Część instalowanych na urządzeniu mobilnym aplikacji może mieć dostęp do danych poufnych. Coraz częściej zdarza się, że smartfon służy użytkownikowi do obsługi konta bankowego czy poczty służbowej. Dlatego eksperci przestrzegają, by ostrożnie instalować nowe programy – szczególnie te nieznanego pochodzenia.
– Należy zwrócić uwagę, do czego aplikacja chce mieć dostęp. Jeżeli instalujemy aplikację do tworzenia notatek, a chce ona mieć dostęp do kamery, do naszej książki adresowej, do GPS – to warto się zastanowić dlaczego. To już powinno wzbudzić pewne obawy i taką aplikację najlepiej jak najszybciej odinstalować – mówi Newserii Biznes Michał Kurek ekspert z Działu Zarządzania Ryzykiem Informatycznym EY.
Najbezpieczniejsze jest korzystanie z autoryzowanych sklepów z aplikacjami. W marketach dedykowanych systemom (App Store, Windows Store, Android Market) zazwyczaj znajdują się produkty sprawdzone. Ale ekspert radzi, by zawsze czytać warunki i listę rzeczy, do których dana aplikacja, chce mieć dostęp.
– Jeżeli ktoś prosi o zarejestrowanie na nasz komputer dodatkowo czegoś spoza repozytoriów aplikacji, prawdopodobnie jest to próba instalacji złośliwego kodu – twierdzi Kurek. – Hakerzy potrafią przemycić pewne nieautoryzowane furtki nawet w aplikacjach, które podlegają pewnej weryfikacji w sklepach.
Niestety, konsumenci coraz częściej sami dopuszczają hakerów do danych zgromadzonych w swoich telefonach. Dzieje się tak, gdy dobrowolnie likwidują bariery systemowe, które powinny chronić aparat przed atakami groźnych programów.
– Całkiem duży odsetek właścicieli telefonów komórkowych niszczy pewne zabezpieczenia oferowane przez systemy operacyjne; w przypadku Androida nazywa się to rootowanie telefonu. W związku z tym de facto każda aplikacja, która na takim telefonie zostanie zainstalowana, może mieć dostęp do danych przetwarzanych przez inne aplikacje – przypomina ekspert EY.