- Więcej „frankowiczów” musi dać znać, że nie są zadowoleni ze swoich umów i będą walczyli o swoje prawa w sądach. Wyrok TSUE to kolejny argument w sporze, który dostali do ręki. Tylko pod presją banki zdecydują się na wypracowanie racjonalnych propozycji ugodowych – mówi Izabela Dąbrowska-Antoniak, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w biurze Rzecznika Finansowego.
Co w praktyce oznacza wyrok TSUE? Czy rzeczywiście jest tak, że umowa kredytu „frankowego” może zostać unieważniona?
Tak. Wynika to z tego, że TSUE wskazał, że sąd zobligowany jest do zbadania i usunięcia nieuczciwych warunków z umowy zawartej z konsumentem. Zaznaczył też, że sądy absolutnie nie mogą samodzielnie uzupełniać powstałej w ten sposób luki. Nie muszą też za wszelką cenę dążyć do utrzymania umowy. Mogą uznać ją za nieważną. Tak będzie, jeśli sąd wykreśli tzw. klauzulę indeksacyjną/przeliczeniową i uzna, że nie da się w świetle obowiązujących przepisów kontynuować takiej umowy bez tego zapisu. Znika bowiem postanowienie mówiące np. o przeliczaniu wypłaconej kwoty kredytu zgodnie z kursem kupna CHF/USD/EUR według tabeli kursów ustalanej w dowolny sposób przez bank. A nie można w to miejsce wstawić postanowienia, że będzie to np. kurs średni NBP. W związku z tym, nie wiadomo według jakiego kursu ustalać np. kwotę kredytu. Może to być przesłanka do tego, żeby sąd uznał, że tak okrojonej umowy, która zmienia główny charakter umowy, nie da się wykonywać. Ale to zależy od konkretnej umowy ocenianej przez sąd.
I co wtedy?
Wtedy strony muszą się rozliczyć. Klient ma zwrócić kwotę kredytu, którą otrzymał od banku np. 100 tys. zł. Z kolei bank zwraca klientowi odsetki i prowizje zapłacone przez klienta w okresie trwania umowy.
Czy umowa może być też kontynuowana i stać się kredytem w złotych, ale oprocentowanym według stawki LIBOR?
Teoretycznie nie jest to wykluczone i zależy od konkretnych okoliczności danej sprawy. To sąd ocenia czy po wykreśleniu postanowień niedozwolonych da się umowę dalej wykonywać. Trzeba pamiętać, że umowy są różne i różnie formułowane.
Trybunał jasno wskazał, że sądy mogą zdecydować – już po wykreśleniu tych postanowień niedozwolonych - że umowa ma dalej obowiązywać, bez wykreślonych zapisów, nawet jeżeli oznacza to w tej konkretnej sprawie pozostawienie kredytu w złotych na LIBORZE. Co ważne przy decyzji czy pozostawić umowę bez klauzul czy ją unieważnić ważne jest to co jest korzystniejsze dla kredytobiorcy a zdanie konsumenta (to czego konsument oczekuje) powinno być decydujące. Czyli nie sąd ocenia obiektywnie co jest korzystne dla konsumenta, a konsument decyduje co jest dla niego korzystne. I to jego wola czy chce unieważnienia umowy, czy też utrzymania jej w mocy jest najważniejsze.
Co to właściwie będzie oznaczało dla finansów takiego klienta?
Przy utrzymaniu umowy po wykreśleniu niedozwolonych postanowień zasadniczo raty kredytu w złotych powinny być przez bank na nowo wyliczone przy uwzględnieniu oprocentowania opartego o stawkę LIBOR. Bank musi również zwrócić kwoty rat nadpłaconych w wyniku stosowania mechanizmu indeksacji czy waloryzacji.
Co teraz powinien zrobić ktoś, kto ma walutowy kredyt hipoteczny?
Przede wszystkim spróbować zajrzeć do umowy. Wielu „frankowiczów” tego jeszcze nie zrobiło, nie wiedzą czego tak naprawdę mogą się domagać. A przypomnijmy, że klauzula waloryzacyjna to nie jedyna, która może być uznana za niedozwoloną. Mamy na przykład wnioski, w których klienci żądali tylko zwrotu składek ubezpieczenie niskiego wkładu. Inni chcieli zwrotu rat nadpłaconych w wyniku dowolnego ustalania oprocentowania kredytu np. decyzją zarządu. To są często duże kwoty, które bank powinien nam zwrócić. Warto więc zidentyfikować wszystkie postanowienia, które mogą być uznane za niedozwolone. Mając tą wiedzę, spróbować oszacować ekonomiczne skutki różnych wariantów.
Czy Rzecznik Finansowy może w tym pomóc?
Niestety nie. Przepisy nie pozwalają nam np. analizować umów przesłanych do nas z prośbą o sprawdzenie czy są w nich klauzule abuzywne. Tak samo jak nie pomożemy w szacowaniu ekonomicznych skutków różnych scenariuszy. Mam świadomość, że trudno to zrobić samemu. Dlatego warto skorzystać z pomocy profesjonalnego pełnomocnika, który powinien wesprzeć klienta w uzyskaniu od banku wszystkich potrzebnych do tego informacji. Przy czym tu chciałabym uczulić, żeby uważnie czytać również umowy z takimi pełnomocnikami oraz wybrać sprawdzone kancelarie posiadające doświadczenie w tym temacie. Pójść do kilku i porównać warunki. Prowizje bywają bardzo wysokie, niektóre zapisy też mogą budzić istotne wątpliwości. Zanim podpiszemy taką umowę, warto pokazać ją innemu prawnikowi, nawet nie specjalizującemu się w finansach. Warto zapłacić za taką konsultację, bo przy wysokich kwotach sporu prowizje są naprawdę spore.
Zacząć już teraz? Czy poczekać na wspomniane ukształtowanie się linii orzeczniczej?
Zdecydowanie zacząć już teraz. Wyrok TSUE automatycznie nie zmieni umów. To kolejny argument w sporze z bankiem, który „frankowicze” dostali do ręki. Ale niestety na dziś wciąż zmianę umowy można uzyskać głownie w sądzie. Wybór dobrego pełnomocnika, skompletowanie dokumentów pozwalających na wyliczenie ekonomicznych skutków określonych decyzji na pewno potrwa. Warto wiedzieć już na czym stoimy, gdy za kilka miesięcy będzie już widoczny pozytywny – mam nadzieję - trend w orzecznictwie sądowym lub pojawią się propozycje ugód ze strony banków. Tym bardziej, że pytań i dylematów jest wiele np. czy dążyć do nieważności całej umowy czy tylko wykreślenia abuzywnych postanowień i kontynuacji. Musimy dokładnie znać
ekonomiczne skutki takiej decyzji. Dobrze jest też mieć taką wiedzę, żeby rozpatrywać ewentualne propozycje ugodowe ze strony banków.
Czy dziś warto próbować załatwić z bankiem sprawę polubownie?
Niestety chyba jednak na to za wcześnie, choć naszym zdaniem powinny banki już dziś zacząć opracowywać racjonalne propozycje ugodowe. Docelowo byłoby to najlepsze i najszybsze rozwiązanie dla obu stron. Niestety spodziewam się, że w praktyce banki zaczną to robić dopiero gdy zobaczą, że linia orzecznicza przechyla się na ich niekorzyść. Muszą też zobaczyć, że coraz więcej osób pisze do nich reklamacje, pobiera różne dokumenty poważnie przygotowując się do analizy swoich umów czy już pozwów. Dlatego tak ważne jest, żeby „frankowicze” podjęli takie działania. Na dziś tylko niewielki odsetek walczy o swoje prawa. Na przykład do nas trafiło do tej pory, w ciągu już prawie 4 lat działalności, niecałe 6600 wniosków o różne formy pomocy: interwencję, istotny pogląd czy próbę postępowania polubownego. To zresztą jest wykorzystywane przez banki, które podają, że te kredyty bardzo dobrze „się spłacają”, większość klientów się nie skarży, więc w domyśle są zadowoleni. Dlatego tak ważne jest, żeby coraz więcej osób dało znać, że mają zastrzeżenia do umowy i będą dochodzić swoich praw.
A czy lepiej to robić indywidualnie czy w ramach pozwu grupowego?
To też jest element, który warto rozważyć porównując różne oferty dostępne na rynku. Nie ulega wątpliwości, że koszty w postępowaniu grupowym są niższe. Jednak trwają one dłużej niż postępowania indywidualne. Nie każda sprawa będzie też nadawała się do postępowania grupowego.
A jeśli ktoś ma kredyt w euro – to czy sprawa w ogóle go dotyczy?
Tak. To bardzo ważne dzisiejszy wyrok TSUE dotyczy interpretacji dyrektywy 93/13 i choć oparty jest o określony stan faktyczny dotyczący umowy kredytu indeksowanego do CHF, określa pewne podstawowe zasady postępowania w przypadku wystąpienia w umowach niedozwolonych klauzul, o których wspomniałam na początku. Mają one zastosowanie nie tylko do kredytów hipotecznych, ale również innych umów, w których znajdują się postanowienia niedozwolone. Warto dodać, że podobnych wyroków w odniesieniu do różnych stanów faktycznych TSUE wydał już wiele. Wydane dziś orzeczenie nie jest w tym zakresie żadnym novum. Stąd dla nas stanowisko najpierw Rzecznika Generalnego TSUE, a teraz samego TSUE nie było zaskoczeniem.
Czy – mimo złożenia pozwu – kredytobiorca powinien nadal spłacać raty? Co się stanie, gdy nie będzie tego robił, a pozew zostanie oddalony?
Taką decyzję powinno się podjąć po rozmowie z prawnikiem i rozważeniu wszystkich za i przeciw. Trzeba wiedzieć, ze ewentualna decyzja o zaprzestaniu spłacania rat może pociągnąć określone skutki prawne nawet po złożeniu pozwu do sądu. Do naszego biura trafiły wnioski czy pytania osób, które w ramach prowadzonej jakiś czas temu akcji zaprzestały spłaty rat. Banki, zgodnie z umową wszczęły odpowiednie procedury i bardzo trudno takie sprawy „odkręcić”. Dlatego ważne by to przemyśleć i omówić możliwe konsekwencje z pełnomocnikiem.
Czy składając pozew trzeba wpłacić jakieś wadium w sądzie?
Strona wnosząca pozew musi wnieść opłatę, która w przypadku konsumenta pozywającego bank wynosi maksymalnie 1000 zł.
Co z hipoteką w czasie sądowego sporu? Czy bank nadal będzie tam wpisany? Kiedy można zażądać wykreślenia banku z hipoteki?
Jeśli zapadnie wyrok i umowa zostanie unieważniona lub zmieniona można zażądać odpowiedniej zmiany wpisu hipoteki dokonanej na rzecz banku.
Czym ryzykuję kredytobiorca w przypadku, gdyby pozew został oddalony przez sąd?
Oczywiście w takim przypadku poniesiemy koszty postępowania sądowego i zastępstwa procesowego prawnika reprezentującego bank. Rozliczenie z naszym pełnomocnikiem zależy od podpisanej z nim umowy.
Czy frankowicz powinien liczyć się z tym, że bank zechce złożyć jakiś kontrpozew, np. o odszkodowanie z tytułu bezprawnego korzystania z kapitału?
Nie spotkałam się jeszcze z taką sytuacją. Oczywiście w ramach toczącego się sporu podnoszone są przez bank różne argumenty. Bankom sugerowałabym, żeby zamiast wymyślania takich strategii rozpoczęli pracę nad rozsądnymi propozycjami ugodowymi.