W styczniowym numerze Dziennika Gazeta Prawna prezes Deutsche Bank Polska Krzysztof Kalicki załamuje ręce nad wyrokami sądów, które w jego opinii są dla banków krzywdzące i niesprawiedliwe. Pan prezes ma na swoim koncie już wiele podobnych publikacji, natomiast w żadnej z nich nie odnosi się do sentencji wyroków sądów. Nie zadaje sobie trudu, by dociec przyczyn sądowych porażek banków, choć są one oczywiste.
Pochylając się nad ekonomiczną stroną zagadnienia należy zwrócić uwagę, że każda umowa „frankowa” precyzuje koszty ponoszone przez klienta. We wszystkich tego rodzaju umowach koszty oprócz oprocentowania określone są przez transakcje kupna i sprzedaży waluty, do których bank doliczał swoja marżę kursową, czyli tzw. spread. Okazuje się jednak, że taka transakcja nie miała w rzeczywistości miejsca. Bank zamiast finansować kredyt kupnem waluty zdecydował się albo na ubezpieczenie swojej pozycji walutowej transakcją CIRS/FX SWAP albo, ale już w późniejszym okresie, kiedy transakcje swapowe nie były możliwe – pożyczkami waluty. W żadnym z tych dwóch przypadków nie doszło zatem do finansowania zakupem waluty, za które bank pobierał wynagrodzenie już w momencie wypłaty kredytu.
Wydaje się, że bankowcy, w tym także prezes Krzysztof Kalicki postanowili przekonywać opinię publiczną, że istnieją jakieś argumenty natury ekonomicznej, o słuszności umów „frankowych”. Otóż nie tylko ich nie ma, ale większa znajomość finansowej kuchni udzielanych przez banki kredytów „walutowych” jeszcze bardziej obciąża banki. Któż bowiem jest w stanie uwierzyć narracji banków, że wyjątkowo wysokie koszty ponoszone przez klientów „frankowych” nie są konsekwencją konkretnych zdarzeń gospodarczych, to znaczy, w głównej mierze, operacji spekulacyjnych prowadzonych przez banki ubezpieczające swoje ryzyko? Finanse to przede wszystkim matematyka. Jeżeli banki wytransferowały z Polski w FX SWAP kilkadziesiąt miliardów złotych, to gdzieś te kwoty musiały się w rachunku banków pojawić. I pojawiły się one po stronie zadłużenia kredytobiorców „walutowych”, którzy w większości do tej pory nie zdają sobie sprawy z tego, co się wydarzyło.
Czy jednak bankowcy doczekają się adekwatnej „zapłaty” za swoje działania i za koszty zmarnowanego kapitału w transakcjach spekulacyjnych? Wszystko zależy od dociekliwości i nieustępliwości prokuratury w Szczecinie.
Sprawiedliwość wymierzana bankom od Iberii po Bałkany
Warto pochylić się nad pytaniem, czy to co spotyka banki w polskich sądach jest czymś wyjątkowym na tle orzecznictwa w krajach Unii Europejskiej? Oczywiście, że nie jest to nic nadzwyczajnego i wpisuje się w wyroki zapadające w pozostałej części naszego kontynentu. Informacje od stowarzyszeń skupiających „frankowiczów” w innych krajach świadczą o tym, że kredyty „walutowe” są tam podobnie traktowane jak w Polsce.
Według szacunków stowarzyszenia kredytobiorców ASUFIN w Hiszpanii obecnie 90% wyroków zapada na rzecz kredytobiorców. W Chorwacji zapadło około 3000 wyroków w pierwszej instancji i około 500 wyroków prawomocnych na rzecz konsumentów.
Najbardziej przekonany o winie banków jest sąd we Francji, który stwierdził w ubiegłym roku, że banki w niewłaściwy sposób poinformowały kredytobiorców o ryzyku. Le Monde raportuje, że BNP Paribas Personal Finance (Cetelem) zobowiązany został zapłacić ponad 150 milionów euro odszkodowania 2300 pożyczkobiorcom za straty finansowe i moralne.
W tej beczce miodu jest jednak całkiem sporych rozmiarów chochla dziegciu. Im bardziej oddalamy się od rdzenia Unii Europejskiej, w której panuje konsensus odnośnie ochrony praw konsumentów, tym bardziej natrafiamy na wynaturzenia dotyczące nie tylko konkretnych sędziów, którzy mentalnie znajdują się poza Europą, ale całych państw. Mowa tutaj przede wszystkim o sytuacji kredytobiorców na Ukrainie, która dopiero stara się o członkostwo w naszej wspólnocie.
Uchwalona przez ukraiński parlament zamiana wszystkich kredytów walutowych na hrywnę w 2015 roku została zawetowana przez prezydenta Poroszenkę. Na szczęście udało się uchwalić ustawę o moratorium wstrzymującym eksmisję kredytobiorców do czasu uchwalenia nowej ustawy. Do tej pory jednak nie zatwierdzono nowych przepisów, a moratorium wygasa w kwietniu 2021.
Glapiński: to było bezczelne oszustwo
Na koniec kilka słów podsumowania ze strony prezesa Glapińskiego, który, jak przystało na szefa banku centralnego pewną ręką dzierżącego ster bankowości, dość dosadnie wyraża się na temat kredytów „frankowych” nazywając je podczas styczniowej konferencji prasowej „bezczelnym oszustwem”. Oddajmy mu głos:
„Ale obawiam się, że przeważająca większość ludzi, zwykłych Polaków, została bezczelnie wprowadzona w błąd. Oni przy tym stole, przy którym się kredyt bierze byli mylnie informowani. Jacyś tam młodzi ludzie, dla których była to pierwsza praca mówili, że jest to wspaniała możliwość. ‘Tutaj złotowego pan nie dostanie, ale dostanie pan walutowy i on jest tańszy i łatwiejszy.’ I ludzie jak idą do banku to zakładają, że jest to instytucja zaufania publicznego.”