W telewizji mamy obecnie ok. 3,1 tys. pracowników etatowych i ponad 7 tys. współpracowników. W różnym trybie pożegnaliśmy się ostatnio ze 105 osobami. Proces przeglądu kadr trwa – mówi Daniel Gorgosz, dyrektor Biura Spraw Korporacyjnych Telewizji Polskiej, likwidator spółki*.

Zacznijmy od początku. Pod koniec grudnia minister Bartłomiej Sienkiewicz postawił Telewizję Polską w stan likwidacji. Jak to się stało, że to pan został likwidatorem?
ikona lupy />
dr Daniel Gorgosz, dyrektor Biura Spraw Korporacyjnych Telewizji Polskiej, likwidator spółki* / Materiały prasowe / fot. Arsen Petrovych/Materiały prasowe

W latach 2010–2016 pracowałem w spółce m.in. na stanowisku dyrektora ds. administracyjnych, znam jej strukturę i potrzeby. Zostałem zarekomendowany ministrowi przez radę nadzorczą. Dowiedziałem się o tym podczas rozmowy z jej członkami.

W TVP mamy sytuację odmienną niż w Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej. W tamtych spółkach to nowi prezesi objęli funkcję likwidatorów. Dlaczego to pan, a nie Tomasz Sygut, znalazł się na tym stanowisku?

Telewizja Polska jest trochę inną spółką. Tomasz Sygut, który 19 grudnia 2023 r. został powołany na prezesa, miał się zajmować stricte sprawami antenowymi. Jego rolą jest przywrócenie renomy TVP, zwłaszcza w obszarze informacji. Z kolei ja, jako dyrektor Biura Spraw Korporacyjnych, miałem sprawować nadzór nad organizacją spółki. Likwidacja wymusiła na nas objęcie nowych stanowisk, choć część zadań pozostała podobna.

Co więc należy do pana zadań jako likwidatora?

Moją główną misją jest likwidacja patologii, które zrodziły się w spółce przez ostatnie lata.

„Likwidacja patologii” nie brzmi jak likwidacja spółki. Rację mają więc posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy podkreślają, że cały proces ma charakter wyłącznie pozorny.

Nie jest pozorny. Proces likwidacyjny w spółce trwa, choć wcale nie musi zakończyć się likwidacją. Przygotowujemy plany audytów – zarówno w zakładzie głównym, jak i w oddziałach terenowych, przeprowadzamy restrukturyzację spółki, optymalizujemy wydatki. Minister może odwołać likwidację w dowolnym momencie. Tak może się stać, gdy – na przykład – uda się zrestrukturyzować spółkę i wyciągnąć ją z trudnej sytuacji finansowej oraz zapewnić stały i stabilny model finansowania.

W ostatnich latach TVP otrzymała kilka miliardów złotych z budżetu. Z czego wynika ta trudna sytuacja?

To prawda, od 2017 r. TVP otrzymała ponad 9,5 mld zł z tytułu rekompensat (za ubytki wpływów abonamentowych – red.). Te pieniądze poprzednie władze spółki wydawały jednak na bieżąco. Nie było żadnej poduszki finansowej. Gdy w grudniu prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę okołobudżetową, a w styczniu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wstrzymała wypłatę środków z opłaty abonamentowej, okazało się, że pieniędzy na funkcjonowanie spółki nie ma. Wydatki pozostały jednak ogromne.

Ile pieniędzy brakuje?

2 mld 600 mln zł.

To prawie cała rekompensata.

Tak, bo TVP w ostatnich latach to było Bizancjum. W samym TVP Info było produkowanych ponad 100 programów. Poza tym wiele inwestycji było nietrafionych. Jedna z nich to stworzenie portalu dla młodzieży SwipeTo.pl. Koszt wyniósł 35 mln zł, a efekt końcowy jest żaden. Pieniądze wyrzucono w błoto! Wie pan, gdzie pracowała redakcja tego portalu? W specjalnie wynajmowanym lokalu w Hali Koszyki. Nie mogli robić tego w budynkach przy ul. Woronicza – mimo że mamy tutaj 15 ha do dyspozycji – bo podobno młodzi ludzie wstydzili się telewizji. Nikt nie liczył się z kosztami, bo wiadomo było, że i tak co roku przyjdzie rekompensata.

Niestety wielu wydatków nie możemy jeszcze obciąć, bo umowy na ten rok zostały już zawarte. Cała ramówka wiosenna, w tym wiele produkcji, została zaplanowana jeszcze przez poprzednie władze spółki. Wśród długoterminowych zobowiązań finansowych mamy do zapłaty ok. 350 mln zł z tytułu umów na produkcję seriali i filmów. Na produkcję programów rozrywkowych zaplanowano wydatki na poziomie 41 mln zł. Mamy także zobowiązanie na poziomie ok. 836 mln zł z tytułu praw sportowych na lata 2024–2032. Wydatków jest więc sporo. Z części z nich próbujemy zrezygnować, część z nich, np. wydatki związane z emisją wydarzeń sportowych, takie jak igrzyska olimpijskie czy Euro 2024, na pewno pozostanie.

Pieniędzy potrzebujecie jednak tu i teraz. Jaki jest plan na przeżycie?

To prawda. Dlatego też wystąpiłem z wnioskiem o przyznanie dotacji z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Mówimy o kwocie 250 mln zł, z czego 30 mln zł ma trafić do Polskiego Radia, a 220 mln zł do Telewizji Polskiej. Z tego, co wiem, dokument jest analizowany, decyzję w tej sprawie podejmie w najbliższym czasie Rada Ministrów. Nie ukrywam jednak, że im wcześniej dostaniemy te środki, tym lepiej, bo już teraz mamy spore zaległości, a zaraz dojdą kolejne.

Zaciągnęliście jakieś kredyty lub pożyczki?

W związku z tym, że spółka jest postawiona w stan likwidacji, nie możemy tego zrobić. Zostały nam tylko do spłaty zobowiązania zaciągnięte przez poprzednie władze TVP. Myślę tu o obligacjach wyemitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Zobowiązanie wynosi ok. 550 mln zł. Na maj przypada termin ich wykupu i w związku z tym wydatki spółki w maju przekroczą 800 mln zł.

Z tego, co pan mówi, wynika jednak, że nawet jeśli dostaniecie wkrótce środki z rezerwy ogólnej, będzie to tylko kropla w morzu potrzeb. Co z finansowaniem pozostałych wydatków?

Niewykluczone, że w następnych miesiącach będziemy wnioskować o kolejne środki, nie tylko z rezerwy ogólnej, lecz także z rezerwy celowej na działania związane z realizacją misji publicznej.

O jaką kwotę będziecie wówczas wnioskować?

To wszystko będzie zależeć od rozwoju sytuacji, przede wszystkim od tego, czy KRRiT w końcu przeleje nam środki z opłaty abonamentowej, które Polki i Polacy zapłacili na media publiczne.

Porozmawiajmy o restrukturyzacji. W tym słowie zawiera się też wymiana kadr. Ile osób w ostatnim czasie straciło pracę w TVP?

Zapewniam, że nie ma żadnej czystki. W telewizji mamy obecnie ok. 3,1 tys. pracowników etatowych i ponad 7 tys. współpracowników na umowach cywilnoprawnych. W różnym trybie pożegnaliśmy się ostatnio ze 105 osobami. Proces przeglądu kadr trwa.

Na łamach DGP opisywaliśmy jednak trudną sytuację kadrową w redakcji Biełsatu. W styczniu kierownictwo stacji cofnęło pełnomocnictwa finansowe. W związku z tym ok. 100 osób pozostało bez umów. Problem dotyczył ok. 80 proc. współpracowników stacji.

Finansowanie Biełsatu – tak samo, jak TVP Wilno, TVP Polonia i TVP World – odbywa się na mocy porozumienia z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Nowych porozumień jeszcze nie ma, jesteśmy w trakcie negocjacji kwot na 2024 r. W związku z tym faktycznie w połowie stycznia cofnąłem pełnomocnictwa dyrektorce Agnieszce Romaszewskiej-Guzy. Ten stan nie trwał jednak długo.

Przez prawie miesiąc część pracowników Biełsatu pracowała tylko z poczucia misji. Żadne dokumenty nie wiązały ich ze stacją, bo te zdążyły wygasnąć. To chyba nie powinno tak wyglądać.

Odpowiednie pełnomocnictwa zostały przywrócone, zmniejszyłem je tylko kwotowo i czasowo. Proszę pamiętać, że o sytuacji w Biełsacie nie możemy rozmawiać w oderwaniu od kontekstu. Cała telewizja jest w trudnej sytuacji finansowej. A mnie obowiązuje ustawa o dyscyplinie finansów publicznych. Nie mogę pozwolić na zaciąganie długoterminowych zobowiązań przy braku zapewnienia finansowania. W dodatku obecna dyrekcja Biełsatu zaplanowała budżet jednostki na poziomie prawie 90 mln zł. Wiemy, że takich pieniędzy z MSZ nie dostaniemy. W dodatku stacja ta uzyskała w poprzednich latach dodatkowe środki z resortu na wydzielenie się ze struktur TVP. Nie doszło do tego. Jeśli jest więc dalej jednostką TVP, to nie może stanowić odrębnego księstwa działającego na własnych zasadach.

Co z przyszłością Biełsatu? Stacja przetrwa?

Nie ma tematu likwidacji Biełsatu.

Co z TVP World?

Kanał będzie kluczową stacją TVP dla zagranicy.

Na razie nie nadaje.

Lada moment zacznie.

Co z pozostałymi kanałami? W ostatnich latach uruchomiono ich całe mnóstwo. Wśród nich jest m.in. TVP Wilno, TVP Dokument, TVP Kobieta, TVP Nauka czy Alfa TVP.

Nie planujemy likwidacji żadnej z tych anten. Po pierwsze dlatego, że nie możemy tego zrobić, bo obowiązuje nas karta powinności (porozumienie pomiędzy TVP a KRRiT, ostatnie zawarte na lata 2020–2024 – red.), która zakłada istnienie wspomnianych kanałów. Planujemy jednak w ramach szukania oszczędności przeprowadzić spore zmiany organizacyjne. Żaden z kanałów nie będzie posiadał już osobnej dyrekcji. Dyrektorów w TVP było za dużo.

Idźmy dalej. W ubiegłym tygodniu dziennikarz Marcin Dobski ujawnił fragment listu, który pracownicy redakcji „Panoramy” mieli skierować do szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Grzegorza Sajóra. Skarżą się w nim, że w „niewielkim pomieszczeniu”, w którym pracują, nie ma okien i dostępu do świeżego powietrza, co odbija się na ich zdrowiu psychicznym i fizycznym. Wymieniono także brak dostępu do pomieszczenia socjalnego, co sprawia, że nie można odgrzać sobie posiłku oraz zrobić herbaty. Nie uważa pan, że to skandaliczne?

Zaczęliśmy w bardzo trudnych warunkach, przez kilka tygodni część posłów i poprzednie władze próbowały zablokować produkcję, a tym samym realizację misji TVP. To był trudny czas, z którego powoli wychodzimy.

Czyli nie zna pan tych problemów?

Znam. Wiem, że istnieją problemy lokalowe. Obecnie „Panorama” korzysta z infrastruktury TVP Sport. To za chwilę się zmieni. Dziennikarze „Panoramy” oraz TVP Sport trafią do nowych newsroomów. Redakcje informacyjne pozostaną już przy Woronicza, ale do budynku przy pl. Powstańców Warszawy przeniesiemy wszystkie redakcje zagraniczne. Będzie więcej miejsca, więc warunki na pewno się poprawią.

Porozmawiajmy o zarobkach. Stowarzyszenie Watchdog Polska złożyło do państwa wniosek o ujawnienie wysokości wynagrodzeń prowadzących „19.30”, „Teleexpressu” i „Panoramy”. Zasłoniliście się tajemnicą przedsiębiorstwa. Nie przeszkodziło to jednak, aby wcześniej ujawnić pensje Michała Adamczyka, Jarosława Olechowskiego czy Samuela Pereiry. Dlaczego jedne zarobki można było ujawnić, a drugich już nie?

Możemy ujawnić wysokość zarobków osób, które pełnią funkcje publiczne. Nie ma problemu z ujawnianiem zarobków kierownictwa spółki czy też poszczególnych dyrektorów. Do tego grona należeli właśnie Michał Adamczyk, Jarosław Olechowski czy Samuel Pereira. Jeśli chodzi jednak o szeregowych pracowników, a takimi są dziennikarze poszczególnych redakcji, to nie możemy udzielić takich informacji.

No to po kolei. Ile pan zarabia?

Moja miesięczna pensja wynosi 48,4 tys. zł brutto. Proszę pamiętać, że jestem zatrudniony na dwóch stanowiskach – dyrektora Biura Spraw Korporacyjnych oraz likwidatora spółki. Dla porównania podam panu, że w 2022 r., gdy dyrektorem biura był Stanisław Bortkiewicz, a prezesem Jacek Kurski, ich pensje były ponad trzykrotnie wyższe od mojej.

Ile zarabia dyrektor generalny Tomasz Sygut?

50 tys. zł brutto. Nasze łączne, roczne wynagrodzenie jest o ponad 400 tys. niższe od samego wynagrodzenia Michała Adamczyka. Każdy z nas zarabia też znacznie mniej od Samuela Pereiry i Marcina Tulickiego, którzy odpowiadali merytorycznie za jedno biuro. My odpowiadamy za całą spółkę.

A Paweł Płuska, szef redakcji „19.30”?

To jest właśnie ten zakres informacji, którego nie możemy ujawnić. Paweł Płuska nie jest dyrektorem, tylko szefem redakcji. Niemniej zapewniam, że jest to wielokrotnie mniej, niż zarabiali poprzedni kierownicy redakcji „Wiadomości”.

Ale wysokość zarobków dyrektora TAI Grzegorza Sajóra już pan ujawnić może.

Tak. Grzegorz Sajór otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 35 tys. zł brutto miesięcznie.

Istotnym tematem są również postępowania, które w sprawie TVP toczą się w sądzie rejestrowym. 22 stycznia referendarz Tomasz Kosub oddalił wniosek dotyczący wpisania otwarcia likwidacji spółki do KRS. Nie obawia się pan, że pana działania mogą być nielegalne?

Do czasu prawomocnego uchylenia uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy jestem legalnie powołanym likwidatorem Telewizji Polskiej SA w likwidacji.

Co, jeśli sąd prawomocnie orzeknie o niewpisaniu likwidacji do KRS?

Nie zastanawiałem się nad tym, bo nie zakładam takiego scenariusza.

A chyba pan powinien. Ostatnio warszawski sąd rejonowy nie uznał waszej skargi w sprawie niewpisania do KRS nowej rady nadzorczej.

Postanowienie nie jest prawomocne. Na pewno będzie zaskarżone. Proponowałbym poczekać na prawomocne rozstrzygnięcie, sądy w różnych instancjach różnie do spraw podchodzą.

Z jakiegoś jednak powodu zdecydował pan o złożeniu wniosku o wyłączenie referendarza ze wszystkich spraw dotyczących TVP toczących się w KRS.

Dlatego, że jest to referendarz powołany przez neosędziów.

Ma pan obiekcje co do rzetelności Tomasza Kosuba?

Uważam, że decyzje w tak istotnych sprawach powinny podejmować osoby, do których nie ma żadnych wątpliwości co do procedury ich powołania.

We wniosku zarzucił mu pan, że jego działania budzą „poważne wątpliwości co do jego obiektywizmu i bezstronności”. Jednym z argumentów za tym przemawiających miałby być fakt, że referendarz „zwlekał ponad trzy tygodnie (25 dni) z rozpoznaniem wniosku o wpis otwarcia likwidacji”. Przed naszą rozmową rozmawiałem z kilkoma prawnikami. Trzytygodniowy termin to dla nich całkowicie normalny okres, szczególnie w tak skomplikowanej sprawie.

Sprawa może i jest skomplikowana, ale ma także dużą wagę społeczną. Stąd odniosłem wrażenie, że referendarz celowo odwlekał jej rozstrzygnięcie do czasu zakwestionowania zmian w mediach przez Trybunał Konstytucyjny, tylko po to, aby mieć argument, na podstawie którego odmówi rejestracji.

A to nie jest po prostu tak, że złożył pan wniosek, bo postanowienia referendarza nie były po pana myśli?

Złożyłem go z pełnym przekonaniem w interesie rzetelnych i uczciwych mediów publicznych w Polsce.

Nie zyskał on jednak aprobaty sędziów.

Taka jest decyzja sądu. Trudno z nią dyskutować.

Na koniec zapytam o sprawę z przeszłości. Pod koniec grudnia 2023 r. portal wPolityce.pl ujawnił, że miał pan być zamieszany w przekręt w szpitalu w Rypinie, w którym pracował pan w latach 2016–2018. W sprawie śledczy postawili zarzuty pięciu osobom. Pan usłyszał zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumencie, za co grozi do pięciu lat więzienia. W lutym 2021 r. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia.

Zarzut wobec mnie dotyczy poświadczenia nieprawdy w jednym dokumencie. Chodzi o kopię faktury, na której w opisie zabrakło pieczątki informującej o współfinansowaniu danego przedsięwzięcia przez urząd marszałkowski. Faktura dotyczyła zakupu urządzenia do USG o wartości ok. 160 tys. zł. Na oryginale faktury pieczątka się znajdowała, zabrakło jej na kopii.

Nie przyznał się pan do winy. Dlaczego?

Nie wykonywałem kopii, więc trudno mi się do tego nawet ustosunkować. Nie wiem, kto ją wykonał.

Dlaczego więc usłyszał pan zarzuty?

To pytanie do prokuratora prowadzącego postępowanie.

Na jakim etapie jest ta sprawa?

Nadal toczy się przed sądem I instancji.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Absolutnie nie. Jestem przekonany o swojej niewinności w tej sprawie. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk
*27 grudnia 2023 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz podjął decyzję o postawieniu Telewizji Polskiej SA w stan likwidacji, wskazując jednocześnie Daniela Gorgosza na likwidatora spółki. Wniosek o wpisanie likwidacji w Krajowym Rejestrze Sądowym został jednak oddalony 22 stycznia 2024 r. przez referendarza sądowego Tomasza Kosuba. Postanowienie zostało zaskarżone. „Jedynie potencjalny prawomocny wyrok sądu gospodarczego unieważniający uchwałę Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy mógłby skutecznie zakwestionować legalność rozpoczętego procesu likwidacji spółki oraz powołania likwidatora, który nadal w świetle prawa pełni swoją funkcję” – poinformował resort kultury. Zgodnie z uchwałą siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 18 września 2013 r. (sygn. akt III CZP 13/13) sprzeczne z prawem uchwały WZA pozostają w mocy do czasu prawomocnego orzeczenia sądu o stwierdzeniu ich nieważności.