- Często zdarza się, że powodowie – dotyczy to także tych, którzy są reprezentowani przez profesjonalnych pełnomocników – wskazują, iż dane postanowienie umowne narusza w sposób rażący ich interesy, a także dobre obyczaje. Tymczasem to są przecież dopiero ustawowe przesłanki, które należy następnie udowodnić. Jeżeli chcemy przekonać sąd, że nasze roszczenie jest zasadne, to należy bardzo precyzyjnie wykazać, opisać i udowodnić wszystkie przesłanki odpowiedzialności banku - zauważa Bartosz Wyżykowski, zastępca dyrektora Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego, w biurze Rzecznika Finansowego
Bartosz Wyżykowski, zastępca dyrektora wydziału klienta rynku bankowo-kapitałowego w Biurze Rzecznika Finansowego / Dziennik Gazeta Prawna

Na jaką pomoc ze strony Rzecznika Finansowego mogą liczyć ci, którzy czują się poszkodowani przez banki?

Pomagamy na różne sposoby. Rzecznik podejmuje działania na wniosek klientów banków, w tym kredytobiorców po tym, jak banki nie uwzględnią ich reklamacji. Niezbędne jest zatem złożenie reklamacji w banku. Dopiero jeśli nie zostanie ona uwzględniona można szukać pomocy u nas. Dajemy też możliwość konsultacji w czasie dyżurów telefonicznych, oraz udzielamy porad mailowych.

Pomagamy również na etapie sporu sądowego. Możemy przedstawić – na wniosek klienta lub sądu – tzw. istotny pogląd w sprawie. Jest on elementem materiału procesowego i stanowi materiał opiniodawczy o charakterze pomocniczym. Oczywiście nie jest dla sądu wiążący, ale sąd powinien ustosunkować się do niego i dać temu wyraz w uzasadnieniu orzeczenia.

To istotny element, bo postępowanie sądowe to trudna droga, zwłaszcza w przypadku kredytów hipotecznych waloryzowanych czy denominowanych w walucie obcej. Dlatego trzeba się do niej dobrze przygotować i odpowiednio skonstruować pozew. Jeżeli to możliwe, warto jednak poszukać polubownego sposobu rozwiązania sporu.

Co najczęściej próbują podważać w umowach kredytobiorcy?

W przypadku umów kredytów hipotecznych waloryzowanych czy denominowanych w walucie obcej główny zarzut dotyczy sposobu, w jaki banki skonstruowały w umowie waloryzację czy też indeksację. Zdarza się bowiem np., że w umowie jest odwołanie do kursów walut ustalanych jednostronnie przez bank. Mamy również do czynienia z umowami, z których trudno jest wywnioskować, w jaki sposób te kursy były ustalane. A tymczasem są to istotne kwestie, gdyż kurs waluty ma wpływ na zobowiązanie klienta, bowiem przekłada się na wysokość rat kapitałowo – odsetkowych.

A inne zarzuty?

Niekiedy kredytobiorcy starają się również wykazać, że zostali wprowadzeni w błąd podczas zawierania umowy kredytu, ewentualnie że nie przekazano im wówczas pewnych informacji, np. co do ryzyka walutowego, czy też całkowitego kosztu kredytu.
Ponadto klienci starają się podważyć klauzule dotyczące oprocentowania, które pozwalają bankom zmieniać to oprocentowanie w trakcie trwania umowy.

Ale przecież zmienne oprocentowanie jest w naszym prawie dozwolone.

Jak najbardziej. I Rzecznik tego nie kwestionuje. Mamy za to zastrzeżenia do tego, w jaki sposób w niektórych umowach zostały określone warunki pozwalające na dokonywanie takich zmian. Stoimy bowiem na stanowisku, że powinny być one określone w sposób precyzyjny, tak aby konsument na podstawie tego, co jest zapisane w umowie, mógł zweryfikować, czy bank zmienił oprocentowanie jego kredytu w sposób zgodny z tym, na co się klient zgodził podpisując kontrakt. Tymczasem szereg umów zawiera na tyle ogólne lub nieprecyzyjne zapisy dotyczące zmiennego oprocentowania, że bardzo trudno jest odkodować z nich konkretny mechanizm takiej zmiany.

Czy konsumenci nadal skarżą się na ubezpieczenie niskiego wkładu własnego?

Tak, wnioski dotyczące tego problemu nadal są składane. Przy czym należy tutaj podkreślić, że kształt tej konstrukcji, którą zbiorczo znamy pod pojęciem ubezpieczenia niskiego wkładu własnego, jest bardzo różny. W pewnych umowach jest to bowiem pewien rodzaj opłaty manipulacyjnej, która zdaniem banków nie ma nic wspólnego z ubezpieczeniem. A to rodzi pytanie, za co w takim razie klient płaci. Bywa również, że w umowie jest wprost zapisane, iż jest to refinansowanie przez kredytobiorcę kosztów ubezpieczenia banku.

A jak do tych spraw podchodzą sądy. Czy można już mówić o jakiejś linii orzeczniczej?

Sądy orzekają różnie, ale różne są też stany faktyczne. Przy tym należy pamiętać, że dużo spraw, które trafiły do Rzecznika Finansowego, jest nadal w toku. Najczęściej mamy dopiero orzeczenia sądów I instancji, które jeszcze nie są prawomocne. Tak więc nawet jeżeli sąd I instancji dopatrzy się pewnych nieprawidłowości to nadal nie wiadomo, czy sąd odwoławczy je podzieli. A przecież dopiero jeżeli będziemy mieli prawomocne orzeczenia sądów II instancji, to będziemy mogli mówić o jakiejś konkretnej linii w orzecznictwie.

Dość często zdarza się jednak, że sądy powództwa oddalają. I to pomimo, że widzą podstawy do zasądzenia na rzecz klientów banków pewnych należności. Jak więc należy sformułować pozew, aby się na to nie narazić?

W każdym powództwie musi być bardzo jasno wskazane, czego żądamy. Ogólną zasadą postępowania cywilnego jest bowiem, że sąd nie orzeka co do przedmiotu, który nie był objęty żądaniem, ani ponad żądanie. Dla przykładu – jeżeli w powództwie znajdzie się tylko żądanie unieważnienia umowy, to nawet jeżeli sąd doszuka się pewnych nieprawidłowości w umowie, ale nie znajdzie podstaw do unieważnienia całej umowy, prawdopodobnym jest, że może powództwo oddalić.

A konkretnie. Weźmy np. jedno z najczęściej spotykanych żądań, jakim jest żądanie stwierdzenia bezskuteczności pewnych postanowień umownych. Co wówczas musi wykazać powód, aby sąd uznał jego racje?

W takim przypadku należy udowodnić wszystkie przesłanki abuzywności. Tymczasem bardzo często zdarza się, że powodowie – dotyczy to także tych, którzy są reprezentowani przez profesjonalnych pełnomocników – wskazują, iż dane postanowienie umowne narusza w sposób rażący ich interesy, a także dobre obyczaje. I kropka – lub bardzo krótkie uzasadnienie. Tymczasem to są przecież dopiero ustawowe przesłanki, które należy następnie udowodnić.

W jaki sposób to zrobić?

Trzeba wykazać dobre obyczaje i to na czym one polegały. Później należy wskazać, co konkretnie się stało, że zostały one przez bank naruszone. Podobnie jest z naruszeniem interesów konsumentów. Musimy pokazać, na czym ten interes polegał i w jaki sposób został naruszony, a co więcej, że został on naruszony w sposób rażący. Jeżeli tego nie uczynimy to narażamy się na zarzut drugiej strony, że pewnych okoliczności nie udowodniliśmy.

Jakie jeszcze błędy popełniają kredytobiorcy w pozwach?

Najczęściej, klienci banków wskazują w pozwach, że zapłata od banku im się należy, gdyż doszło do bezpodstawnego wzbogacenia. Swoje twierdzenie opierają na tym, że w ich umowach występują klauzule abuzywne, a skoro tak to nie byli oni obowiązani uiszczać na ich podstawie pewnych kwot. Zdarza się również, że w pozwach jest mowa o naruszeniu obowiązków kontraktowych. I na tym koniec. Nie ma wskazania, na czym polegało owe naruszenie. Niekiedy brakuje też dokładnych wyliczeń co do wysokości szkody, czy opisu związku przyczynowo skutkowego między naruszeniem ze strony banku konkretnego obowiązku kontraktowego a powstaniem szkody u klienta. Tymczasem jeżeli chcemy przekonać sąd, że nasze roszczenie jest zasadne, to należy bardzo precyzyjnie wykazać, opisać i udowodnić wszystkie przesłanki odpowiedzialności banku. Należy bowiem pamiętać, że co do zasady ciężar dowodu obciąża tę stronę, która wnosi powództwo do sądu.