Małe i średnie przedsiębiorstwa, wchodząc na zagraniczne rynki, coraz chętniej sięgają po zabezpieczenia transakcji w postaci ubezpieczeń. Na najbardziej niepewnych terenach trudno się obejść bez pomocy państwa.
Małe i średnie przedsiębiorstwa, wchodząc na zagraniczne rynki, coraz chętniej sięgają po zabezpieczenia transakcji w postaci ubezpieczeń. Na najbardziej niepewnych terenach trudno się obejść bez pomocy państwa.
W I półroczu wartość eksportu osiągnęła 80 mld euro i była o 5,4 proc. wyższa niż rok wcześniej. Wbrew wcześniejszym obawom kryzys rosyjsko-ukraiński nie zahamował rozwoju polskich firm na rynkach zagranicznych. Ale przypomniał naszym przedsiębiorcom o ryzyku, z jakim nie mieli dotychczas do czynienia w bezpośrednim sąsiedztwie Polski. Jak sobie z nim radzić?
– Rodzimy eksporter, chcąc ubezpieczyć należności, ma do wyboru kilka różnych firm, ale jeśli idzie o ubezpieczenie od ryzyka politycznego, to przedsiębiorcom zostaje tylko Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych – twierdzi Paweł Ochwat z kancelarii brokerskiej Asysta.
Przyznają to sami przedsiębiorcy. Według nich bez wsparcia rządowych instytucji trudno zarówno finansować transakcje handlowe, jak i je zabezpieczać.
– W Polsce szczególnie trudno o instytucje gotowe finansować eksporterów. Stale robią to dwa, może trzy banki. Problem dotyczy szczególnie sektora budowlanego – wylicza Jan Mikołuszko, przewodniczący rady nadzorczej Unibepu. Dodaje, że komercyjne instytucje finansowe szczególnie obawiają się rynków spoza Unii Europejskiej.
– Na rynkach europejskich interesy robi się dużo prościej. Tu wystarczają nam zwyczajne gwarancje bankowe – dodaje Łukasz Paśnik, kierownik działu trade finance spółki Famur. – Tymczasem na każdym rynku partnerzy handlowi oczekują kompleksowych rozwiązań. Nie tylko dostarczenia produktu, ale również finansowania – odroczonych płatności, zapewnienia finansowania nawet na 10–12 lat. My, eksporterzy wysyłający towary na odległe rynki, nie mamy innego partnera niż KUKE, który podjąłby się takiego ryzyka dodaje Paśnik.
Bankowcy twierdzą, że to nieprawda, że nie są zainteresowani finansowaniem eksportu. Problemem banków są limity zaangażowań na każdego klienta. Banki deklarują, że są w stanie finansować własnymi siłami transakcje krótkoterminowe, do 2 lat. Przy dłuższych terminach oczekują podziału ryzyka, czyli partycypacji w transakcji KUKE, Banku Gospodarstwa Krajowego.
KUKE prowadzi ubezpieczenia eksportowe gwarantowane przez Skarb Państwa, co oznacza, że rząd część ryzyka przejmuje na siebie. Robi to dlatego, że w Polsce jest bardzo słabo rozwinięty rynek ubezpieczeń komercyjnych. Działalność korporacji skupia się na ubezpieczaniu należności z tytułu sprzedaży towarów i usług z odroczonym terminem płatności, a także na udzielaniu gwarancji ubezpieczeniowych. Polisa ubezpieczeniowa chroniąca przed brakiem płatności kontrahenta to tylko jeden z elementów oferty KUKE. W pakiecie przedsiębiorca otrzymuje ocenę ryzyka kontrahenta, branży i rynku. Ponadto korporacja monitoruje ryzyko, a w przypadku problemów prowadzi bezpłatną windykację.
Z kolei BGK w ramach Rządowego Programu Wspierania Eksportu udziela zagranicznym nabywcom (bezpośrednio lub poprzez bank nabywcy) kredytów finansujących kontrakty eksportowe na zakup polskich towarów i usług. Pieniądze wypłacane są bezpośrednio krajowym eksporterom, a zagraniczni nabywcy po dostawie towaru lub usługi dokonują spłaty kredytów. BGK ubezpiecza te kredyty w KUKE.
Zarówno przedstawiciele KUKE, jak i BGK przyznają, że przed ryzykiem międzynarodowych transakcji chronią się przede wszystkim średnie i duże firmy. Świadczą o tym dane za 2013 r., z których wynika, że udział ubezpieczonego w KUKE obrotu eksportowego realizowanego na warunkach kredytowych w stosunku do wartości eksportu Polski ogółem wyniósł 2,2 proc.
Małe firmy z gwarancji korzystają rzadziej. Powód: koszty takiej oferty. Tymczasem dla takich firm pomoc ubezpieczyciela może być jeszcze bardziej przydatna niż w przypadku dużych graczy. Ci ostatni są w stanie wytrzymać nawet silne wstrząsy. Dla małego przedsiębiorstwa jeden problematyczny kontrahent może oznaczać zakończenie działalności.
Jak jednak mówi Adam Czerwiński, zastępca dyrektora handlowego w Coface, ubezpieczanie należności cieszy się coraz większą popularnością wśród małych i średnich przedsiębiorstw. Przed dwoma laty firma zdecydowała się na przygotowanie produktu ubezpieczeniowego skierowanego właśnie do takiej grupy przedsiębiorstw. – Obecnie pracujemy nad nowym rozwiązaniem, które będzie jeszcze bardziej przyjazne i intuicyjne w obsłudze – twierdzi Czerwiński. Firma chciałaby, aby nowa usługa trafiła do takich firm, które dotychczas nie sięgały po ubezpieczenia. Ma być tak prosto, że składkę ubezpieczeniową klient wyliczy sobie sam w ciągu kilku minut, czego podobno nie oferuje nikt inny na rynku. Jak będzie w rzeczywistości, poczekamy do wprowadzenia produktu.
Z kolei EulerHermes oferuje polisy uniwersalne, które obejmują sprzedaż realizowaną przez ubezpieczonego przedsiębiorcę na wszystkich rynkach, na których operuje, bez konieczności odrębnego ubezpieczenia eksportu. Jak mówi Tomasz Starus, członek zarządu firmy odpowiedzialny za ocenę ryzyka, koszt ubezpieczenia zależy m.in. od obrotu, struktury sprzedaży firmy czy otoczenia, w którym działa.
– Składka jest kalkulowana indywidualnie, zależy też od wybranych opcji ochrony, ale zaczyna się już od kilkuset złotych w skali miesiąca – podkreśla Starus.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama