Zakłada on trzy rodzaje restrukturyzacji kredytów: dobrowolną, przymusową i przeniesienie własności nieruchomości w zamian za zwolnienie z długu. Ma dotyczyć kredytobiorców, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Nie będzie obejmować wykorzystujących kredyt w działalności gospodarczej.
Wiceprezes ZBP Mieczysław Groszek uważa, że propozycja prezydencka jest niekorzystna dla banków, a określenie "sprawiedliwy kurs" uznał bardziej za myślenie życzeniowe niż realne. "To nie jest kurs sprawiedliwy, jeśli dzięki niemu może dojść do destabilizacji systemu bankowego" - podkreślił.
"Oceniamy, że w tej propozycji istnieje realna groźba, iż część banków może mieć zakłócone własne fundusze i to może wywołać w nich restrukturyzację albo konsolidację" - powiedział wiceszef ZBP. "Takie zdarzenie nigdy nie jest obojętne dla całego systemu" - dodał.
Według niego, jeśli banki miałyby w ogóle ponosić koszty restrukturyzacji kredytów, pomoc należy skierować do najbardziej potrzebujących po to, "by w warunkach ekstremalnych, czyli wzrostu kursu franka, nie nastąpił wzrost niespłacalności tych kredytów". Wsparcie - zaznaczył - powinno ponadto dotyczyć zarówno kredytów frankowych, walutowych, jak i złotowych.
"Bardzo mocne zindywidualizowanie procesu podejścia do poszczególnej umowy kredytowej wygląda bardzo przyjaźnie dla klienta, natomiast jest nieprawdopodobnie skomplikowane dla banku. To może rodzić dodatkowe koszty, może też wydłużać czas działania i potem będziemy oskarżani, że celowo przewlekamy procesy. A tu może być kilkaset różnego rodzaju procesów restrukturyzacyjnych" - mówił Groszek.
Zauważył również, że jeśli w krótkim okresie nastąpi przewalutowanie na dużą skalę, to na rynku może się pojawić nadpodaż franka, co może spowodować lokalne zakłócenia. Dlatego - zdaniem wiceprezesa - w proces konsultacji powinien być zaangażowany NBP, w celu zagwarantowania stabilności na rynku walutowym.
Przedyskutowania, a nawet rezygnacji, wymaga - według Groszka - kwestia zwolnienia się z długu za zwrot przedmiotu hipoteki. "To rozwiązanie, które funkcjonuje w świecie. Ale po pierwsze, wymagałoby to zmiany prawa bankowego. Po drugie, zakłóciłoby ten dotychczasowy proces zbudowany na dotychczasowych zasadach. To jest zmiana reguł gry w trakcie gry" - ocenił.
"Inaczej się udziela kredytu, gdy od początku obowiązuje ta sama reguła. Wtedy inaczej liczy się zdolność kredytową, inaczej liczy się zabezpieczenie. W gospodarce rynkowej może się zdarzyć ryzyko, ale według czynników rynkowych. Natomiast jeżeli zmieniamy reguły dla istniejącego już zdarzenia, dla istniejącej umowy kredytowej, to być może wykreujemy dodatkowe źródło destabilizacji systemu" - uznał wiceszef ZBP.