W warszawskim salonie pokazowym producenta manekinów z Małopolski można się poczuć jak w domu towarowym podczas inwentaryzacji. Dziesiątki manekinów w rozmaitych pozach i kolorach stoją obok siebie. Wśród nich gdzieś pod ścianą stoi kopia człowieka, jak żywy, oczywiście z laminatu poliestrowo-szklanego połączonego z silikonami, uczesany i ubrany jakby miał zaraz podejść. To ozdoba warszawskiego showroomu firmy MGT Corp. i powód do dumy jej głównego właściciela Andrzeja Kuczary. Ale ten biznes żyje z czegoś innego. Gros z 10 tys. produkowanych rocznie przez MGT Corp. manekinów, torsów i popiersi trafia do sklepów. Dla czterdziestolatka Andrzeja Kuczary, absolwenta technikum, manekinowy biznes zaabsorbował jego życie. Dwadzieścia lat temu startował wspólnie z bratem, adaptując na pomieszczenia produkcyjne jego budynki gospodarcze w Radziszowie. Na początek to wystarczało, na starcie zakład zatrudniał około 10 osób i swoją pierwszą produkcję sprzedawał do Belgii pod pierwszą marką – Kuczara Manekiny. – Tak się zaczęło, do dziś nadal sprzedajemy nasze produkty także pod marką Kuczara Manekiny – mówi Kuczara.
Dziś podkrakowska firma zatrudnia 30 osób, a blisko 30 proc. swojej produkcji eksportuje do niemal wszystkich krajów europejskich oraz do Afryki i Azji. Odbiorcami w Polsce i za granicą są przede wszystkim sieciowe sklepy odzieżowe, ale nie tylko, są też teatry, muzea i kościoły.
Jak przyznaje nasz rozmówca, produkcja manekinów wymaga precyzji, ale oparta jest na tradycyjnych technologiach. Wciąż jednak trzeba udoskonalać receptury i dopracowywać wykończenie. Bazą materiałową jest jednak ten sam surowiec, czyli żywica poliestrowa i mata szklana. Najbardziej skomplikowanym procesem jest wykonanie odpowiednich form. W tym celu MGT Corp. zatrudnia rzeźbiarzy. Większość produkcji wykonywana jest ręcznie.
– Produkujemy towar ze średniej półki cenowej. Nasz manekin sklepowy kosztuje około 1 tys. zł, figury do muzeów około 10 tys. zł sztuka, a kopia personalna taka jak stoi w salonie 35 tys. zł – zdradza Kuczara.
Dla Kuczary konkurencją jest wyłącznie import, w kraju nie ma rywali. Ale stwierdza, że w tym biznesie też jest wielkie ryzyko. Po pierwsze, odbiorcy są bardzo wymagający, moda zmienia się tu bardzo szybko. I po wtóre, koniunktura w tym biznesie bardzo zależy od nastrojów konsumentów, od tego czy chodzą na zakupy do dobrych sklepów czy też coraz więcej z nich zagląda do tzw. ciucholandów, gdzie manekiny są niepotrzebne, wystarczy stojak z wieszakami lub zwykły kosz. Martwi go też trwałość jego produktów. – Oferujemy produkty o najwyższej jakości i wysokim standardzie, których trwałość zagwarantowana jest na wiele lat eksploatacji – chwali swoje manekiny.
Andrzej Kuczara zarządza firmą wraz z dwoma osobami – Agnieszką Kądziołą i Elżbietą Stanek. Razem tworzą zespół, który dba o rozwój firmy – MGT Corp., która stworzyła markę Manekiny Polska i jest połączona z Kuczara Manekiny w Radziszowie.
Nigdy nie bał się kredytów bankowych, firma cały czas lokalowo się rozbudowuje. Nie tylko lokalowo, ale i pod względem asortymentu. Teraz zamierza bardziej zdecydowanie wejść na pole indywidulanie projektowanych akcesoriów sklepowych, nie ograniczać się do manekinów. – Zobaczymy, czy to wypali – mówi. Ale z natury jest optymistą i nie obawia się przeciwności.
Poza prowadzeniem firmy najwięcej czasu zabiera mu prowadzenie Fundacji „Aby żyć”. Fundacja „Aby żyć” została powołana w celu propagowania w Polsce profilaktyki zagrożeń chorobami zakaźnymi układu nerwowego. Głównie skupia się na profilaktyce chorób wywołanych przez meningokoki i pneumokoki oraz wirusa kleszczowego zapalenia mózgu. Fundację założył pięć lat temu ze względów osobistych.
Kamienie milowe sukcesu
Unikalna w skali kraju produkcja
Wysoka jakość ręcznego wykonania
Wieloletni zespół współpracowników
Wysoki udział eksportu