugalii – nawet 1 proc. społeczeństwa. Nowi użytkownicy są rekrutowani m.in. w centrach handlowych i na technologicznych konferencjach. W Polsce skanowanie tęczówek oficjalnie jeszcze się nie zaczęło. Podczas wizyty Altmana w Warszawie jego współpracownicy przyznali, że czekają na zielone światło. Na razie działa tu niewielki zespół ds. badań i rozwoju. Worldcoin będą promować ludzie, którzy wcześniej pomagali się u nas rozgościć np. Uberowi. ©Ⓟ