Dla globalnych graczy pochodzących z Państwa Środka decydujące znaczenie ma gigantyczny rodzimy rynek.
Dla globalnych graczy pochodzących z Państwa Środka decydujące znaczenie ma gigantyczny rodzimy rynek.
Podczas gdy zachodnie marki gremialnie opuszczają państwo, które napadło na Ukrainę, firmy chińskie pozostają na rosyjskim rynku.
Dostawy do Rosji wstrzymał np. największy sprzedawca telefonów komórkowych w tym kraju, południowokoreański Samsung. Także zajmujący trzecie miejsce Apple wycofał się z tego rynku. Pozostają na nim jednak producenci z Państwa Środka – w tym Xiaomi i Huawei.
Ich postawa wynika z podejścia Chin do wojny Rosji z Ukrainą i – w szerszej perspektywie – do jej konfliktu z Zachodem. Pekin wprawdzie na forum międzynarodowym dystansuje się od samej wojny, ale krytykuje sankcje wobec sąsiada i deklaruje utrzymanie kontaktów gospodarczych.
Jak silna jest w Chinach prorosyjska narracja, boleśnie przekonała się firma Didi, właściciel aplikacji mobilnej działającej jak Uber. Gdy ogłosiła wycofanie się z Rosji – motywując to słabymi wynikami osiąganymi w tym kraju – spotkała się z taką falą krytyki w Państwie Środka, że zmieniła decyzję. W przeciwnym razie poniosłaby straty na rodzimym rynku.
Jednakże dla podmiotów działających globalnie, w tym gigantów technologicznych, kolaboracja z rosyjskim agresorem oznacza ściągnięcie na siebie niechęci Zachodu. – Chińskie banki o zasięgu światowym, jak ICBC czy Bank of China, rzeczywiście boją się reperkusji za dalszą współpracę z Rosją, stąd pewne zawirowania w ich funkcjonowaniu – mówi Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. – Te problemy są jednak przejściowe i Chiny odbudują kanały kontaktów finansowych z Rosją, omijając reżim sankcyjny. Także sektor technologiczny za pozostanie w Rosji może ucierpieć na Zachodzie wskutek sankcji i reakcji tamtejszych konsumentów. Te firmy biorą to na pewno pod uwagę. Z drugiej strony one już od pewnego czasu czuły się wypychane z Zachodu – jak Huawei – co może je tylko zachęcić do pomagania Rosji – analizuje Jakóbowski.
Huawei w ostatnich latach włożył wiele energii w próbę przekonania państw NATO, że – wbrew stanowisku Stanów Zjednoczonych – jego produkty nie stanowią zagrożenia dla cyberbezpieczeństwa i nie służą do szpiegowania. Stawką jest przede wszystkim dostarczanie telekomom sprzętu do budowy sieci piątej generacji (5G). Część sojuszników Waszyngtonu już wykluczyła koncern z Shenzhen z tego rynku w swoich krajach, inni – jak Polska – jeszcze się zastanawiają. W tej sytuacji bliskie stosunki z Moskwą nie pomogą chińskiej firmie.
Jednoznacznie dowiodła tego reakcja opinii publicznej na doniesienia brytyjskiego dziennika „Daily Mail”, że Huawei pomaga Kremlowi w odpieraniu cyberataków – edukując tamtejszych techników. Według gazety – powołującej się na informacje z Chin, które jednak zniknęły już z sieci – eksperci z centrów badawczo-rozwojowych chińskiego giganta mieli przeszkolić 50 tys. Rosjan.
Wprawdzie Huawei zaprzeczył, nazywając publikację „Daily Mail” fake newsem, ale zebrał cięgi od komentatorów, a Robert Lewandowski rozwiązał z firmą kontrakt reklamowy.
Czy koncern zamierza kontynuować działalność w Rosji, czy też wycofa swój biznes z tego kraju? – Huawei nie komentuje tej kwestii – stwierdza Ryszard Hordyński, dyrektor ds. strategii i komunikacji firmy w Polsce.
Z drugiej strony Ukrayinska Pravda opublikowała w internecie informację, że Huawei dostarczy sprzęt sieciowy dla zapewnienia nieprzerwanej łączności na zachodzie objętego wojną kraju. Serwis powołał się przy tym na wpis firmy na Facebooku – jednak na oficjalnym profilu Huawei Ukraine nie ma o tym wzmianki. Czy koncern rzeczywiście pomoże – i kiedy? – Huawei blisko współpracuje ze swoimi partnerami, aby zapewnić użytkownikom stabilny dostęp do sieci na obszarach o zwiększonym zapotrzebowaniu na przepustowość i ruch – odpowiada enigmatycznie Hordyński.
Wyjątek wśród chińskich przedsiębiorstw stanowi TikTok, który w niedzielę zawiesił w Rosji główne funkcje swojej aplikacji, tj. przesyłanie materiałów wideo i transmisje. W tym przypadku decydującym czynnikiem były jednak nowe rosyjskie przepisy przewidujące do 15 lat więzienia za rozpowszechnianie wiadomości o wojnie, które Kreml uważa za fałszywe. TikTok poinformował, że musi przeanalizować konsekwencje tego prawa dla bezpieczeństwa platformy. Przy czym po wstrzymaniu głównych funkcji aplikacja nadal pozwala na wysyłanie wiadomości innym użytkownikom. „Będziemy nadal oceniać zmieniającą się sytuację w Rosji, aby określić, kiedy możemy w pełni wznowić nasze usługi” – deklaruje firma na swoim blogu.
Chiny są największym partnerem handlowym Rosji, natomiast dla nich rosyjski rynek nie jest duży. – Odpowiada tylko za ok. 2 proc. chińskiego eksportu. Jest jednak istotny jako źródło surowców, szczególnie ropy naftowej – stwierdza Jakóbowski. Rosjanie przez lata starali się uniezależnić od wschodniego sąsiada. – Teraz Chiny mogą mieć zakusy, aby ułożyć relacje na nowo, w sposób gwarantujący im dominację – podkreśla.
Dane są amunicją na cyberwojnie
Polskie Towarzystwo Informatyczne apeluje, aby nie kupować i nie używać programów komputerowych pochodzących z Rosji lub zawierających rosyjskie komponenty. To samo dotyczy sprzętu elektronicznego wykorzystującego oprogramowanie i wszelkich produktów o podatnościach z obszaru cyberbezpieczeństwa.
Mogą one bowiem służyć do zbierania wrażliwych danych – ostrzega PTI. „Dane związane z naszą komunikacją, nawykami konsumenckimi, lokalizacją, trybem życia mogą posłużyć do planowania wrogich działań, w tym kampanii dezinformacyjnych” – stwierdza organizacja. Dodaje, że podczas „największej w historii cyberwojny”, jakiej jesteśmy świadkami, operacje na wielkich zbiorach danych (big data) „stanowią jedną z form przygotowania strategii i wymierzania cyber ataków”.
Elżbieta Rutkowska
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama