-Życie w tym kraju, to walka o spięcie się budżetu miesięcznego - mówi Maria. Podobną walkę każdego dnia podejmują miliony Polek i Polaków, chociaż przy wciąż rosnących cenach bywa ona nierówna. - Z czego zrezygnować, jak już wszystko ograniczyliśmy? - pytają.

-Inflacja w grudniu 2022 roku wyniosła 16,6%. Nie oznacza to jednak, że wszystkie towary i usługi właśnie w tym zakresie zmieniły swoje ceny, w porównaniu do grudnia 2021 roku - wyjaśnia dr Izabela Lewandowska, ekonomistka, autorka profilu na Instagramie @finansekobiet. I tak, według danych Głównego Urzędu Statystycznego ceny żywności i napojów alkoholowych wzrosły o 21,5p.p., odzież i obuwie to zmiana o 7,7p.p., użytkowanie mieszkania i nośniki energii 22,6p.p., transport 13,3p.p., restauracje i hotele 18,7p.p.. Wysokie, jak nigdy ceny towarów i usług sprawiają, że Polacy szukają oszczędności tam, gdzie to tylko możliwe. Jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, w ostatnim półroczu 66% Polaków ograniczyło koszty życia, a 60 % będzie zaciskać pasa również w kolejnym kwartale.

Cięcie kosztów

- Najbardziej powalają nas ceny jedzenia. Kiedyś odżywiałam się zdrowiej, bo mogłam sobie na to pozwolić finansowo, mimo że byłam studentką - mówi Julia, która razem ze swoim partnerem mieszka w Gdańsku. Oboje pracują, nie mają dzieci, ale posiadają własne mieszkanie. I chociaż zarabiają lepiej, niż kilka miesięcy temu, przez rosnące ceny coraz częściej muszą rezygnować z niektórych wydatków. - Mniej jemy na mieście, ceny w naszych ulubionych miejscach zrobiły się mocno zaporowe. Normalnie wychodziliśmy 1-2 razy w tygodniu, teraz jest to raczej 1-2 razy na miesiąc, albo rzadziej. Jemy bardzo mało mięsa, nie kupujemy wędlin- wyjaśnia.

Nawyki żywieniowe swojej rodziny musiała zmienić także Karolina. - Wszystkie produkty, które przez lata jedliśmy, zamieniliśmy na najtańsze dostępne w danym sklepie. Z niektórych produktów spożywczych musieliśmy po prostu zrezygnować. Córka bardzo lubiła topiony ser pewnej marki. Próbowaliśmy zamienników, ale nie mają dobrego składu, więc zrezygnowaliśmy z tego. W piątek zamiast ryby robię samodzielnie pizzę. Zamiast coli, piję wodę gazowaną z sokiem - opowiada. Z kolei Maria stara się wykorzystywać wszystko, co ma w lodówce. W taki sposób, żeby nie marnować jedzenia. - Zupę gotuję na dwa dni, szynkę liczę na plasterki. Kupuję tylko na przecenach i w ofertach promocyjnych, które ukazują się w sklepowych gazetkach - wyjaśnia.

W parze ze zmianą nawyków żywieniowych niekiedy idzie ograniczanie innego rodzaju zakupów. - Nie kupujemy spontanicznie w sklepach stacjonarnych. Najpierw sprawdzamy, czy przez internet nie będzie taniej, tyczy się to głównie odzieży, elektroniki, książek - tłumaczy Julia. Każdy ich zakup jest przemyślany. A te, które można odłożyć w czasie, odkładają, albo czekają na promocje. Promocji szuka nieustannie Karolina, to one pozwalają jej wiązać koniec z końcem. - To, co udaje mi się kupić w ofercie 1+1 gratis, chomikuję na później. Zaczęłam, brzydko mówiąc, mieć gdzieś wspieranie jakichkolwiek lokalnych biznesów. Ze starych zwyczajów pozostało mi tylko kupowanie jajek na rynku. Oboje z mężem mamy wątpliwe szczęście uczyć. Oczywiście staramy się zarabiać dodatkowo, ale generalnie jest nędznie - mówi.

Co dalej?

- Polacy realnie stracili i mogą kupić mniej produktów i usług niż rok temu - mówi dr Izabela Lewandowska, ekonomistka. A prognozy inflacyjne nie są niestety optymistyczne. - Należy się spodziewać dalszego wzrostu tempa inflacji. Eksperci przewidują, że może ona wynieść nawet ponad 20% - dodaje ekspertka. W momencie, w którym nie wystarcza pieniędzy na podstawowe potrzeby, wszystkie dodatkowe atrakcje schodzą na dalszy plan. Jak wynika z badania KRD, 61% osób, które ograniczyły koszty życia, rezygnuje z wyjść do restauracji, barów czy kawiarni. Jedną z tych osób jest Kamil.

- Rezygnuję głównie z usług, a ja i osoby z mojego otoczenia korzystaliśmy sporo. Teraz zdecydowanie częściej wracam w nocy komunikacją miejską, a nie Uberem. Mniej chodzimy do restauracji i klubów, a jeśli idziemy, to wydajemy mniej. Zastanawiam się, co się stanie z sektorem usług, gdy ludzie będą szukać dalszych oszczędności - mówi.

A szukają, tam gdzie tylko to możliwe. Monika ograniczyła wyjścia do kina i zrezygnowała całkowicie z jedzenia na mieście. Nie kupuje też nowych książek - zamiast tego wybiera bibliotekę. Jest mamą, dlatego stara się zapewnić rozrywkę swoim dzieciom. Ale w dobie galopującej inflacji okazuje się to być niemałym wyzwaniem. - Dziecku, oprócz kupowanych zabawek, wymyślam zabawy kreatywne z produktów, które mam w domu, na przykład wydzieranki z gazetek reklamowych, które wrzucają mi do skrzynki na listy, itp. Jak kupuję zabawki, to jedną konkretną, którą się faktycznie zabawi, a nie milion plastikowych pierdół, które albo się złamią albo za sekundę nie mają znaczenia, a tanie też nie są - mówi.

Droższe pociągi, rzadsze podróże

Niemałym zaskoczeniem dla wielu osób okazały się także droższe bilety kolejowe. W środę 11 stycznia PKP Intercity wprowadziło w życie podwyżkę cen biletów, nazywając ją „aktualizacją cen”. Jako przyczynę działania podano między innymi „putinflację" i wysokie stopy procentowe. O 17,8 procent wzrosły stawki za bilety pociągów EIP, o 17,4 procent - EIC, a ceny za bilety na IC i TLK podwyższone zostały o 11,8 procent.

Przykładowo, za bilet na Pendolino na trasie Warszawa-Gdańsk, w regularnej cenie trzeba zapłacić 199 złotych w klasie drugiej i 304 złote w klasie pierwszej. W internecie pojawiają się zdjęcia pustych pociągów, a Polacy skarżą się na wszechobecne podwyżki.

- Podróżuję po Polsce głównie pociągami - ceny poszły w górę nie tylko w IC, ale u wszystkich przewoźników. Dla porównania w Niemczech bilet miesięczny na całą komunikację na terenie kraju kosztuje 49 euro, a nas chcą chyba zmusić do jazdy rowerem - żali się Kamila. Agnieszka w każdy weekend podróżuję PKP. - Źle działające strony internetowe, miejsca stojące w pociągach w takiej samej cenie, jak siedzące, makabryczne opóźnienia, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Najgorsze jest to, że osobie dorosłej, która nie ma uprawnień do żadnych zniżek taniej wychodzi podróż samochodem, jak jedzie się w kilka osób, albo samolotem - mówi.

Anna z podróży musiała zrezygnować całkowicie. Do tej pory, co kilka miesięcy wyjeżdżała na kilkudniowe urlopy. W najbliższym czasie nie widzi jednak takiej możliwości. - Noclegi, transport, wszystko podrożało. Nie chcę spać w hostelach z obcymi ludźmi, dlatego ta bardziej oszczędna forma odpada - tłumaczy.

Jak przetrwać kryzys finansowy?

I chociaż wiele gospodarstw domowych z kryzysem finansowym już się mierzy, wiele stoi na jego progu. W każdym przypadku, niezmiennie pojawiają się pytania - co dalej?

- Niewątpliwie możemy zaobserwować wolniejszy wzrost zatrudnienia, a także dalsze uszczuplenie portfeli Polaków ze względu na bardzo wysoką inflację. W grudniu tempo wzrostu zatrudnienia spadło do +2,2% r/r wobec +2,3% r/r w listopadzie - wyjaśnia dr Izabela Lewandowska i zaznacza, że te dwa czynniki będą wpływały na konsumpcję w kraju. - Możemy spodziewać się spadku popytu w rozmaitych branżach, co może prowadzić do wolniejszego wzrostu gospodarczego. Objawami kryzysu mogą być upadłości przedsiębiorstw, zwolnienia grupowe, reedukacja etatów, spadki produkcji i inwestycji. Kryzys dotyka kraj, ale przede wszystkim to może być dramat dla wielu indywidualnych obywateli i ich rodzin. Dlatego warto się odpowiednio zabezpieczyć i jeśli kryzys przyjdzie, być na niego gotowym. Jeśli z kolei negatywna koniunktura nas nie dotknie, będziemy mieć psychiczne poczucie bezpieczeństwa - zapewnia.

Najważniejszym aspektem, według ekspertki, jest stworzenie oszczędności, które zabezpieczą nas w przypadku utarty zatrudnienia. Taka poduszka bezpieczeństwa powinna wynosić od 3 do 6 miesięcy naszych wydatków. - Sytuacja jest trudniejsza, jeśli mamy na utrzymaniu innych członków rodziny lub prowadzimy własny biznes. Wtedy niektórzy trzymają nawet równowartość 12 miesięcy swoich wydatków. Musimy także chronić nasze oszczędności przed dużą utratą wartości ze względu na inflację. Polacy powinni poszerzać swoją wiedzę z zakresu inwestowania, a jak podają dane 46% Polaków swoje oszczędności trzyma w domu lub na nieoprocentowanym koncie (Assay Index 2022). Biorąc pod uwagę inflację w ten sposób nasze oszczędności topnieją - wyjaśnia.

Jako kolejne rozwiązanie ekspertka podaje znalezienie dodatkowego źródła przychodu. - Warto także utrzymywać aktualne kompetencje zawodowe, aby w przypadku utraty pracy móc szybko znaleźć nowe zajęcie. Ciągłe poszerzanie wiedzy pozwoli nam lepiej przygotować się na ewentualny kryzys gospodarczy. Gospodarstwa domowe powinny także lepiej przyjrzeć się swoim wydatkom i zobaczyć, które kategorie mogą zostać ograniczone. Prowadzenie budżetu domowego to zawsze dobry pomysł, niezależnie od koniunktury gospodarczej - mówi.

*Niektóre imiona zostały zmienione na prośbę bohaterów

*Badanie "Oszczędzanie Polaków w inflacji" zostało przeprowadzone w grudniu 2022 r. przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej na reprezentatywnej grupie 1008 dorosłych Polaków metodą CAWI.

Anna Korytowska