Projekt zakłada trzy rodzaje restrukturyzacji kredytów: dobrowolną, przymusową i przeniesienie własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu. Ma dotyczyć kredytobiorców, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Nie będzie obejmować wykorzystujących kredyt w działalności gospodarczej.
Ta propozycja "jest sformułowana tak, żeby można było odhaczyć (...) zobowiązania przedwyborcze prezydenta" - ocenił Kuczyński.
"Pierwszy wariant przewiduje, że bank się dogaduje z kredytobiorcą i według zasad tego projektu przewalutowują kredyt. Gwarantuję, że żaden bank się na to nie zgodzi. W związku z tym to jest martwa propozycja" - powiedział ekspert.
"Wariant trzeci - zwrot nieruchomości - jest według mnie niekonstytucyjny. Bo (...) gdyby ta ustawa przeszła, okazałoby się, że człowiek z kredytem frankowym mógłby oddać klucze i być wolny, a człowiek z kredytem złotówkowym by tego nie mógł zrobić. Nawet nie musiałby tu się wypowiadać Trybunał Konstytucyjny, wydaje się to po prostu niekonstytucyjne, bo nie ma równości obywateli" - zauważył analityk. To jego zdaniem także martwa propozycja.
"Zostaje przewalutowanie po kursie tzw. sprawiedliwym, czyli - nazwałbym to - po kursie przeliczeniowym" - wskazał. Jednak - jak podkreślił - jest to prawie ta sama propozycja, "tylko inaczej opowiedziana słowami", którą pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu złożył SLD.
Sojusz postulował, by 90 proc. kosztów przewalutowania kredytów obciążyć banki.
Kuczyński uznał, że takie rozwiązanie byłoby katastrofalne dla banków. "Mogę się założyć, że ta propozycja po prostu padnie pod byle pretekstem i zostanie wdrożone coś, co zaproponował (wicepremier Mateusz) Morawiecki, czyli pomoc tym, którzy mają największe problemy" - dodał.