Uznawanie za nieważne umów o kredyty hipoteczne waloryzowane kursem franka szwajcarskiego to obecnie w polskich sądach standard. Statystyki pokazują, że liczba wyroków pozytywnych dla frankowiczów przekracza w czwartym kwartale 2021 r. 95 proc. Sądy – w szczególności w apelacji warszawskiej – orzekają w tych sprawach już niemal hurtowo. Na tym tle powstały jednak kolejne problemy – jak te umowy rozliczać.

Karolina Pilawska, adwokat w Pilawska Zorski Adwokaci
Andrzej Zorski, adwokat w Pilawska Zorski Adwokaci
Po dwóch uchwałach Sądu Najwyższego z tego roku (z 16 lutego 2021 r., sygn. akt III CZP 11/20 oraz z 7 maja 2021 r., sygn. akt III CZP 6/21) wiemy już, że każdej ze stron przysługują dwa odrębne roszczenia – kredytobiorcy o zwrot wszelkich wpłaconych świadczeń (w tym przede wszystkim rat kapitałowo-odsetkowych), a bankowi o zwrot wypłaconego przed laty kapitału. Warto jednak w tym miejscu napomknąć, że co do drugiego ze wspomnianych roszczeń w orzecznictwie wciąż nie rozstrzygnięto, czy roszczenie banku nie jest jednak przedawnione. O tym, że roszczenia konsumentów nie są przedawnione, wypowiedział się już Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Próba minimalizowania strat
Banki, zapewne mając świadomość nieuchronności swych procesowych porażek, starają się minimalizować straty. Jednym ze sposobów jest zgłaszanie zarzutów zatrzymania, i to do tego ewentualnych, wyłącznie na wypadek uznania umów za nieważne. W dużym skrócie wygląda to tak, że w procesie banki podnoszą, iż umowy są zgodne z prawem. Natomiast ewentualnie – gdyby sąd tego argumentu nie podzielił – podnoszą zarzut zatrzymania. Chcą, aby w takiej sytuacji zwrot wpłaconych świadczeń na rzecz konsumenta nastąpił za jednoczesnym zaoferowaniem zwrotu udostępnionego im kapitału.
W tym względzie sądy powszechne nie są ze sobą zgodne – mniej więcej połowa składów taki zarzut uznaje za zasadny, a połowa nie. Na tym tle Sąd Apelacyjny w Gdańsku postanowieniem z 6 grudnia 2021 r. skierował do Sądu Najwyższego kolejne pytania prawne. W dużym skrócie najistotniejsze zagadnienia dotyczą tego, czy umowa kredytu ma charakter umowy wzajemnej i w związku z tym zarzut zatrzymania bankom przysługuje, czy też nie. W wypadku odpowiedzi twierdzącej sąd chce wiedzieć, czy taki zarzut może być zgłoszony jako ewentualny, tj. jako zarzut podniesiony na wszelki wypadek, gdyby umowa kredytu jednak okazała się nieważna.
Wydaje się więc, że dla sędziów problemem nie jest już ważność lub nie umów frankowych. Jest nim już wyłącznie kwestia technicznego rozliczenia nieważnych zobowiązań.
Ekwiwalentne, ale różnego rodzaju
Warto w tym miejscu wskazać, że zarzut zatrzymania został wprowadzony do kodeksu cywilnego przede wszystkim do umów, których przedmiotem są świadczenia co prawda ekwiwalentne, ale rodzajowo różne. Jako przykład można wskazać np. zatrzymanie wydania samochodu do czasu zapłaty określonej sumy pieniężnej. Wspomniana instytucja nie została natomiast absolutnie powołana do zatrzymywania pieniędzy do czasu wydania… pieniędzy. Do tego służy przecież potrącenie (kompensacja), opisane w kodeksie cywilnym kilka przepisów dalej.
Dlaczego ta kwestia jest w ogóle istotna? Z dwóch powodów. Po pierwsze w doktrynie prawniczej podnosi się, że skuteczne podniesienie zarzutu zatrzymania powoduje, iż dłużnik nie popada w opóźnienie, a co za tym idzie – nie jest zobligowany do zapłaty odsetek ustawowych. Taki pogląd premiowałby więc banki, bo nie ponosiłyby kary za przedłużanie procesów i nieuznawanie roszczeń kredytobiorców, choć ich zasadność została już praktycznie w orzecznictwie przesądzona. Bankom byłoby więc obojętne, czy proces trwa rok czy pięć. Tymczasem kredytobiorcy nie dostawaliby żadnej rekompensaty za sądową tułaczkę.
Po drugie sposób ujmowania zarzutu zatrzymania budzi wiele kontrowersji i nie jest jednoznacznie opisany w przepisach, co z kolei rodzi znaczne i niepotrzebne trudności na etapie egzekucji wyroku. Sądy zazwyczaj ujmują tenże zarzut w ten sposób, iż zasądzają na rzecz kredytobiorcy wpłacone środki z tym zastrzeżeniem, iż zastąpi to za jednoczesnym zaofiarowaniem zwrotu wypłaconego kapitału na rzecz banku. Żaden przepis nie precyzuje natomiast, w jaki sposób powinna przebiegać np. egzekucja komornicza w takim wypadku. Wydaje się, że wystarczy samo złożenie oświadczenia przez kredytobiorców o zamiarze przelania kwoty i przedstawienie go komornikowi. W praktyce wygląda to jednak nieco inaczej. Rozmawialiśmy z kilkoma przedstawicielami tej branży i nie byli oni jednoznaczni w swej ocenie. Jednogłośnie jednak twierdzili, że nigdy wcześniej z takim problemem się nie spotkali, co pokazuje, że obecnie podejmowane są starania celem dostosowania wykładni przepisów do stanu faktycznego, a nie na odwrót.
Albo jedno, albo drugie
Nie widzimy natomiast najmniejszego powodu stosowania instytucji zatrzymania wbrew jej ratio legis, co dodatkowo miałoby jeszcze spowodować zabranie słusznych odsetek za czas procesu i komplikować wykonanie wyroku. Skoro dochodzimy do wniosku, że umowa jest nieważna, to niezrozumiałe jest komplikowanie jej rozliczenia i skazywanie ludzi, którzy wygrali swoje sprawy, na kolejne problemy. Mamy nadzieję, że Sąd Najwyższy rozwieje wątpliwości i wskaże, że umowa kredytu nie jest umową wzajemną i zarzut zatrzymania w tym wypadku nie przysługuje.
Odnosząc się do drugiego z zagadnień, tj. możliwości zastosowania tzw. zarzutu ewentualnego – nie można zgodzić się z aprobatą działań banków polegających na wskazywaniu w procesie, że umowy są ważne i uczciwe, oraz jednoczesnym ubezpieczaniu się na wypadek uznania jej nieważności. Albo jedno, albo drugie. Składanie oświadczeń tzw. prawnokształtujących powinno być jednoznaczne i bezwarunkowe. Skłoniłoby to także banki do rozsądniejszego podejścia do procesów – w miejsce ślepego odmawiania zasadności roszczeń kredytobiorców musiałyby one zdecydować, czy w wielu przypadkach nie lepiej byłoby jednak przyznać się do nieważności umów i usiąść do rozliczeń. Nawet gdyby więc Sąd Najwyższy uznał, że zarzut zatrzymania przy umowach kredytu przysługuje, to z całą pewnością nie powinien wyrazić zgody na warunkowe jego podnoszenie.©℗
Autorzy reprezentują kredytobiorców w sporach z bankami