Bankom zostało tylko kilka tygodni na dopracowanie finalnego kształtu kompromisu z frankowiczami. Spieszą się, by zdążyć przed potencjalnie groźną dla nich decyzją Sądu Najwyższego.
Krótki czas, jaki Izba Cywilna Sądu Najwyższego dostała na rozpatrzenie pytań I prezes SN, oznacza, że banki muszą przyspieszyć prace nad propozycją ugód dla kredytobiorców frankowych, o ile chcą, żeby były one dla SN argumentem za przyjęciem stanowiska pozwalającego uniknąć przegrywania masowych procesów wytaczanych przez klientów. IC SN ma się zająć sprawą pod koniec marca. Bankowcy byli przygotowani na to, że I prezes SN skieruje pytania do IC, ale spodziewali się, że dostaną więcej czasu na odpowiedź.
Co jest do zrobienia? Najprostsze jest określenie ogólnych warunków umów. Zrobił to już szef Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski. W grudniu zaproponował, by kredyty frankowe przewalutować tak, jakby od początku były złotowymi. Oznacza to zmniejszenie kwoty pozostającej do spłaty, ale też przejście na wyższe oprocentowanie. Różnica między stopami LIBOR, podstawą naliczania odsetek w przypadku hipotek we frankach, a WIBOR obowiązującym dla kredytów złotowych to niemal 1 pkt proc. Rata płacona przez klienta po ugodzie w większości przypadków by spadła, bo byłaby liczona od niższego salda.
Dla banków kluczową sprawą jest to, by ugoda z klientem miała charakter finalny, czyli żeby nie dało się jej łatwo podważyć. Dlatego zależy im na stemplu nadzoru i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wiąże się to z koniecznością uzgodnienia, że ugody byłyby zawierane taśmowo w sądzie arbitrażowym działającym przy nadzorze. Ugody sądowe wiązałyby się z zalaniem wymiaru sprawiedliwości jeszcze większą liczbą spraw związanych z kredytami walutowymi niż do tej pory, a już teraz sądy są zalane pozwami frankowymi. W bankach jest 415 tys. aktywnych umów kredytów mieszkaniowych we frankach.
Szybkie załatwienie takiej liczby spraw będzie również wymagało dostosowań organizacyjnych po stronie instytucji finansowych. Chodzi np. o systemy informatyczne. Pojawi się też ryzyko, że w krótkim czasie trzeba będzie spłacić całość lub dużą część pozyskanych w przeszłości franków jako finansowania portfeli hipotek walutowych. Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński w odpowiedzi na pytania DGP w styczniu zapowiedział, że nie będzie wspierał banków rezerwami walutowymi (tak kilka lat temu zrobiono na Węgrzech). Niedawno bankowcy formalnie zapytali bank centralny o możliwość pomocy. W nieoficjalnych rozmowach tłumaczą, że nie chodzi im o wykorzystywanie państwowych rezerw, a raczej o ułatwienie w wymianie złotego na franka, co pozwoli na spłatę zobowiązań instytucji finansowych.
Niewykluczone, że przed marcowym posiedzeniem SN uaktywni się również Komitet Stabilności Finansowej. Chodzi np. o wyjaśnienie, czy z ekonomicznego punktu widzenia możliwa jest konstrukcja „LIBOR na złotym”, czyli kredyt wyrażony w złotych, ale z oprocentowaniem ustalanym dla innej waluty. O tym, że czas ma tu znaczenie, przekonuje przykład PKO BP. Największy krajowy bank poinformował w piątek o zawarciu pierwszej ugody z klientem na zasadach określonych przez szefa KNF. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o typowy, a więc stosunkowo niewielki kredyt z okresu, gdy złoty szybko zyskiwał na wartości w stosunku do szwajcarskiej waluty. Pilotaże zapowiadał w ubiegłym tygodniu Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
W PKO BP takie próby ugód dotyczą na obecnym etapie kilkudziesięciu spraw. Ale bank przekazał przed weekendem również informację o przesunięciu terminu publikacji raportu za 2020 r. na ostatni możliwy termin, czyli koniec kwietnia. W ten sposób dał sobie furtkę na ujęcie ugód w wynikach finansowego efektu. Warunkiem ich oszacowania będzie jednak decyzja walnego zgromadzenia, które powinno poprzedzać publikację sprawozdania. Wyznaczenie marcowego terminu frankowego posiedzenia IC SN oznacza, że walne zgromadzenie powinno odbyć się wcześniej, nie tylko w PKO BP, ale też w innych bankach. Nie ma pewności, czy proponowane ugody będą przyjmowane przez klientów.