- Dobrze by się stało, gdyby prace nad nowelizacją kodeksu postępowania cywilnego oraz ustawy o terminach zapłaty toczyły się razem i podlegały pod jeden resort - mówi w wywiadzie dla DGP Kamil Goral, UKSW, ekspert Rady Gospodarczej Strefy Wolnego Słowa.
Zajmuję się prawem gospodarczym od kilku lat i już co najmniej kilku ministrów opowiadało przez ten czas, jak zwalczą zatory płatnicze. Teraz znów o tym słyszymy. To te zatory są czy ich nie ma, bo komuś udało się z nimi wygrać?
Niestety są i wiele wskazuje na to, że jest to obecnie najpoważniejszy problem dla wielu małych i średnich polskich przedsiębiorstw. Zator płatniczy, wbrew obiegowej opinii, nie polega jedynie na tym, że nabywca towaru opóźnia się z zapłatą. Rzecz w tym, że jeśli on się opóźnia, to sprzedawca nie ma pieniędzy na regulowanie swoich zobowiązań. Powstaje domino, które często doprowadza do upadłości kilku firm. A zaczyna się od jednej nieopłaconej w terminie faktury...
/>
Ale czy z zatorami płatniczymi da się walczyć przez zmiany legislacyjne?
Bez wątpienia największe znaczenie ma koniunktura gospodarcza. Wszelkie dane statystyczne pokazują, że polscy przedsiębiorcy częściej regulują swe zobowiązania w terminie, gdy sytuacja gospodarcza w kraju jest dobra.
Pewien odsetek niezapłaconych faktur nie ma jednak nic wspólnego z sytuacją gospodarczą. Po prostu nadal niektórzy uważają, że wskazany i umówiony wcześniej termin można traktować z przymrużeniem oka; że nic się nie stanie, jeśli zapłata będzie opóźniona o tydzień, miesiąc, a niekiedy nawet pół roku. I w takich przypadkach lepsze przepisy rzeczywiście mogłyby pomóc.
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii opublikowało zieloną księgę na temat zatorów. Ma być wstępem do dyskusji o kierunku zmian legislacyjnych. Pojawia się w niej postulat do dyskusji, czy należałoby wprowadzić ustawowe, obligatoryjnie stosowane, maksymalne terminy zapłaty. To dobry pomysł?
Uważam, że maksymalne terminy powinny obowiązywać, gdy nabywcą jest podmiot publiczny. To właśnie Skarb Państwa powinien dawać dobry przykład przedsiębiorcom. Ale w relacjach biznes-biznes moim zdaniem lepszy jest model szerokiej swobody kontraktowej. Jestem przeciwnikiem tego, by państwo mieszało się do umowy pomiędzy przedsiębiorcami.
Jeśli nie będzie się mieszało, duży gracz rynkowy zawsze oskubie mniejszych. Bo ci choć będą niezadowoleni, to i tak będą potrzebowali rynku zbytu na swój towar.
Dlatego o zmianach myśleć trzeba. Przykładowo dobrym pomysłem byłoby stworzenie publicznego rejestru „stale zalegających z płatnościami”. Oczywiście przeciętny rolnik nie zrezygnuje ze sprzedaży marchwi do hipermarketu, który znalazłby się w takim rejestrze. Ale byłby to świetny sposób tworzenia presji społecznej na nieuczciwych przedsiębiorców. Płacące w terminie firmy mogłyby się chwalić tym, że one działają zgodnie z prawem, podczas gdy ich konkurencja nie. Zapewne większość czytelników pamięta sytuację sprzed wielu lat, gdy w mediach szeroko mówiono o złym traktowaniu pracowników w jednej z sieci marketów. Do dziś o tym pamiętamy. A spółka prowadząca sieć sklepów dostrzegła, że nie ma nic gorszego niż zła renoma. I teraz jest wśród tych przedsiębiorców, którzy traktują swych pracowników z szacunkiem.
Radosław Płonka, ekspert BCC, powiedział mi niedawno, że działania MPiT zmierzające do nowelizacji ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych nie mają większego znaczenia. Problemem – jego zdaniem – jest przewlekłość w rozpoznawaniu spraw w sądach.
Zgadzam się w stu procentach. Niezależnie od tego, co znajdzie się w ustawie o terminach zapłaty, nadal będą powstawać spory między przedsiębiorcami. A jeśli na wyrok w nieskomplikowanej sprawie trzeba czekać rok, a niekiedy dwukrotnie dłużej, to w praktyce wielu przedsiębiorców prędzej ogłosi upadłość, niż doczeka korzystnego dla siebie orzeczenia.
Warto pamiętać, że resort sprawiedliwości pracuje obecnie nad nowelizacją kodeksu postępowania cywilnego, której założeniem jest przyspieszenie procesu, w tym także gospodarczego. Myślę, że dobrze by się stało, gdyby prace nad nowelizacją k.p.c. i ustawy o terminach zapłaty toczyły się razem i podlegały pod jeden resort.
MPiT zastanawia się również, czy możliwość nakładania kar administracyjnych dla największych leserów nie podziałałaby mobilizująco.
Mogłoby tak rzeczywiście być. Ale mimo to jestem przeciwny temu pomysłowi. Ustawodawca często stara się rozwiązywać problemy poprzez tworzenie nowych administracyjnych kar pieniężnych. Na ogół w ocenie skutków regulacji pomija się jednak realny koszt wprowadzania tego typu przepisów. Pamiętać bowiem należy, że od decyzji o nałożeniu kary można się odwołać do sądu. Przedsiębiorca miałby prawo do rozpoznania sprawy przez sąd pierwszej instancji oraz drugiej. W grę wchodziłaby również skarga kasacyjna. Większość ukaranych – tym bardziej że można przypuszczać, iż byłyby to większe firmy, z reguły korzystające na bieżąco z obsługi prawnej – zapewne wykorzystałaby prawo do sądu. I tu warto postawić pytanie: czy dobrym sposobem na walkę z zatorami płatniczymi, których jedną z przyczyn jest wolne rozpoznawanie spraw w sądach, jest wprowadzanie rozwiązań, które doprowadzą do zwiększenia wpływu spraw do tychże sądów?