Nie myślmy o cyberbezpieczeństwie w kontekście informatyki – już dawno komputer obecny jest w każdej dziedzinie naszego życia. Pomyślmy o tym jako o kompleksowym pomyśle na edukację w nowoczesnym świecie – mówi dr Tomasz Gajderowicz* z Uniwersytetu Warszawskiego.

Tomasz Gajderowicz, adiunkt w Katedrze Ekonomii Edukacji i Pracy Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego / Agencja Wyborcza.pl
W dobie powszechnego korzystania z internetu przez dzieci i młodzież, informatyka w szkole to już za mało? Może powinniśmy bardziej skupić się na edukacji dzieci pod kątem cyberbezpieczeństwa?
Zdecydowanie tak. Powinniśmy się skupić na dwóch wymiarach edukacji w tym zakresie. Jeden to samo bezpieczeństwo dzieci w sieci – to jest coś, co nadal się kształtuje. Proszę zauważyć, że kiedy pojawiły się media społecznościowe, to na początku niewiele mówiło się o polityce prywatności. Dzisiaj jesteśmy już bardziej świadomi tego, jakie niebezpieczeństwa grożą nam, jeżeli zbytnio otwieramy się w internecie. Pamiętajmy, że świat kryminalny używa mediów społecznościowych do działalności przestępczej. A więc pierwsza rzecz to uczulanie dzieci na chronienie siebie i bliskich w sieci.
A drugi wymiar?
Druga i niemniej ważna kwestia to uczulenie na podatność na manipulację treściami – z tym w internecie mamy do czynienia na masową skalę. Widząc treści, które zalewają nas po wpisaniu dowolnej frazy w wyszukiwarce, łatwo przekonać się o tym, że podstawową umiejętnością, jaką powinien posiadać świadomy obywatel powinna być możliwość weryfikacji jakości informacji. Polska szkoła potrzebuje wzbogacenia o porządny program nauczania dzieci sceptycyzmu, oceny źródeł informacji, wybierania tego, co jest prawdą i dostrzegania nieprawdy. Jeżeli nie zaczniemy edukować dzieci i młodzieży pod tym kątem, to zaczną się powielać różne schematy manipulacji, o których słyszeliśmy chociażby przy okazji wyborów i referendów w innych krajach.
Jedyną drogą, żeby tego uniknąć – bo samego zjawiska nie da się zakazać ani realnie ograniczyć – jest nauczanie już od szkoły podstawowej przez szkołę średnią aż po studia wyższe tego, żeby weryfikować bardzo precyzyjnie każdą informację w sieci.
Jak mogłyby wyglądać takie lekcje cyberbezpieczeństwa?
To powinny być zajęcia praktyczne. Umiejętności wiązane z zachowywaniem bezpieczeństwa oraz weryfikowaniem treści można przekazywać w praktyce na dowolnym przedmiocie. Weźmiemy na przykład geografię – możemy poprosić młodzież o zbadanie aktualnej struktury produkcji różnych wyrobów przemysłowych. Można wpisać takie hasło w wyszukiwarkę i na ekranie pojawią się setki różnych artykułów. Sztuką jest nauczenie dzieci zadawania sobie określonych pytań. Po pierwsze, czy to jest opinia, czy to jest fakt? Po drugie, jeżeli to fakt, to co leży u jego podstaw. Chodzi o umiejętność dotarcia do badań i do danych, które znajdują się u podstaw danego twierdzenia. Ocena jakości tych danych i badań jest kolejnym krokiem w procesie weryfikacji informacji – tego da się nauczyć.
Nie myślmy o cyberbezpieczeństwie w kontekście informatyki – już dawno komputer obecny jest w każdej dziedzinie naszego życia. Pomyślmy o tym jako o kompleksowym pomyśle na edukację w nowoczesnym świecie. Perspektywa związana ze źródłami informacji jest dziś fundamentalnie inna niż przed czasami cyfrowej rewolucji. Zauważmy, że 20 lat temu, kiedy uczniowie mieli do przygotowania referat, musieli udać się do biblioteki i poszukać informacji w encyklopedii czy w innych materiałach. Był duży koszt znalezienia informacji, ale była ona zwykle dobrej jakości, później należało ją jedynie przetworzyć. Dzisiaj jest na odwrót. Koszt odszukania informacji jest zerowy, natomiast jej weryfikacja jest o wiele bardziej pracochłonna. To jedno z wyzwań dzisiejszego świata. Zwłaszcza że całe zło w sieci jest bardzo atrakcyjnie opakowane.
Cyfrowe kompetencje to kompetencje przyszłości?
Z całą pewnością. Żyjemy w świecie, który będzie jeszcze bardziej zmierzał w stronę digitalizacji. Myślę, że choćby w ciągu ostatnich dwóch lat pandemii, czyli nauki i pracy zdalnej, dokonała się absolutna rewolucja w tym zakresie. Wydaje się, że musimy iść z tym procesem znaczniej dalej, niż dzieje się to obecnie. Po za umiejętnością poruszania się w świecie cyfrowym, potrzebna nam jest umiejętność odnajdywania się w nowościach pojawiających się w tym świecie, podążania za tym światem. Dobra wiadomość jest taka, że technologie stają się coraz bardziej przystępne. Wiele umiejętności cyfrowych nie wymaga już od nas skupiania się na bardzo technicznych aspektach. Istotniejszy okazuje się sposób myślenia i rozumienia tego, za co odpowiedzialny jest dany algorytm, intuicyjnego poruszania się w cyfrowym świecie. Jeszcze kilka lat temu automatyczne algorytmy, sieci neuronowe były tylko dla zaawansowanych programistów. Dziś dostęp do zaawansowanych narzędzi jest coraz szerszy. Mądre wykorzystanie tego trendu to wielkie wyzwanie dla myślenia o lekcjach informatyki w szkołach.
Tomasz Gajderowicz, adiunkt w Katedrze Ekonomii Edukacji i Pracy Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, konsultant Banku Światowego, wiceprezes Fundacji Naukowej Evidence Institute. Uczestniczył w licznych projektach dotyczących badań preferencji wobec kształcenia i podejmowania pracy oraz sposobów stymulowania oferowania określonego wysiłku w obu tych obszarach. Specjalizuje się w implementacji nowoczesnych metod mikroekonometrycznych do analizy wewnętrznej i zewnętrznej motywacji w kształceniu i pracy zawodowej.