Zakaz promocji innych portali społecznościowych na Twitterze nie obowiązywał zbyt długo. Po kilku godzinach Musk wycofał się z kontrowersyjnej zmiany, a wiadomości, w których platforma informowała o planowanych zmianach, zostały usunięte.

Społecznościowa bomba atomowa

W czasie kiedy oczy całego świata zwrócone były na finał mistrzostw świata w piłce nożnej, Twitter uruchomił społecznościową bombę atomową. Wprowadzona właśnie nowa polityka platformy przewiduje, że użytkownicy nie będą mogli odsyłać z niej do innych stron. Na czarnej liście znalazły się: Facebook, Instagram i Mastodon, a także używane głównie w USA: Truth Social, Tribel, Post i Nostr. Wykluczono także narzędzia takie jak Linktree i Lnk.Bio. Krytyka ze strony użytkowników sprawiła, że po kilku godzinach Twitter wycofał się jednak z kontrowersyjnej zmiany, a wiadomości, w których platforma informowała, że właśnie wchodzą w życie zostały usunięte.

Według zasad, które Twitter wprowadził w niedzielę wieczorem, użytkownicy nie mogli już zamieszczać już wiadomości polecających ich profile w innych mediach społecznościowych. Jak przekonywali pracownicy Twittera w wydanym na stronie oświadczeniu konta, które używane są głównie po to, by promować treści znajdujące się w innych platformach, miały zostać zawieszone. Nie było jednak doprecyzowania, kiedy konto zostanie za takie uznane.

W nowej polityce znalazło się ostrzeżenie, że wszelkie próby obejścia tych ograniczeń takie jak np. maskowanie adresów URL, zaciemnianie tekstu, zostaną uznane za naruszenie nowych zasad. Oznacza to, że gdyby zasady przetrwały dłużej niż kilka godzin, nie byłoby można polecić profilu choćby tak: „instagram kropka com / nazwa użytkownika”. Naruszeniem zasad Twittera miało być umieszczenie linków do zewnętrznych platform także w opisie konta.

Jakie kary czekałyby tych, którzy nie dostosują się do nowej polityki? Za pierwszym razem Twitter miałby żądać usunięcia kontrowersyjnego wpisu, lub tymczasowo zablokować konto. Kolejne naruszenia miały skutkować już trwałym zawieszeniem.

Nagła decyzja Twittera i jej odwołanie to kolejny w ciągu ostatnich kilku dni zwrot akcji. Wcześniej Elon Musk zdążył zablokować konto studenta, który wrzucał na platformę publicznie dostępne informacje o pozycji samolotu miliardera. Jego działania uznał za doxing, czyli prześladowanie przy pomocy dostępnych w internecie informacji na temat konkretnej osoby. Następnie pozbył się szeregu dziennikarzy, którzy dyskutowali z tą decyzją i udostępniali linki prowadzące do innych serwisów twórcy konta @elonjet. Zawieszeni w prawach użytkownika Twittera zostali między innymi: Donie O’Sullivan z CNN, Drew Harwell z Washington Post, Ryan Mac z New York Times i Micah Lee z The Intercept.

Kiedy Twitter ogłaszał zmiany na platformie, Elon Musk oglądał finał mundialu. Amerykański doradca polityczny Ian Bremmer gorzko skomentował zdjęcie ze stadionu:

To aluzja do faktu, że część pieniędzy na zakup Twittera wyłożył katarski fundusz inwestycyjny.

Do sytuacji odniósł się także serwis Mastodon. Żartobliwym wpisem przypomniał, że jako spółka pochodząca ze wschodnich Niemiec nie uważa za dobry pomysł, by obudowywać się murem:

Catalina Goanta z Uniwersytetu w Utrechcie przypomniała jednak, że dla użytkowników z Unii Europejskiej nowa polityka nie może zacząć obowiązywać od razu, bowiem Twittera obowiązuje dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady UE w sprawie niektórych aspektów umów o dostarczanie treści cyfrowych. Na jej mocy usługodawca musi informować konsumentów „z odpowiednim wyprzedzeniem”, jeśli w treściach cyfrowych zachodzą zmiany, które mają negatywny wpływ na dostęp konsumenta do usługi. W warunkach korzystania z usługi dla użytkowników z terenu UE, Twitter wyznaczył ten czas na 30 dni. „Jeśli któryś z użytkowników Twittera zostanie zablokowany z uwagi na nową politykę platformy, będzie to poważne naruszenie” – przypomniała.