Anonimowi haktywiści prowadzący cyberwojnę o wolność. Uderzają w reżimy jak i w demokratyczne państwa. W maskach rodem z komiksu "V jak Vendetta" rzucają wyzwanie niesprawiedliwym ich zdaniem decyzjom rządów, instytucji, firm. Od dwóch miesięcy prowadzą walkę z Rosją metodami, jakie uznają za najlepsze.
Od początku wojny stanęli od razu po stronie Ukrainy. Nie boją się uderzać w reżimy, mają w tym doświadczenie. Nie stronią jednak od walki na niższych poziomach. Wszystko w imię idei, czasem wbrew utartym schematom. Na podstawie historii i działań grupy został nakręcony film dokumentalny We Are Legion: The Story of the Hacktivists. Rozpalają wyobraźnię milionów, choć częściej to miliony dolarów drżą przed nimi, na kontach wielkich koncernów. Grupa Anonymous ma za sobą szereg akcji, które odcisnęły piętno nie tylko w sieci.
Anonymous - na początku były pranki
Jeśli sięgniemy do roku 2006 to działalność grupy Anonymous trudno uznać za górnolotną. Wykradanie kodów źródłowych do Norton Antivirus, wszechobecne pranki, ale i walka z neonazistowskimi programami w telewizji. Później za cel obierają sobie scjentologów. Pierwszy raz, kiedy uderzają w reżim na miejsce w 2009 roku podczas masowych, aczkolwiek brutalnie stłumionych przez rząd Teheranie, protestów młodych ludzi. Haktywiści wraz z The Pirate Bay i irańskimi hakerami założyli stronę z międzynarodowym poparciem dla protestujących, umożliwiającą im wymianę informacji. Oczywiście nie można powiedzieć, że atakowali tylko irańskich strażników rewolucji, równie intensywnie działali wobec polityki Izraela i jego poczynań w Palestynie.
Anonymous kontra YouTube. Potem Assange i WikiLeaks
Walczyli także z YouTube’em, który nie pozwalał na publikowanie na swojej platformie teledysków. „Wy nazywacie to piractwem. My nazywamy to wolnością” – wskazywali Anonymous, przesyłając na serwis tysiące pornograficznych filmów w proteście przeciwko działaniom firmy. Szybko jednak przerzucili się na front walki z wolnością w nieco ważniejszym obszarze. Pojawił się bowiem na scenie Julian Assange i WikiLeaks. Operacja Avenge Assange była odpowiedzią na działania korporacji i rządów wobec WikiLeaks oraz zatrzymanie w Wielkiej Brytanii twórcy tego portalu.
Anonymous wobec CIA, Watykanu, ZUS i ACTA
W międzyczasie rzucili się w wir walki zarówno z serwerami Amazona jak i popierali arabską wiosnę. Ich wrogiem stało się Sony z PlayStation 3 na równi z serwerami CIA. Szybko wielu hakerów, którzy nie mieli nic wspólnego z Anonymous, zaczęło się podpinać pod twarze znane z komiksu „V jak Vendetta”. Łatwo było się z nimi utożsamić, łatwo było się wśród nich ukryć. Wrogiem haktywistów mógł być każdy, byle był bogaty i miał nie do końca transparentne interesy. Przynajmniej zdaniem grupy Anonymous. Oberwało się koncernowi Monsanto, wielkim bankom, a Rupert Murdoch został przez nich uśmiercony. Przynajmniej w sieci. Watykan? Oczywiście, że był na ich celowniku. Co więcej, zaatakowano nawet strony ZUS-u czy NFZ. Wszystko przeciwko systemowi. Jednak w Polsce Anonymous najbardziej stali się rozpoznawalni dzięki protestom przeciw ACTA. To wtedy na manifestacjach pojawiły się znane już wszystkim maski, które są nieodłącznym elementem grupy haktywistów spod marki Anonymous. Przez kolejne lata grupa oczywiście także dawała o sobie znać, nawet po aresztowaniach prowadzonych przez CIA.
Wytoczenie dział przeciwko Putinowi
Historia walki Anonymous z Putinem sięga wiele lat przed inwazją, kiedy to haktywiści zaczęli działać w rosyjskiej przestrzeni internetowej w związku z fałszerstwami wyborczymi w Rosji oraz złym traktowaniem opozycji przez Kreml. Złamano wtedy między innymi zabezpieczenia strony partii Jedna Rosja. Nic dziwnego, że w trakcie inwazji rosyjskiej na Ukrainę stanęli po stronie Ukraińców. Od lutego 2022 roku uderzano w największe rosyjskie przedsiębiorstwa jak Rosnieft czy Gazprom. - Kolektyw hakerski Anonymous oficjalnie jest w stanie cyberwojny z Rosją — ogłosili aktywiści Anonymous na Twitterze dzień po inwazji. Wkrótce po tym, chwalili się przechwyceniem rosyjskich wojskowych systemów łączności. Zablokowali też dostęp do szeregu rządowych stron internetowych Rosji i Białorusi, w tym do rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Prawda ekranu, prawda wydruku
Prawdziwym majstersztykiem okazało się włamanie do wszystkich rosyjskich państwowych kanałów telewizyjnych, w wyniku czego pojawiły się w nich filmy przedstawiające wojnę na Ukrainie i wzywające Rosjan do przeciwstawienia się rosyjskiemu ludobójstwu w tym kraju. Donosiła o tym m.in. agencja Ukrinform. Rosjanie starali się odpowiedzieć na atak działaniem swoich hakerów, jednak rykoszetem dostali przedstawiciele Roskomnadzoru, rosyjskiej agencji odpowiedzialnej za monitorowanie, kontrolę i cenzurę rosyjskich środków masowego przekazu. Dane jej pracowników zostały ujawnione.
W ramach postępów rosyjskiej armii, która objawiała się głównie serią brutalnych mordów, kradzieży i gwałtów na Ukrainie, haktywiści robili, co mogli aby zepsuć dobre samopoczucie Rosjanom. Włamywali się w tym celu m.in. na monitoring Kremla. Równocześnie zasłynęli atakiem na drukarki tysięcy rosyjskich użytkowników i za ich pośrednictwem przesłali komunikat o kłamstwach putinowskiej propagandy wraz z instrukcjami, jak się przed nią bronić poprzez instalację specjalnego oprogramowania – informowała niedawno Polska Agencja Prasowa.
Anonymous i ślepa sprawiedliwość
Czy Anonymous uderzy znowu – z pewnością. Czy uderzy w Rosję i jej struktury – oczywiście, że tak. Czy nie zawaha się zaatakować ukraińskich serwerów państwowych, jeśli kiedykolwiek zagrożą wolności obywateli – bez mrugnięcia okiem. Haktywiści z grypy Anonymous walczą bowiem z przejawami dyskryminacji czy ograniczania swobód obywatelskich, zarówno ważnych dla społeczeństw w realnym życiu jak i użytkowników internetu. Niezależnie do barw państwowych, politycznych czy ideologicznych.