Rząd chce nałożyć na wydawców i nadawców RTV daninę, która zasili kasę Narodowego Funduszu Zdrowia oraz wesprze kulturę i sport.
Rząd chce nałożyć na wydawców i nadawców RTV daninę, która zasili kasę Narodowego Funduszu Zdrowia oraz wesprze kulturę i sport.
Wydawcy prasowi i internetowi, nadawcy telewizyjni i radiowi oraz cyfrowi giganci świadczący usługi w Polsce mieliby jeszcze w tym roku zostać objęci nową daniną od przychodów reklamowych. Jak podaje portal wPolityce.pl, „w najbliższym czasie” rząd zajmie się projektem ustawy w tej sprawie. Według informacji tego serwisu danina jest określana mianem składki solidarnościowej. Ma ona zasilić Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Fundusz Wsparcia Kultury i Twórczości w Obszarze Mediów. Według portalu chodzi o cele związane z walką z pandemią COVID-19 oraz z jej skutkami w sferze społecznej, a wpływy ze składki mogą być przeznaczone na promowanie polskiego dorobku kulturalnego oraz sportu, wspieranie rozwoju radiofonii i kinematografii oraz podnoszenie poziomu wiedzy społeczeństwa na temat zagrożeń w mediach.
Pomysł opodatkowania reklam opisywaliśmy we wrześniu ub.r. Miał to być sposób wywierania wpływu na media prywatne w sytuacji, gdy dla władzy stało się jasne, że przejęcie kontroli nad tym rynkiem za pomocą tzw. ustawy dekoncentracyjnej zakończyłoby się fiaskiem ze względu na konflikt z regulacjami unijnymi i sytuację międzynarodową – przede wszystkim sprzeciw ówczesnej ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że teraz rozważa się składkę na poziomie 5 proc. Z rynku wartego ok. 8 mld zł można by w ten sposób ściągnąć 400 mln zł rocznie. Taka danina byłaby poważnym ciosem dla rynku z trudem podnoszącego się po pandemicznym roku 2020. Analitycy z Publicis Groupe przewidywali w końcu ub.r., że w 2021 r. wydatki na reklamę zwiększą się o 4,5 proc. wobec ub.r., natomiast Haitong Bank ocenia tempo wzrostu na 5,4 proc. Nowa danina skonsumowałaby więc całą wypracowaną przez media nadwyżkę.
O ocenę tego pomysłu poprosiliśmy spółki prowadzące działalność w prasie, radiu, telewizji i internecie oraz media publiczne. Wstrzymują się jednak od komentarzy. – Jest na to za wcześnie – mówi rzecznik Grupy WP Michał Siegieda. – Wątpię, aby w obliczu zbliżającej się recesji media mogły przerzucić tę daninę na reklamodawców, podnosząc ceny. Więc w rzeczywistości jest to sposób na wydrenowanie kieszeni mediów prywatnych i osłabienie ich tak, żeby łatwiej przejąć nad nimi kontrolę, wykupując np. przez Orlen – uważa Jakub Bierzyński, prezes grupy domów mediowych OMD.
Z tekstu wPolityce wynika jednak, że danina obejmie też media publiczne. – W ich przypadku będzie to przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni. Publiczne radio i telewizja są tak silne dotowane, że stanowią z budżetem państwa obieg zamknięty – przekonuje Bierzyński. Podpisana niedawno przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa bud żetowa przewiduje w br. przeznaczenie do 1,95 mld zł na media publiczne. Tyle samo dostały w ub.r. Te środki są im przekazywane od 2017 r. w ramach rekompensaty wpływów utraconych z powodu ustawowego zwolnienia niektórych grup społecznych z obowiązku płacenia abonamentu RTV. Zaczęło się od sumy 980 mln zł, później zastrzyki z budżetu rosły. – A wystarczyłoby zatrzymać te pieniądze. Nie chodzi więc o żadną solidarność, tylko o to, by zagłodzić media niezależne od rządu – mówi Bierzyński. – Victor Orbán na Węgrzech też podporządkował sobie media prywatne instrumentami ekonomicznymi – porównuje.
Według wPolityce ustawą o nowej daninie Sejm miałby się zająć w marcu i weszłaby ona w życie w ciągu kilku miesięcy.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama