Powołanie operatora strategicznego w kształcie, jaki mamy w projekcie KSC, oznacza monopolizację obsługi sektora publicznego.

Z Piotrem Mieczkowskim, dyrektor zarządzający fundacji Digital Poland rozmowa Elżbieta Rutkowska
Czy Polska potrzebuje odrębnej sieci łączności strategicznej dla organów państwa?
Tak. Bo teraz żyjemy w tekturowym państwie. Polska od 30 lat nie wdrożyła radiowej łączności TETRA dla służb mundurowych i ratownictwa.
No przecież policja wdrożyła.
Policja ma TETRĘ tylko w czterech miastach, a potrzebna jest łączność ogólnokrajowa. Dlatego mówię, że to się nie udało. Z tym że teraz już na ten standard za późno, bo w międzyczasie świat poszedł dużo dalej – migrując na łączność szerokopasmową. To daje dodatkowe korzyści: internet rzeczy, informacje o lokalizacji. TETRA jest standardem na poziomie 2G: pozwala na połączenia głosowe i proste wiadomości tekstowe.
Czyli: źle, że nie wprowadziliśmy TETRY, ale już tego nie róbmy, idźmy dalej?
Właśnie. Tym bardziej że wszyscy szykują się już na standard 5G. Niestety w Polsce brakuje podmiotu, który by się tym sensownie zajął. To znaczy spotkał się przyszłymi użytkownikami sieci strategicznej – oprócz służb i administracji będzie z niej korzystał np. sektor energetyczny – i ustalił, czego potrzebują i jak im to zapewnić. Tak zrobiono w Korei Południowej.
Podmiot jest. Kwestią sieci strategicznej zajmuje się kancelaria premiera, która przejęła obowiązki resortu cyfryzacji. W styczniu tego roku wprowadziła do projektu nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) przepisy dotyczące tej sieci.
Tylko że z nikim ich nie konsultowano, pojawiły się znikąd jako klasyczna wrzutka. To jest właśnie problem: brakuje u nas dialogu, komunikacji. Każdy żyje w swoim świecie. Przygotowaniem gruntu pod taką sieć powinien się zająć transparentny zespół działający przy premierze. Z udziałem operatorów, ekspertów, branżowych stowarzyszeń, fundacji – jak nasza – i wszystkich zainteresowanych.
I ciągle wierzę, że w KPRM czy w Polskim Instytucie Ekonomicznym albo Polskim Funduszu Rozwoju zostanie dokonana rzetelna analiza techniczna i modelu biznesowego sieci strategicznej. Mówimy o inwestycjach wartych miliardy złotych. To trzeba naprawdę dobrze przygotować.
Analiza już jest. Wykonano ją dla projektu #Polskie5G Exatela, który właśnie chciałby zostać operatorem sieci strategicznej. Premier dostał wyniki w lipcu ub.r.
Tylko że minęło dziewięć miesięcy i ta analiza nadal jest tajna. To nie poprawia atmosfery wokół projektu KSC. Żeby było jasne: uważam, że przepisy o operatorze strategicznym powinny zostać uchwalone – choć nie w takim kształcie, jak obecnie. Co więcej, ten operator nie może według mnie działać tak, jak przewiduje to koncepcja #Polskie5G Exatela.
Dlaczego?
Sama idea powołania jednostki państwowej, która zajmie się łącznością strategiczną, jest słuszna. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Taki podmiot nie powinien np. posiadać częstotliwości ani infrastruktury – co przewiduje model #Polskie5G – tylko wykorzystywać zasoby sektora prywatnego, po przeprowadzeniu transparentnego konkursu.
Brzmi to tak, jakby operator strategiczny stanowił zagrożenie dla rynku.
W pewien sposób tak jest. Powołanie tego operatora w takim kształcie, jaki mamy dziś w projekcie KSC, oznacza bowiem monopolizację obsługi całego sektora publicznego. Zwłaszcza że zakres jego działalności jest szeroki, a lista podmiotów, dla których ma pracować, obejmuje właściwie wszystko, co podlega jednostkom samorządu terytorialnego i administracji rządowej. Oprócz kancelarii Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta, służb mundurowych i administracji rządowej mamy tu też obsługujące je urzędy, mamy jednostki samorządu terytorialnego i podlegające im instytucje… W ten sposób operator strategiczny de facto przejmie usługi telekomunikacyjne dla całego aparatu państwowego.
Niepokoi mnie też inna wrzutka w KSC – czyli pomysł przydzielania częstotliwości operatorowi hurtowemu bez konkursu.
Z tym że operator hurtowy i strategiczny to mogą być różne podmioty.
A może być ten sam. W każdym razie projekt nowelizacji przewiduje, że prezes UKE będzie mógł przyznać wybranemu przez siebie operatorowi pasmo 700 MHz, przeznaczone na sieć 5G. To jest niezgodne z Europejskim Kodeksem Łączności Elektronicznej, który stanowi, że częstotliwości powinny być dystrybuowane w otwartych procedurach selekcyjnych. To może być aukcja, przetarg, jakiś konkurs.
Ten zapis jest niebezpieczny z jeszcze innego powodu. Sieci hurtowe na świecie wdrożyło pięć państw: Rosja, Białoruś, Rwanda, Tanzania i Meksyk. Wszystkie okazały się klapą. Kenia zarzuciła taki plan po analizach, z pomysłu zrezygnowała też RPA.
W Meksyku np. stworzono taką sieć w standardzie 4G – Red Compartida, żeby walczyć z monopolistą mającym 70 proc. udziału w krajowym rynku telekomunikacyjnym. Ale stoi prawie pusta, operatorzy wirtualni nie chcą z niej korzystać. Kompletny niewypał.
Dlaczego to się nie udało?
Bo współdzielenie pasma z innymi operatorami utrudnia korzystanie z sieci i zarządzanie nią. Mówiąc w uproszczeniu: nie da się wtedy rozładowywać korków na drodze przez przeniesienie części ruchu na inną trasę. Sieć hurtowa jest więc złym rozwiązaniem z technologicznego punktu widzenia. A do tego kłóci się z liberalizacją rynku telekomunikacyjnego w Europie. Od lat 90. wszystkie kraje pozbywają się majątku w tym sektorze.
Ale we Francji państwo ma udziały w Orange, a w Niemczech państwo ma udziały w Deutsche Telekom.
To są resztówki. W Orange państwo ma 13,4 proc., a w DT – 31,9 proc. Państwo może być tam przegłosowane i żaden z tych rządów nie ma złotej akcji uprawniającej do wetowania strategicznych uchwał. W Hiszpanii Telefonica została całkowicie sprywatyzowana, tak samo BT w Wielkiej Brytanii. Spory udział ma jeszcze tylko Szwecja w Telii – 39,5 proc. W Europie jedynie w norweskim Telenorze państwo ma większość akcji – 54 proc. Z kolei złotą akcję – ale bez udziałów – zachowały sobie Włochy w Telecom Italia. W tej sytuacji tworzenie państwowego operatora w Polsce byłoby działaniem wbrew dominującemu trendowi rynkowemu.
Co więcej, w sferze łączności krytycznej zarówno państwa Europy Zachodniej, jak i np. Stany Zjednoczone współpracują z sektorem prywatnym i tam zamawiają usługi. Polega to na tym, że państwo kontroluje rdzeń sieci – zarządza więc jej mózgiem, m.in. nadając odpowiednie uprawnienia premierowi, policji i innym użytkownikom. Natomiast operatorzy prywatni zajmują się częścią radiową, czyli w uproszczeniu – rozsyłaniem sygnału. Przy takim rozwiązaniu państwo nie potrzebuje częstotliwości – dostarczają ich operatorzy, którzy wcześniej zdobyli rezerwacje w transparentnych procedurach.
Skoro sieć strategiczna jest w Polsce potrzebna i różnica zdań dotyczy tylko sposobu jej budowy, to czy nie możemy uznać, że projekt KSC to dobry początek, punkt wyjścia do dyskusji?
Trudno to uznać za dobry początek, jeśli autor projektu z nikim nie konsultował tych regulacji, nie przedstawił żadnych analiz i jeszcze zamierza przekazać częstotliwości bez wymaganej procedury. Jako obywatel czuję się zdruzgotany, że nasze państwo jest tak nietransparentne. Mogę sobie ściągnąć analizę ze Skandynawii czy Wielkiej Brytanii, jak tam rządy przygotowywały się do budowy sieci strategicznej – ale o polskiej niczego się nie dowiem. Projekt KSC stanowi więc jakiś początek, powiedziałbym jednak, że nie najpiękniejszy. Wszystko się toczy w mętnej wodzie.
A przecież potrafimy to zrobić lepiej. Polityka rozwoju sztucznej inteligencji w ciągu ostatnich dwóch lat była wielokrotnie konsultowana i Ministerstwo Cyfryzacji zaangażowało do jej przygotowywania także ekspertów i czynnik społeczny. Można? Można. Tak samo powinno to przebiegać w sprawie sieci strategicznej.
Sypie pan piasek w tryby. A tymczasem toczy się walka o pozycję Polski w transferze danych Wschód–Zachód. Prezes Exatela Nikodem Bończa Tomaszewski mówił w DGP, że między Europą Zachodnią a Azją możemy być albo korytarzem tranzytowym i nic z tego nie mieć, albo bramą – i czerpać profity z tego ruchu. Tak jak to jest na rynku energetycznym.
Gazociągi to jest obecnie nośny temat, ale porównanie nie jest trafione. Światłowody, sieci, cała infrastruktura telekomunikacyjna to całkiem co innego. Po pierwsze, nie toczą się wokół nich takie spory geopolityczne jak wokół Nord Streamu. Po drugie, mamy łączność satelitarną. Korzysta z niej np. Arabia Saudyjska. Nie kładąc gdzieś kabla, nie można więc skutecznie wykluczyć żadnego państwa z obiegu telekomunikacyjnego. Kolejna rzecz to charakter takiego transferu. Gaz idzie tylko tam, gdzie jest wysyłany – Putin odkręca kurek i śle go z jednej strony rury na drugą. A bity danych mogą wędrować w różne strony i to konsument decyduje, czy łączy się teraz z YouTube’em czy z serwisem TVP.
Istotną różnicą są tu możliwości zarabiania. W przypadku gazu płaci się za przesył przez terytorium danego kraju, natomiast przy światłowodach nie ma takiego myta. Płatności pojawiają się, gdy korzystający z transferu podłącza się do centrum danych. Nie ma znaczenia, gdzie jest kabel.
To według pana Polska nie zostanie centrum łączności?
Dzisiaj takie centrum w Europie to jest FLAP – Frankfurt, Londyn, Amsterdam, Paryż. Oprócz tego liczy się jeszcze Marsylia. Jeśli naprawdę chcemy odgrywać na tym polu istotną rolę, to powinniśmy zacząć od zagwarantowania inwestorom stabilnego prawa i korzystnych stawek podatkowych. Trzecim warunkiem są stabilne ceny zielonej energii. Bo podstawą przy utrzymaniu centrów danych jest chłodzenie. Jeśli się z tym uporamy, powinno się udać. Trzymam za nas kciuki.
Rozmawiała Elżbieta Rutkowska
Nowelizacja przepisów wyhamowała, a razem z nią aukcja 5G
Projekt nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) na dobre utknął w rządzie. To oznacza, że jeszcze bardziej opóźni się procedura przydziału częstotliwości na sieć komórkową piątej generacji.
Jak nas informuje kancelaria premiera, komitet Rady Ministrów ds. bezpieczeństwa narodowego i spraw obronnych – kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego – zajmie się nowelizacją KSC dopiero po świętach. Ten organ dokooptowano do ścieżki legislacyjnej projektu z powodu rozbieżności między KPRM a ministerstwami Sprawiedliwości i Aktywów Państwowych co do zadań operatora sieci komunikacji strategicznej.
Przepisy o powołaniu takiego podmiotu dopisano do nowelizacji w styczniu br., już po konsultacjach społecznych. Operator strategiczny – spółka Skarbu Państwa wyznaczona przez premiera – ma świadczyć usługi telekomunikacyjne organom rządu, administracji i samorządów.
To jeden z najbardziej kontrowersyjnych wątków nowelizacji. Duże emocje budzą też kryteria oceny ryzyka dostawców sprzętu do budowy sieci 5G. Od ich doboru zależy, czy operatorzy będą mogli kupować urządzenia od Huaweia. Te przepisy KSC mają kluczowe znaczenie dla aukcji pasma C na nową sieć. Są bowiem podstawą dla warunków cyberbezpieczeństwa, jakie w dokumentacji aukcyjnej Urząd Komunikacji Elektronicznej postawi operatorom ubiegającym się o rezerwację. Startu konsultacji zasad aukcji branża spodziewała się na początku roku. Teraz optymistycznym terminem jest II kwartał.