Nie zawiodą się właściciele mieszkań na wynajem, którzy z utęsknieniem czekali na nadejście sierpnia. To wtedy zaczyna się trwający zwykle do października tzw. wysoki sezon najmu. Wygląda na to, że ożywienie może być większe niż w czasach przed pandemią Covid-19.
Sierpień to tradycyjnie okres, w którym mieszkań poszukują przede wszystkim studenci, ale także rodziny z dziećmi w wieku szkolnym. W tym roku pandemia Covid-19 prawdopodobnie nie zakłóci tego rynkowego cyklu. 15 sierpnia minister edukacji i nauki zniósł czasowe ograniczenia funkcjonowania uczelni, co oznacza powrót do normalnego trybu studiowania. Wprawdzie ministerstwo zastrzegło, że ograniczenia mogą wrócić, jeśli jesienią wyraźnie wzrośnie liczba zachorowań na Covid-19. W grę wchodzi już jednak raczej studiowanie w trybie hybrydowym, a nie całkowicie zdalnym.
Rekordowy wysoki sezon najmu
Okazuje się, że wielu studentów nie czekało na decyzję ministra. Najwyraźniej uznali bowiem, że każdym tygodniem upolowanie okazji będzie coraz trudniejsze. W efekcie już w pierwszej połowie sierpnia rynek najmu bardzo się ożywił. Świadczą o tym dane firmy Mzuri, która zarządza wynajem przeszło 7 tys. mieszkań w imieniu ich właścicieli.
W lipcu Mzuri zawarła 441 umów najmu, zaś tylko w pierwszych 14 dniach sierpnia – 505 umów, w tym 226 rezerwacyjnych. Ponieważ w drugiej połowie sierpnia zainteresowanie ze strony najemców jest zwykle największe, firma spodziewa się, że w całym miesiącu wynajmie 765 mieszkań. Byłby to wynik o 73% lepszy od lipcowego. Tak dobrego wejścia w wysoki sezon najmu w Mzuri nie odnotowano nawet w czasach przed Covid-19. Ubiegły rok był nietypowy ze względu na niepewność najemców związaną z pandemią.
Największa od pięciu lat liczba zawieranych przez Mzuri umów wynika też po części z faktu, że przez ten czas rosła liczba mieszkań pod opieką tej firmy.
Z drugiej strony rynek najmu już wcześniej zaczął wychodzić z dołka. W pierwszym półroczu 2021 r. Mzuri zawarła ponad 2,3 tys. umów najmu, czyli o 77% więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem. Niemal co trzeci nowy najemca jest cudzoziemcem (najczęściej obywatelem Ukrainy).
W Mzuri podkreślają równocześnie, że od kwietnia mniej najemców rezygnowało z najmu, co w ubiegłym roku było istną plagą (choć wiąże się to z zapłaceniem kary). Ponadto jeszcze na początku roku tylko jedna trzecią umów była zawierana na standardowy okres 12 miesięcy. Aż dwie trzecie właścicieli, choć niechętnie, to jednak musiało się zgodzić na zawarcie umowy na okres krótszy niż rok. W skrajnych przypadkach nawet na dwa miesiące. Obecnie proporcje się odwróciły. Świadczy to o tym, że najemcy są pewniejsi jutra.
O rosnącym popycie na mieszkania na wynajem może też świadczyć kurcząca się liczba ofert.
Serwis Unirepo, który analizuje oferty nieruchomości w 38 portalach ogłoszeniowych zwraca uwagę, że ogromną większość ofert mieszkań na wynajem stanowią duplikaty, czyli oferty, które pojawiają się w wielu portalach ogłoszeniowych. Nawet wtedy, gdy Unirepo odnotował wzrost liczby ogłoszeń, to okazywało się unikalnych ofert mieszkań na wynajem było coraz mniej.
Wygląda więc na to, że przy okazji przedłużania umów najmu część właścicieli zaczęła podnosić czynsze.
Rosną koszty utrzymania mieszkań
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku z powodu pandemii COVID-19 (m.in. przejścia uczelni na tryb zdalny), gwałtownie spadł popyt na mieszkania na wynajem. W efekcie spadły czynsze m.in. w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu. Z raportów AMRON-SARFiN wynika jednak, że w pierwszym kwartale 2021 r. spadki czynszów były już tylko symboliczne (ok. 1%), ale już w drugim kwartale czynsze nieznacznie poszły w górę w Katowicach, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu.
Z drugiej strony, takie podwyżki nie rekompensują właścicielom mieszkań skutków inflacji, która w lipcu wynosiła 5%. Ponadto rosły wynagrodzenia najemców, co oznacza, że – przynajmniej statystycznie – dostępność mieszkań na wynajem, czyli relacja czynszów do zarobków, trochę się poprawiła. Np. w Krakowie w czerwcu przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw było aż o 12% wyższe niż w styczniu. Niestety, w innych największych miastach wzrost płac nie nadążał za inflacją. W praktyce udział wydatków za mieszkanie w budżetach domowych najemców wzrósł m.in. z powodu wysokich podwyżek opłat niezależnych od właścicieli mieszkań. Najbardziej dotkliwe dla najemców były podwyżki opłaty za śmieci. Według GUS przez rok opłata śmieciowa wzrosła średnio aż o 23,1%! Z kolei rachunki za energię elektryczną wzrosły o 9,5%. „Tylko” o 2,8% podrożała woda, a o 4,7% - ścieki.