Niezwykłe zainteresowanie sztuczną inteligencją (SI) wynika nie tyle z raptownego skoku technologicznego, jaki miał miejsce w ostatnim roku, ile raczej z szerokiego udostępniania narzędzi. Chat GPT i Midjourney zostały udostępnione za darmo. Co jednak ważniejsze, korzystanie z nich na podstawowym poziomie nie wymaga w zasadzie żadnych specjalnych kompetencji (inna rzecz, że nieumiejętne posługiwanie się nimi jest, z jednej strony, przyczyną kiepskich wyników, które są źródłem śmiechu i szyderstwa, a, z drugiej strony, przyczyną powstania nowego zawodu „prompt engineera”, specjalisty od skutecznego formułowania zapytań do SI). Nieomal każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych narzędziach wykorzystujących SI do tworzenia tekstów, obrazów, muzyki, filmów.

Upowszechnienie dostępu do zaawansowanych narzędzi spowodowało, że zadziwiająco aktualne okazały się pytania umiejscawiane dotychczas w obszarze futurologii lub nawet fantastyki naukowej. Nadziei towarzyszy obawa o stanowiska pracy. Amerykańska Gildia Autorów rozpoczęła niedawno strajk scenarzystów w Hollywood, a jednym z postulatów protestujących jest właśnie ochrona przed zastąpieniem ich pracy przez SI. Spektakularne wytwory SI sprawiają, że wracamy do spraw fundamentalnych, które przyzwyczailiśmy się traktować z pewnym lekceważeniem jako domenę teoretyzujących akademików: gdzie przebiega granica między dobrem a złem; tym, co ludzkie i nieludzkie.

Jedną z fundamentalnych kwestii, która na nowo staje się aktualna, jest kwestia praw autorskich i twórczości. Jak dotąd niewzruszoną zasadą jest przyznawanie ochrony prawnoautorskiej wyłącznie ludziom. Z tego powodu sądy ostatecznie odmówiły ochrony fotografiom powstałym w 2011 r. poprzez naciśnięcie spustu migawki przez makaka, mimo ustawienia sprzętu przez fotografa, Davida Slatera (medialna sprawa „małpiego selfie”). Czy zasada ta powinna się ostać także wobec wytworów SI, które przypominają ludzkie kreacje?

ikona lupy />
Michał Starczewski, radca prawny w BWHS Wojciechowski Springer i Wspólnicy / Media

Co ma chronić prawo autorskie?

Mówiąc o efektach pracy SI posługuję się pojęciem „wytworu”, a nie „utworu”. „Utwór” jest centralnym pojęciem z obszaru prawa autorskiego. W przeciwieństwie do niego „wytwór” nie przesądza, czy mamy do czynienia z przedmiotem ochrony prawnoautorskiej.

Skoro wytwory SI nie pochodzą bezpośrednio od człowieka, to nie ma podstaw, by przyznawać im ochronę jak utworom. Wątpliwość może wynikać z wysokiej jakości wytworów SI. Czy można odmówić ochrony czemuś tak dobremu? Dotykamy tu pewnego paradoksu prawa autorskiego: chroniona jest twórczość człowieka, niezależnie od jej jakości czy wartości artystycznej (zasada neutralności estetycznej).

Zejdźmy jeszcze jeden poziom głębiej: jakie dobro ostatecznie chcemy chronić prawem autorskim? Ewolucja nowożytnego prawa autorskiego od początków XVIII w. polega na rozszerzaniu przedmiotu ochrony. Rozszerzeniu ulegał także zakres podmiotów, którym przyznano prawa. Motywacje ekonomiczne były zawsze ważnym motorem zmian. Prawa miały najpierw chronić wydawców publikacji, zagrożonych upowszechnianiem się technologii druku i zachęcić ich do publikowania.

Obecnie ważnym celem prawa autorskiego jest zrównoważenie praw twórców, producentów, wydawców, ale także osób korzystających z utworów. W kontekście wytworów SI to z tej pespektywy należy interpretować przepisy, a także projektować ewentualne zmiany legislacyjne. Normy prawne powinny stwarzać warunki do rozwoju i inwestycji w nowe technologie, w taki jednak sposób, by stymulować pracę twórczą artystów. Wreszcie, być może najważniejszym beneficjentem norm powinno pozostać społeczeństwo.

Twórczość bez indywidualnego charakteru?

Utworem chronionym przez prawo autorskie jest każdy przejaw działalności twórczej człowieka o indywidualnym charakterze. Wytwory SI, zarówno teksty „pisane” przez Chat GPT, jak i obrazy otrzymywane przez Midjourney, wyglądają tak jakby były przejawem twórczości, ale czy rzeczywiście nimi są? Pytanie o twórczość jest pytaniem bardziej filozoficznym niż prawnym, choć prawo potrzebuje definitywnych odpowiedzi, z którymi filozofowie nie spieszą się. Romantyczny ideał twórcy-geniusza zderza się z koncepcją kolektywnego dokładania cegieł we wspólnych gmachu kultury. Ta druga koncepcja podkreśla zależność twórców od dokonań poprzedników. Nie byłoby „Etiudy rewolucyjnej”, gdyby Chopin nie przyswoił sobie dzieł Bacha, Mozarta lub Haydna.

Jeszcze bardziej zależność od poprzedników widać w dziełach twórców nieobdarzonych iskrą geniuszu. Przetwarzają, świadomie lub intuicyjnie, zastane wzorce, a efektem ich twórczej pracy jest często coś w gruncie rzeczy podobnego do utworów tego samego rodzaju. Nikt nie ma wątpliwości, że ich twórczość podlega ochronie. Jeśli twórczość polega na manipulowaniu istniejącymi wzorcami, to działanie SI może spełniać tę definicję.

Trudno jednak mówić o indywidualnym charakterze działalności SI, ponieważ SI nie może intelektualnie się zaangażować w swoją działalność. Nie ma osobowości, która mogłaby zostać odzwierciedlona w twórczości. Brak tej cechy przesądza w moim przekonaniu o tym, że narzędzia SI same bez udziału człowieka nie tworzą utworów chronionych.

Symfonia człowieka i maszyny

Od 2021 r. dostępne są nagrania X Symfonii Beethovena. W efekcie dwuletniej pracy kilkunastoosobowego zespołu wspieranego przez SI powstało dzieło, nad którym wielki kompozytor ledwo zdążył zacząć pracę. Nowa kompozycja została opracowana w postaci partytury i wykonana przez orkiestrę symfoniczną z Bonn.

Historia powstania X Symfonii pokazuje, w jaki sposób można korzystać z SI. Komputer stanowił wsparcie w tym, co robi najlepiej: niezwykle szybkim wykonywaniu obliczeń, analizie, szukaniu wzorców. Narzędzia SI stanowiły jednak tylko narzędzia, którymi posługiwali się ludzie, tworząc kolejne wersje partytury, doprowadzając ją do stanu, w którym mogła zostać wykonana przez artystów wykonawców.

Przyzwyczailiśmy się do daleko idących zmian fotografii w edytorach takich jak Photoshop (notabene w ostatnich dniach Adobe ogłosiło integrację SI z Photoshopem). Nie budzi wątpliwości, że prawa autorskie do zdjęć zmodyfikowanych w tym programie przysługują osobie, która posługiwała się nim. Zbadać należy, czy to osoba posługująca się cyfrowymi narzędziami stworzyła dzieło twórcze o indywidualnym charakterze. To odcisk jej osobowości znajdujemy w zmodyfikowanej fotografii. Nie inaczej jest z narzędziami SI.

Trenowanie SI

Status prawny wytworów SI to tylko jeden aspekt ochrony twórczości w kontekście generatywnej SI. Niemniej ważne jest to, czy dopuszczalne jest trenowanie algorytmów wykorzystując do tego chronione utwory – utwory twórców, którzy mogą zostać wyparci z rynku przez narzędzia „wykarmione” ich dziełami.

Tutaj z pomocą przychodzą przepisy o maszynowej analizie tekstów i danych (Text-and-Data-Mining, TDM). Ponieważ wykorzystywanie dużych zbiorów danych do maszynowej analizy budziło wątpliwości, dyrektywa Digital Single Market, reformująca unijne prawa autorskie, a wciąż nie wdrożona w Polsce, zawiera specjalne przepisy regulujące ten sposób wykorzystania na zasadach dozwolonego użytku. Co do zasady dyrektywa umożliwia takie wykorzystanie cudzych utworów pod warunkiem posiadania do nich legalnego dostępu. Dysponenci praw do utworów będą jednak mogli sprzeciwić się temu umieszczając odpowiednią informację w metadanych strony internetowej, w podobny sposób jak dziś odbywa się komunikacja z botami indeksującymi wyszukiwarek.

Czyje prawo?

Chat GPT, zapytany, komu przysługują prawa do jego wytworów, nie ma wątpliwości, że spółce OpenAI, która go stworzyła. Nie należy przykładać zbyt dużej wagi do tej oceny, ponieważ Chat GPT słynie z błędnych odpowiedzi.

Regulamin korzystania z usługi, zaakceptowany przez użytkownika, może być źródłem uprawnień dostawcy usługi. Tak zresztą często jest, zwłaszcza w przypadku usług dostępnych nieodpłatnie. Czy jednak w wyniku działania SI w ogóle powstaje utwór objęty ochroną prawnoautorską, który może być następnie przedmiotem licencjonowania?

Jeśli użytkownik będzie miał twórczy wpływ na osiągane efekty, to dzięki jego twórczemu wkładowi powstanie chroniony utwór. Jeżeli jednak udział użytkownika pozostanie czysto techniczny, pozbawiony twórczości, wydaje się, że wytwory SI nie powinny być uznawane w ogóle za utwory (chyba że będą stanowić modyfikację cudzych utworów, a nie tylko quasi-inspirację). Taka konkluzja otwiera szereg pytań o praktyczne aspekty obrony swoich praw, gdy będziemy otoczeni przez wytwory SI.

Michał Starczewski - radca prawny w BWHS Wojciechowski Springer i Wspólnicy.