Wystarczyły trzy kwartały, by Meta wypadła poza pierwszą dwudziestkę najwyżej wycenianych korporacji na świecie, a jej szef stał się dla firmy największym obciążeniem.
Wystarczyły trzy kwartały, by Meta wypadła poza pierwszą dwudziestkę najwyżej wycenianych korporacji na świecie, a jej szef stał się dla firmy największym obciążeniem.
Środa była armagedonem dla pracowników Meta Platforms. Firma, która jest właścicielem takich marek jak Facebook, WhatsApp i Instagram, ogłosiła, że zwolni 11 tys. osób – w sumie 13 proc. zespołu. Gigant zatrudniający dotąd 87 tys. ludzi chce w ten sposób obniżyć koszty działalności, bo 2022 r. jest najgorszym rokiem w jego historii. Analitycy uważają jednak, że Mark Zuckerberg pieniądze próbuje znaleźć nie tam, gdzie naprawdę wyciekają. I że to on sam jest dziś największym obciążeniem dla firmy.
Kiedy w maju 2012 r. Facebook wchodził na nowojorską giełdę, była to największa w historii oferta publiczna przeprowadzona przez spółkę internetową. Wcześniej rekord w tej kategorii należał do Google’a, który w 2004 r. zebrał z giełdy 1,7 mld dol. Spółka Zuckerberga pozyskała z oferty publicznej ok. 10 razy więcej.
Dziesięć lat póóźniej wystarczyły trzy kwartały, by Meta wypadła poza pierwszą „20” w rankingu najwyżej wycenianych korporacji według czasopisma „Fortune”, a sam Zuckerberg pożegnał się z klubem 10 najbogatszych ludzi na świecie. Najczarniejszym dniem dla giganta był 3 lutego, gdy wycena jego akcji spadła o 26 proc. Ustanowił tym samym rekord, jeśli chodzi o jednodniowy spadek wartości rynkowej amerykańskiej firmy. W sumie z korporacji wyparowało 200 mld dol., mniej więcej tyle, ile wynosi PKB Węgier. Samego Zuckerberga tąpnięcie kosztowało 29 mld dol.
Trend spadkowy utrzymywał się w kolejnych miesiącach. 26 października kapitalizacja Mety znów obniżyła się o jedną piątą – za jedną akcję trzeba było zapłacić 104,3 dol., tyle co w 2016 r. W pierwszym tygodniu listopada było jeszcze gorzej, bo wycena akcji spadła do 88 dol. Ostatni raz była tak niska w 2015 r.
Czarne chmury zebrały się nad firmą po tym, jak jej szef ogłosił na początku lutego, że w ostatnim kwartale 2021 r. Facebook po raz pierwszy odnotował spadek liczby dziennych aktywnych użytkowników. A to oni są jego paliwem – im więcej osób korzysta z platformy, tym więcej dopasowanych do nich reklam można sprzedać. Informacja wywołała wśród inwestorów panikę.
Jakby tego było mało, założyciel portalu przedstawił ponure prognozy finansowe na kolejny rok. Na horyzoncie majaczyła utrata ok. 10 mld dol. zysków z reklam. Wynikało to przede wszystkim z zaostrzenia wymogów dotyczących prywatności przez koncern Apple. Posiadacze urządzeń ze znakiem nadgryzionego jabłka uzyskali możliwość wysłania do aplikacji żądania, by nie wykorzystywały ich danych do celów reklamowych. Co więcej, pozycja Facebooka słabła na skutek rosnącej konkurencji w postaci chińskiego TikToka, który z miliardem użytkowników stał się szóstą najpopularniejszą na świecie platformą.
Pod koniec października Zuckerberg zaprezentował wyniki finansowe Mety za III kwartał 2022 r. Powiedzieć, że okazały się rozczarowujące, to nic nie powiedzieć. Zysk netto spółki wyniósł 4,4 mld dol. i był o 52 pkt proc. niższy niż rok wcześniej. Przychody z reklam spadły o 1 mld dol.
Na kondycję firmy Zuckerberga w 2022 r. cieniem rzucają się też skandale z ostatnich lat. W 2016 r. pracownicy Facebooka odkryli, że Rosjanie wykorzystują platformę, by wywrzeć wpływ na wybory w USA. Pomagała im w tym siatka trolli zlokalizowana w Petersburgu. Szacuje się, że fałszywe treści udostępniane przez konta powiązane z Rosjanami przed wyborami prezydenckimi obejrzało ponad 120 mln Amerykanów.
Wierchuszka firmy długo bagatelizowała problem. Nikt z kierownictwa nie zainteresował się raportami tworzonymi przez wewnętrzny zespół ds. bezpieczeństwa do czasu zwycięstwa Donalda Trumpa w 2016 r. Ale nawet wtedy nie przyznano, że spółka pozwoliła, by rosyjskie trolle grały na kandydata Partii Republikańskiej. Liczono, że sprawa ucichnie.
Ingerencja Moskwy w kampanię odbiła się firmie czkawką rok później. „The Observer” ujawnił wtedy, że wspierająca Trumpa firma Cambridge Analytica nielegalnie pobrała dane z ok. 50 mln kont na Facebooku (w dostępie do profili pomogła jej aplikacja oferująca quiz z testem osobowości). Sztab Trumpa wykorzystał następnie te informacje do podsuwania użytkownikom reklam wyborczych skrojonych pod ich zainteresowania i preferencje polityczne. Facebook wiedział o praktykach Cambridge Analytica od 2015 r., ale nie zrobił nic, by je przerwać.
Po ujawnieniu afery przez sygnalistę Christophera Wylie’a Mark Zuckerberg trafił po raz pierwszy na przesłuchanie w Kongresie. A w 2019 r. amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC) nałożyła na giganta 5 mld dol. grzywny za niezgodne z prawem posługiwanie się danymi użytkowników.
Kłopotów firmie przysporzyła też kolejna sygnalistka Frances Haugen, która w 2021 r. przekazała dziennikowi „Wall Street Journal” oraz Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd dokumenty spółki. Wśród nich były m.in. raporty z wewnętrznych badań i audytów, z których wynikało, że należący do Mety Instagram ma szkodliwy wpływ na dużą część najmłodszych użytkowników. W ankietach prowadzonych przez spółkę nastolatki przyznawały, że korzystanie z aplikacji źle działa na ich ocenę własnego ciała. Znaczny odsetek badanych przyznawał też, że trudno kontrolować im ilość czasu spędzanego na Instagramie. – Kierownictwo firmy wie, jak zabezpieczyć Facebooka i Instragram, ale nie wprowadza koniecznych zmian, bo stawia swoje ogromne zyski ponad dobrem ludzi – przekonywała Haugen podczas wysłuchania publicznego w Parlamencie Europejskim.
Dziennikarze wciąż odkrywają w materiałach dostarczonych przez Haugen nowe rewelacje na temat działalności spółki. Kilka dni temu serwis Gizmodo podał, że doszukał się dowodów na to, iż Facebook dopuszczał dezinformację szczepionkową na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa.
Gdy Facebook mierzył się z oskarżeniami o lekceważenie prywatności użytkowników i szerzenie dezinformacji, u jego boku wyrastali kolejni konkurenci. Początkowo strategia giganta polegała na przejmowaniu firm, które rzucały mu wyzwanie. O ile z Instagramem i WhatsAppem się udało (oba serwisy mają po ok. 2 mld użytkowników), o tyle nie ma na to szans z innymi rywalami. Drugie największe medium społecznościowe YouTube jest w rękach Google’a, a pozostałe platformy z pierwszej „10” (WeChat, TikTok, Weibo i QQ) należą do firm z Państwa Środka. Telegram to z kolei własność braci Durov, Rosjan rezydujących obecnie w Dubaju.
Mark Zuckerberg postanowił więc zastosować inne środki przeciw swoim konkurentom. W kwietniu 2022 r., czyli już po pierwszym załamaniu się kursu akcji spółki, „Washington Post” napisał, że Meta opłacała zewnętrzną firmę konsultingową, by ta oczerniała TikToka. Jej PR-owcy mieli wysyłać do mediów informacje udowadniające, że chińska platforma jest zagrożeniem dla amerykańskich dzieci. Jak się okazało, wiele niebezpiecznych trendów, na które wskazywali, miało swój początek na Facebooku. Smaczku sprawie dodaje to, że firma Targeted Victory, która pomagała szkalować TikToka, jest powiązana z Partią Republikańską.
W tym roku Zuckerberg zaczął też tracić kluczowych menedżerów. Na początku listopada z firmy odszedł Ajit Mohan, szef Meta na Indie, za którego firma zyskała tam 300 mln nowych użytkowników. Mohan przeniósł się do konkurencji – Snap Inc., właściciela Snapchata.
W czerwcu, po 14 latach, ze spółką pożegnała się Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna Mety i autorka sukcesu reklamowego firmy. W 2020 r., kiedy do wyścigu o fotel prezydenta stanął Joe Biden, mówiło się, że Sandberg – zdeklarowana demokratka – może dostać wysokie stanowisko w jego administracji. Marka Facebooka stała się jednak tak toksyczna, że po wyborach jeden z doradców nowego prezydenta miał tak skwitować ten pomysł: „Nie ma, kur…, mowy”.
Zaraz po Sandberg z pokładu zszedł Vivek Sharma, który kierował platformą Horizon, umożliwiającą dostęp do metawersum – kluczowego dla spółki projektu. Według doniesień amerykańskiej prasy Sharma nie chciał już mieć nic wspólnego z projektowaniem wirtualnego świata.
Problemy z regulatorami, zła prasa i konieczność ucieczki do przodu sprawiły, że Zuckerberg pod koniec 2021 r. postawił na jedną kartę i ogłosił wielki plan budowy metawersum. Nazwę firmy zmieniono na Meta, ogłoszono, że spółka zatrudni 10 tys. dodatkowych programistów do tworzenia wirtualnego świata.
W filmie „Iron Man 2” jest scena, w której Tony Stark, miliarder i superbohater, odkrywa nowy pierwiastek. Dokonuje tego, oglądając makietę miasta przygotowaną przez swojego ojca. Aby ją dokładnie zbadać, nakazuje swojemu wirtualnemu asystentowi – Jarvisowi – zeskanowanie jej w 3D. Dzięki temu Stark może dowolnie obracać odwzorowaniem, wyciągać i powiększać poszczególne elementy, które wirują przed jego oczami niczym hologram o wysokiej rozdzielczości, a także uzyskiwać dowolne analizy planu.
Dokładnie tak – zdaniem Marka Zuckerberga – ma wyglądać w przyszłości metawersum, fuzja świata wirtualnego i rzeczywistego. Metawersum aspiruje, by stać się wirtualnym biurem, ułatwiającym wspólną pracę nad projektami, ale także miejscem spotkań i wymarzonym domem. Twórca Facebooka ocenia, że za 10 lat stanie się naszą codziennością.
Marzenia? Być może. Jak podkreślają analitycy, Zuckerbergowi nie zostało wiele więcej. Jego firma osiągnęła już limit rozwoju. Facebook zdobył 2,96 mld użytkowników i nowych nie ma skąd pozyskać, nie mając dostępu do rynków chińskiego i rosyjskiego. Dorastające pokolenia internautów w pozostałej części świata coraz częściej spoglądają na serwis jak na przeżytek – w Stanach Zjednoczonych Facebook jest ulubionym tylko dla 2 proc. nastolatków. TikToka jako ulubione medium wskazuje dziś 38 proc. z nich.
Platformą służącą do łączenia się z metawersum miała być Horizon Worlds. Jej używanie bardziej przypominało wejście w świat Matrixa niż Marvela, bo wymagało całkowitego zamknięcia się w środku. Szybko stało się też źródłem żartów i kpin. A to śmiano się, że awatary w metaświecie wyglądały gorzej niż w grze „The Sims” wypuszczonej w 2000 r. A to wytykano, że nie mają nóg. Z kolei aktywiści na rzecz praw człowieka donosili o przypadkach nadużyć – np. molestowaniu awatarów. Dziennikarze ujawnili też, że Meta zarejestrowała patenty na urządzenia pozwalające rejestrować ruchy gałek ocznych czy mimikę twarzy użytkowników i dzięki temu tworzyć superprecyzyjne profile reklamowe. Efekt? Większość osób korzystających z Horizon Worlds porzuca platformę po miesiącu. Wirtualnych światów nie eksplorują nawet ich twórcy. „Jak użytkownicy mają je kochać, jeśli my ich nie kochamy?” – pytał jeden z nich w wewnętrznej notatce, która wyciekła do mediów.
Metawersum zbudowane według reguł Zuckerberga krytykują też jego najwięksi konkurenci – właściciel Twittera Elon Musk i CEO Apple’a Tim Cook. Obaj zwracają uwagę, że koncepcja nie jest innowacyjna, a w dodatku ma wysoki próg wejścia – aby zanurzyć się w Horizon Worlds, trzeba założyć gogle VR, a to duży i niewygodny sprzęt (który Meta sama produkuje). – Założenie telewizora na nos nie spowoduje, że wejdziesz w metawersum – drwił z koncepcji Zuckerberga Musk. Przy okazji zareklamował też swój produkt. Musk jest założycielem spółki Neuralink, która pracuje nad mikroczipami możliwymi do wszczepienia w ludzki mózg. Zdaniem miliardera jest to nieinwazyjne dla użytkownika urządzenie, które mogłoby pozwolić na prawdziwą fuzję cyberprzestrzeni i świata realnego.
W podobnym tonie wypowiada się Tim Cook. Według niego bardziej przydatna i przejrzysta byłaby wersja metawersum zbliżona do laboratorium Tony’ego Starka. – Ważne jest, aby ludzie rozumieli, czego używają. A naprawdę nie jestem pewien, czy przeciętna osoba potrafi wyjaśnić, czym jest metaverse – powiedział stacji CNBC. Dane Google Trends (serwisu z danymi na temat wyszukiwanych słów i fraz) to potwierdzają – już w marcu 2022 r. metaprojekt Zuckerberga mało kogo obchodził – technologia zniknęła z trendów wraz z innym popularnym tematem – NFT. „Prezes Meta Mark Zuckerberg może i chciałby przenieść świat do alternatywnej rzeczywistości, ale rozczarowujące wyniki za czwarty kwartał (2021 r. – red.) szybko przebiły jego metawersyjną bańkę” – powiedziała na początku tego roku Agencji Reutera Laura Hoy, analityk w Hargreaves Lansdown.
Pod koniec października Meta poinformowała, że w ostatnim kwartale Reality Labs, komórka odpowiedzialna za rozwój metawersum, przepaliła 3,67 mld dol., a w całym roku – 9,4 mld dol. Inwestorzy wpadli we wściekłość. Przedstawiciele Altimeter Capital Management, funduszu będącego właścicielem sporej części udziałów spółki, wysłali do Marka Zuckerberga list, w którym domagali się cięcia kosztów, zwłaszcza w obszarze budowy metawersum. Jako limit inwestycji wskazano 5 mld dol. rocznie. „Podczas gdy rośnie znaczenie sztucznej inteligencji, Meta inwestuje więcej w metawersum” – przypomnieli inwestorzy.
Tymczasem Mark Zuckerberg pokazał im środkowy palec. W komunikacie firma stwierdziła, że w przyszłym roku straty operacyjne Reality Labs „znacznie wzrosną”. „Po 2023 r. oczekujemy przyspieszenia inwestycji w Reality Labs, abyśmy mogli osiągnąć nasz cel, jakim jest zwiększenie ogólnych przychodów operacyjnych firmy w dłuższej perspektywie” – poinformowała Meta w komunikacie.
Nie ma mechanizmu, który pozwoliłby inwestorom skłonić Zuckerberga do zmiany kierunku. Choć założyciel spółki posiada jedynie 13 proc. akcji, w praktyce ma ponad 50 proc. głosów (dzieje się tak, gdyż Zuckerberg ma w swoim ręku uprzywilejowane aktywa). A dotychczasowa historia Facebooka każe przypuszczać, że jego założyciel nie zejdzie z raz obranej ścieżki. Jak zauważają kronikarze jego biznesu, od początku firmy dla Zuckerberga najważniejszy był produkt. Dopiero kiedy zatrudniono Sheryl Sandberg, udało się stworzyć sposób jego monetyzacji. A i to nie stało się bez kłód rzucanych pod nogi przez CEO. W książce „Brzydka prawda. Kulisy walki Facebooka o dominację” dziennikarki „New York Timesa” piszą, że Zuckerberg nie chciał słuchać Sandberg, więc ta musiała najpierw przekonywać do swoich koncepcji osoby, które mogły wywrzeć na niego wpływ.
Obserwatorzy podkreślają, że dziś w spółce brakuje osoby, która hamowałaby zapędy Marka Zuckerberga. I jeśli nic się nie zmieni, to może się okazać, że w nowym wspaniałym metaświecie na koniec zostanie sam. ©℗
Reklama
Reklama