Rozbudzone nadzieje kredytobiorców nie mają podstawy w orzeczeniu TSUE – uważają prawnicy, którzy wzięli udział w konferencji „Wyrok TSUE w sprawie C-260/18. Prawne wyzwania teoretyczne i praktyczne”
dr hab. Krzysztof Koźmiński specjalista w dziedzinie prawa konstytucyjnego i ekonomicznej analizy prawa, prezes Fundacji Laboratorium Prawa i Gospodarki, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / DGP
Punktem wyjścia dyskusji były tezy zaprezentowane w książce Michała Jabłońskiego i Krzysztofa Koźmińskiego „Bankowe kredyty waloryzowane do kursu walut obcych w orzecznictwie sądowym” (Wolters Kluwer, Warszawa 2018). Cały przebieg dyskusji dostępny jest na YouTube pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=K-w709SquPI&t=146s.
dr Michał Jabłoński specjalista w dziedzinie prawa administracyjnego i cywilnego, wiceprezes Fundacji Laboratorium Prawa i Gospodarki / DGP
Jedną z przyczyn konferencji jest pytanie, czy po wyroku TSUE w sprawie C-260/18 powinniśmy – dr Michał Jabłoński i ja, czyli autorzy książki „Bankowe kredyty waloryzowane do kursu walut obcych w orzecznictwie sądowym” z 2018 r., która powstała w wyniku analizy 559 orzeczeń sądowych – naszą publikację aktualizować. Przedstawię kluczowe tezy naszej publikacji. Po pierwsze: stany faktyczne i okoliczności, które trzeba brać pod uwagę w tych sprawach (m.in. sytuacja kredytobiorcy: osobowa, majątkowa, wykształcenie, zdrowie, rodzinna), są bardzo różne. Po drugie stan prawny nie był jednolity. Nie chodzi tylko o to, że przedsiębiorcy, czyli banki, stosowali różne wzorce umowne, ale i prawo powszechnie obowiązujące przez lata się zmieniało.
Doszliśmy do wniosku, że tezy o tym, że w tych sprawach ukształtowała się jakaś jednolita linia orzecznicza, są nieuprawnione. Sądy stosują model orzekania słusznościowego. Co to znaczy i czy jest to w ogóle uprawnione? Na ogół weryfikują zarzut – który oczywiście w każdej sprawie jest indywidualnie oceniany w zależności od konkretnych, specyficznych okoliczności danego postępowania – abuzywności poszczególnych postanowień umownych. Trzeba wziąć pod uwagę, że z punktu widzenia polskiego, a także unijnego, powszechnie obowiązującego prawa uznanie abuzywności jest zawsze kwestią indywidualnego przypadku. To jest prawdopodobnie jedna z przyczyn, dla których trudno mówić o ukształtowaniu się jakiejś jednej czy nawet kilku linii orzeczniczych – uznanie abuzywności postanowienia w jednym kontrakcie nie oznacza automatycznie, że w innych sprawach sąd – nawet ten sam, tej samej instancji, w tym samym składzie – orzeknie, że to postanowienie ma charakter abuzywny. (…)
Nawet w przypadku uznania poszczególnych elementów umowy, pojedynczych postanowień umownych za niezgodne z prawem sądy raczej nie mają tendencji do tego, żeby stosować najdalej idącą sankcję, jaką jest stwierdzenie nieważności takiego stosunku prawnego. Takie sytuacje występowały relatywnie rzadko.
prof. Robert Grzeszczak specjalista w dziedzinie prawa europejskiego i konstytucyjnego, Katedra Prawa Europejskiego, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / DGP
Pierwsze pytanie, jakie należy sobie postawić, to czy w ogóle w sprawie C-260/18 mamy do czynienia z rewolucją, która wprowadza jakąś istotną zmianę? Analiza tego orzeczenia pozwala postawić wniosek, że większość z tych tez nie jest nowa. (…) TSUE pośrednio wskazuje, że sam kredyt waloryzowany do kursu waluty obcej nie jest niezgodny z prawem, nie kwestionuje generalnie takiej konstrukcji umowy.
Po drugie orzeczenie w sprawie Dziubak ma tak naprawdę zastosowanie do tych sytuacji, w których sąd, już po analizie sprawy, uznaje, że jednak ta klauzula w tym konkretnym przypadku jest abuzywna. (…)
TSUE powiedział, że prawo unijne jako takie nie sprzeciwia się unieważnieniu umowy, to znaczy, że taki wariant jest możliwy i dopuszczalny. Wbrew temu, co się często powtarza po publikacji tego orzeczenia, TSUE nie oczekuje unieważnienia tych umów. Wskazuje, że ta kwestia oczywiście będzie podlegała badaniu w konkretnej sprawie przez sąd krajowy i to on będzie musiał ocenić, czy właśnie unieważnienie jest właściwym środkiem. Niekoniecznie musi być zastosowany, dlatego że dyrektywa tak naprawdę nie opowiada się za eliminacją stosunku umownego, tylko co do zasady za jego utrzymaniem. (…)
TSUE odniósł się również do kwestii uzupełniania umowy przez sąd. Co do zasady opowiedział się przeciwko takiej twórczej ingerencji w stosunek umowny. Trybunał powtórzył po raz kolejny, że nie wyklucza to zastąpienia klauzuli abuzywnej przez przepis dyspozytywny. Obecnie, od 2009 r., jest przepis, który przewiduje możliwość stosowania średniego kursu Narodowego Banku Polskiego w sprawach, w których nie jest ustalony kurs waluty. (…)
TSUE zdaje się sprzeciwiać takiemu rozwiązaniu, w którym po eliminacji klauzuli walutowej mielibyśmy do czynienia z umową kredytu bez indeksacji, czyli umową kredytu złotowego, ale oprocentowanego zgodnie z przewidzianym w umowie wskaźnikiem LIBOR, czyli tym właściwym między innymi dla franka. TSUE jest sceptyczny wobec takiej konstrukcji. Inaczej niż wynika to z opinii rzecznika generalnego Pitruzelli oraz niedawnej publikacji autorów z Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego. (…) Ta umowa miała być umową indeksowaną do kursu waluty obcej, taka była wola stron. Dlaczego? Dlatego, że kredytobiorca, biorąc na siebie ryzyko kursowe, otrzymuje ekwiwalent w postaci niższego kosztu kapitału kredytu. Coś za coś. (…)
Skoro – zdaniem TSUE – klauzula walutowa jest elementem głównego przedmiotu umowy, to zgodnie z dyrektywą jej abuzywność nie powinna podlegać weryfikacji pod warunkiem, że jest napisana prostym językiem, jest zrozumiała dla konsumenta. Wówczas jej kontrola pod kątem abuzywności powinna być wykluczona – sąd nie powinien jej przeprowadzać. (…)
Wbrew opinii, która pojawiła się w wielu komentarzach po wydaniu wyroku, TSUE nie zostawia konsumentowi wyboru co do tego, czy chce mieć umowę z klauzulą abuzywną czy bez niej. TSUE tak naprawdę mówi, że konsument ma wybrać, czy chce mieć umowę z klauzulą abuzywną, czyli zaakceptować jej istnienie i związanie się nią, czy też godzi się na upadek umowy i płynące z tego konsekwencje, być może również niekorzystne dla niego samego.
prof. Michał Romanowski specjalista w dziedzinie prawa cywilnego i handlowego, Pracownia Prawa Rynku Kapitałowego, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / DGP
W wyroku dokonano wykładni wybranych przepisów dyrektywy z 1993 r. Od jej wydania minęło wiele lat i sądy krajowe oraz trybunał luksemburski wypowiadały się, jak należy rozumieć i stosować przepisy dyrektywy. Mamy zatem do czynienia z aktem zastanym i mocno dointerpretowanym przez wcześniejsze orzecznictwo. Wiadomo więc, że ten wyrok nie może być przełomowy, on wpisuje się w pewną linię orzeczniczą. (…)
Natomiast trybunał jak zwykle na wiele kwestii nie odpowiada wprost, tylko układa pewne testy – daje wskazówki sądom krajowym, w tym przypadku wprost temu sądowi, który pyta. Mówi, co jest rolą sądów i wymienia przesłanki, jakie ma uwzględnić sąd krajowy, oceniając np. daną umowę kredytową. (…)
Formalnie wyrok prejudycjalny, czyli ten, który zapada w odpowiedzi na zadane pytanie prejudycjalne, wiąże sąd odsyłający/pytający. Jest to więc relacja inter partes. Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem luksemburskim wyrok, który zapadnie, wiąże sąd odsyłający/pytający. Jednocześnie wiąże na przyszłość inne sądy, nie tylko polskie, ale wszystkie sądy krajowe państw członkowskich, w podobnych sprawach. Są to tzw. linie orzecznicze. Doradzałbym, aby zajrzeć do wskazanych tam orzeczeń, poczytać i spróbować zbudować całość tego obrazu. Bo sprawa, którą dzisiaj omawiamy, nie tworzy całościowego obrazu wypowiedzi TSUE w sprawie kredytów denominowanych w innej walucie. Jest to tylko wycinek, o który zapytał Sąd Okręgowy w Warszawie. Ja zajrzałem do tych pytań i do wcześniejszego orzecznictwa i myślę, że sąd mógł znaleźć na nie odpowiedzi. Rozumiem, że chciał wesprzeć się stanowiskiem TSUE, chciał chyba uzyskać legitymizację, oparcie w autorytecie trybunału. Gdyby jednak Sąd Okręgowy w Warszawie przyjrzał się dokładnie orzecznictwu relewantnemu, to znalazłaby już odpowiedź na większość zadanych i nurtujących go pytań.
dr hab. Jan Rudnicki specjalista w dziedzinie prawa cywilnego i konsumenckiego, Katedra Europejskiej Tradycji Prawnej, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / DGP
Fascynujące jest obserwowanie mitu, jaki został wytworzony wokół tego wyroku, jeszcze przed jego wydaniem. Ba, mit ów stał się podstawą do wydawania przez analityków domów maklerskich prognoz dotyczących sytuacji finansowej banków, w szczególności banków mających bilans mocno obciążony kredytami denominowanymi we frankach lub indeksowanymi do franków. A jednak rozstrzygnięcie to nie powinno być zaskoczeniem (…)
Ani sądy powszechne, ani Sąd Najwyższy nie uzyskały „instrukcji obsługi” – a takie było oczekiwanie wobec tego wyroku – jak należy rozstrzygać konkretne sprawy frankowe. Mam wrażenie, że skład orzekający w trybunale nie miał takiej ambicji, bo nie było powodu do takiego przełomowego wyroku. TSUE nie rozwiązał też kluczowych problemów w sporach banków z kredytobiorcami. (…)
TSUE powiedział tak: unieważnienie klauzul zakwestionowanych przez kredytobiorców, doprowadziłoby nie tylko do zniesienia mechanizmu indeksacji oraz różnic kursów walut, lecz również pośrednio do zaniknięcia ryzyka kursowego, które jest bezpośrednio związane z indeksacją kredytu indeksowanego do waluty. (…) Przyznaję, że byłbym mocno zaskoczony, gdyby polski sąd przyjął zasadę, iż – nazywając rzecz dosadnie – można przekształcić umowę odpłatną w nieodpłatną; przekształcić umowę leasingu w umowę najmu, umowę o dzieło w umowę zlecenia; umowę kredytu w umowę pożyczki. (…)
TSUE stwierdza, że zgodnie z obiektywnym podejściem niedopuszczalne jest uznanie zgodnie z prawem krajowym sytuacji jednej ze stron umowy za decydujące kryterium rozstrzygające o dalszym losie tej umowy, a więc bierzemy pod uwagę nie tylko interes kredytobiorcy, ale również kredytodawcy. (…) Mitem jest stwierdzenie, że na podstawie tego wyroku bank będzie zobowiązany zwrócić konsumentowi spłacone raty odsetkowe, a konsument z kolei nie będzie związany do zwrotu wypłaconego mu kapitału – czyli sytuacja, w której ktoś otrzymuje mieszkanie pod choinkę. Już Milton Friedman podkreślał: nie ma czegoś takiego jak darmowych lunch. (…)
Sporne jest natomiast to, czy w przypadku rozliczania wzajemnych świadczeń (a więc zwrotu przez konsumenta kwoty uzyskanej kredytu przy jednoczesnym zwrocie przez bank pobranego wynagrodzenia) w ramach przepisów o nienależnym świadczeniu bank może domagać się wynagrodzenia za tzw. bezumowne korzystanie z kapitału. (…) Podkreślić trzeba, że orzeczenie sądu krajowego ma charakter konstytutywny, a więc nie ma tutaj miejsca na sytuację, w której termin biegu przedawnienia biegnie od momentu zawarcia umowy. On biegnie od momentu wydania wyroku sądowego. Niweczy to nadzieję, że nie trzeba będzie zwracać pożyczonych pieniędzy. To zresztą byłoby sprzeczne z podstawową zasadą prawa zobowiązań i poczuciem słuszności – długi należy regulować. (…)
W efekcie polscy sędziowie staną przed dylematem skutków korzystania z cudzego kapitału. Będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zostały spełnione takie przesłanki jak: wzbogacony, zubożony, czy jest związek pomiędzy zubożeniem a wzbogaceniem oraz czy istnieje tytuł prawny. (…) I trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy elementem zubożenia banku jest brak wynagrodzenia za kapitał, który został pożyczony, a który nie zostałby pożyczony, gdyby bank miał świadomość, że wynagrodzenia nie będzie. Nie ulega wątpliwości, że utrata korzyści (wynikająca z tego, że ktoś korzysta z cudzego kapitału) to zubożenie dla banku. Szkoda polegać może na zmniejszeniu się majątku albo niepowiększeniu się, czyli lucrum cessans. Uważam więc, że podstawa prawna do oczekiwania słusznego wynagrodzenia – poza orzeczeniem TSUE, który wypowiadał się w aspekcie klauzul niedozwolonych, a nie w aspekcie rozliczeń wynikających z przepisów o nienależnym świadczeniu – istnieje.
dr Jarosław Bełdowski specjalista w dziedzinie ekonomicznej analizy prawa i prawa bankowego, Szkoła Główna Handlowa / DGP
Zanim przejdę do samych orzeczeń TSUE w interesujących nas sprawach, chciałbym zwrócić uwagę na zasadzie porównania również na regulacje europejskie, które wprowadzają element penalny. Chciałbym wskazać na rozporządzenie 261/2004 o ochronie praw pasażerów linii lotniczych. Wprowadza ono prawo pasażera do odszkodowania za pewne sytuacje, kiedy linie lotnicze jako kontrahent nie wykonają umowy, np. nie przyjmą go na pokład, lot się spóźni czy zostanie odwołany. W takich sytuacjach pasażer ma prawo do kwotowo określonego odszkodowania za sam fakt wystąpienia określonej sytuacji nienależytego wykonania umowy przez linię lotniczą. Tutaj mamy do czynienia z tym wątkiem karnym precyzyjnie w tych przepisach wyrażonym. Jest wyraźna podstawa, aby ten wątek karny wskazać i żeby go stosować. W sprawie umów kredytowych ten wątek karny pojawia się w drodze interpretacji przepisów dyrektywy 93/13. (…)
TSUE od dłuższego już czasu sceptycznie – mówiąc delikatnie – podchodzi do kwestii uzupełniania luk w umowie powstałych na skutek usunięcia klauzul abuzywnych. W orzeczeniu Banco Español de Crédito sprzed siedmiu lat postawił najdalej idącą tezę, że w momencie, kiedy taka luka powstaje, w ogóle nie powinna być uzupełniana. Ani przy pomocy odwołania się do jakiegoś przepisu dyspozytywnego z prawa krajowego, ani tym bardziej przez odwołanie się do przepisu o charakterze ogólnym, takiego jak art. 56 naszego kodeksu cywilnego. Można powiedzieć, że TSUE w sprawie Banco Español powiedział dosyć wyraźnie, że w sądzie krajowym nie można być „rzymskim prawnikiem”, który rozstrzyga sprawę, odwołując się do zasad tego, co dobre i słuszne. Tej umowy się po prostu nie wypełnia, zostawia się „dziurę”. Natomiast w literaturze wskazuje się wyraźnie, że to radykalne stanowisko, z którym mamy do czynienia w sprawie Banco Español, zostało potem bardzo złagodzone, np. w orzeczeniu w węgierskiej sprawie Kásler, gdzie TSUE dopuścił zastosowanie jako uzupełnienia przepisu dyspozytywnego, oczywiście pod różnymi warunkami. W uproszczeniu można powiedzieć, że w najbardziej radykalnej odsłonie TSUE dosyć wyraźnie stwierdził, że przedsiębiorca, który używa klauzul abuzywnych, powinien zostać za to ukarany, ale chyba od tego najradykalniejszego poglądu w tym momencie odchodzi. (…)
Dostrzec trzeba rozbieżności między stanowiskiem rzecznika generalnego a późniejszymi uwagami w uzasadnieniu wyroku. Rzecznik generalny odwoływał się do efektu odstraszania i zniechęcania co najmniej kilkakrotnie, w różnych miejscach. Powoływał się również na sprawę Banco Español, natomiast – co ciekawe – w wyroku ten wątek nie pojawia się w ogóle, a sprawa Banco Español nie jest cytowana (…) W tej sprawie wątek penalny jest pominięty.
Ostatnia uwaga dotyczy mitu, o którym mówił pan prof. Romanowski. Ja bym to ujął z innej strony: nie przypominam sobie żadnej nowelizacji kodeksu cywilnego, która cieszyłaby się taką uwagą, jak orzeczenie C-260/18. Ze strony wszystkich: opinii publicznej, środowiska prawniczego, przedsiębiorców etc.
Myśl, że sądy mogą być postrzegane jako fabryka – choć nie jest akceptowana przez samych sędziów – pojawia się w ekonomicznej analizie prawa od wielu lat. Badania wskazują, że możemy podejść do sądu jak do – w pewnym uproszczeniu – fabryki: mamy elementy – pozwy, które do niej wchodzą, zasoby – sędziów oraz wyroki, które są produktem. Musimy się zastanawiać, jakie elementy są istotne do „wyprodukowania” wyroku. (…)
Spraw, które wpływają do wymiaru sprawiedliwości, jest rocznie około 15–17 mln. Jeżeli skupimy się na sprawach cywilnych, to jest ich około 2 mln. Nie mówimy tu o sprawach rejestrowych, księdze wieczystej, tylko o sprawach spornych sądowych. Spójrzmy na to, ile jest osób hipotetycznie zainteresowanych, żeby złożyć pozew. Jeżeli założymy chociażby liczbę 200 tys. potencjalnych pozwów, to bardzo łatwo nam oszacować, że stanowi to około 10 proc. rocznego wpływu spraw spornych. Zakładając również, że on koncentrowałby się na Warszawie, mamy sytuację absolutnego kryzysu sądownictwa (…). Możemy już teraz stwierdzić, że nie uda nam się zrealizować postulatu sprawiedliwości w rozsądnym czasie. I nie jest możliwe uzyskanie ustabilizowanej linii orzeczniczej w następnych kilku tygodniach czy miesiącach, będzie to trwało latami.
Dostrzegam jednak jeden element, który może pomóc rozwiązać ten problem – ugodę sądową. To również kwestia podejścia ze strony banków, które mogą wypracować kompromis satysfakcjonujący obie strony.
Z drugiej strony chciałbym podkreślić, że banki nie są instytucjami charytatywnymi. Nie zapominajmy o potrzebie poszukiwania równowagi pomiędzy konsumentem a przedsiębiorcą, ponieważ często towarzyszy nam złudne założenie, że to przedsiębiorca jest „tym złym”. Musimy poszukiwać kompromisu, a jednym ze sposobów zaradzenia dyskutowanemu problemowi może być wypracowanie drogi ugodowej dla sporów kredytobiorców z bankami.
Mitem jest stwierdzenie, że na podstawie tego wyroku bank będzie zobowiązany zwrócić konsumentowi spłacone raty odsetkowe, a konsument z kolei nie będzie związany do zwrotu wypłaconego mu kapitału
Organizatorem konferencji „Wyrok TSUE w sprawie C-260/18. Prawne wyzwania teoretyczne i praktyczne”, która odbyła się 13 listopada w Warszawie, była Fundacja Laboratorium Prawa i Gospodarki