W ocenie koniunktury inwestorzy koncentrują się na głównych indeksach, czyli WIG20 i WIG. Rzadziej patrzą na wskaźniki małych i średnich spółek. Od niedawna mogą też śledzić WIG Plus, indeks firm zapomnianych. Czasem warto o nich pamiętać.
Zmiany WIG20 i WIG Plus / Media

Za wyjątkiem okresów długotrwałych i silnych trendów, czyli hossy i bessy, patrząc na poszczególne giełdowe indeksy, często możemy dostrzec całkiem odmienny obraz koniunktury. Z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia. Od końca maja WIG20 zyskał 14 proc. i mimo lipcowego załamania, można powiedzieć, że znajduje się w trendzie wzrostowym. Bardzo podobnie zachowuje się także WIG, czyli wskaźnik grupujący wszystkie spółki, których akcje notowane są na rynku głównym. Spory wpływ na jego zachowanie mają bowiem firmy największe, czyli te z WIG20.

W tym samym czasie wskaźnik grupujący najmniejsze spółki czyli sWIG80, zwiększył swoją wartość o zaledwie 3 proc. W jego przypadku mamy więc typowy trend boczny. Jeśli z kolei spojrzymy na najmłodszy z giełdowych indeksów, WIG Plus, na który składają się walory spółek nie kwalifikujących się do żadnego z pozostałych indeksów (nie licząc subindeksów branżowych), zobaczymy wyraźną tendencję spadkową. Od maja wskaźnik ten zniżkował o ponad 9 proc. Co więcej, w trendzie spadkowym znajduje się on od końca lutego i od tego czasu stracił 23 proc. Taka skala spadku zasługuje już na miano bessy. sWIG80 w tym czasie stracił 11 proc., a WIG20 jedynie 3 proc.

Widać więc ponadto, że gdy wydłużamy horyzont obserwacji, zmienia się także ocena sytuacji na rynku, a mówiąc ściślej, w poszczególnych jego segmentach. Biorąc pod uwagę okres od lutego do sierpnia, wskaźnik blue chips znajduje się w trendzie bocznym, a indeksy małych spółek są w trendzie spadkowym. WIG Plus liczony jest od początku grudnia 2011 roku, więc w jego przypadku horyzontu obserwacji już bardziej wydłużyć się nie da.

Można by powiedzieć, że zawracanie sobie głowy indeksem, na który składają się papiery spółek nie nadające się do żadnego innego indeksu (poza indeksem szerokiego rynku, czyli WIG, w którym giną w cieniu innych, większych firm) nie ma większego sensu. Ta ocena jednak wygląda nieco inaczej, gdy weźmiemy pod uwagę, że WIG Plus grupuje akcje 169 spółek, czyli stanowi prawie połowę indeksu szerokiego rynku i jest ponad dwukrotnie większy pod względem liczby spółek niż sWIG80. Ignorować jego wskazań raczej więc nie wypada.

Choć WIG Plus ma zbyt krótką historię, by na jej podstawie dokonywać analiz dotyczących długoterminowych prawidłowości, jego obserwacja i porównywanie z innymi wskaźnikami może mieć już walor praktyczny. Choć w niemal wszystkich dostępnych z jego udziałem przedziałach czasowych wypada on zdecydowanie gorzej niż pozostałe indeksy, można znaleźć okres, w których zdecydowanie przodował. W czasie fali zwyżkowej, rozpoczętej w grudniu ubiegłego roku i trwającej do końca lutego 2012 roku, zwiększył swoją wartość o 29 proc., nieznacznie wyprzedzając sWIG80 i deklasując WIG i WIG20, które wzrosły w tym czasie o 13-14 proc.

Choć trudno polecać angażowanie zbyt dużej części kapitału w spółki małe i te najmniejsze, nieco zapomniane przez inwestorów, to nie można pominąć faktu, że wśród tych 169 z pewnością można wybrać sporo interesujących firm, które warto mieć w portfelu. Zwłaszcza wówczas, gdy na giełdzie nadejdą lepsze czasy. Niska płynność tego segmentu rynku powoduje jednak konieczność znacznie wcześniejszego rozpoczynania zakupów, niż w przypadku akcji spółek, którymi handel jest bardziej intensywny. Ta cecha spółek wchodzących w skład WIG Plus powoduje, że może on być znacznie lepszym wskaźnikiem wyprzedzającym, sygnalizującym zmiany giełdowej koniunktury, niż pozostałe indeksy. Na razie sugeruje przyjęcie postawy wyczekującej.

Roman Przasnyski, Open Finance