DGP sprawdził, jak ewoluował temat droższej energii elektrycznej, kto co obiecywał i kto kogo przelicytował.
Od podwyżek cen energii elektrycznej można dostać zawrotu głowy. I to nie dlatego, że już się zmaterializowały, ale dlatego, że temat na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy niebywale ewoluował. Spróbujmy go uporządkować.
Nie będzie podwyżek cen prądu dla odbiorców indywidualnych w 2019 r.
W sierpniu pisaliśmy w DGP, że minister energii Krzysztof Tchórzewski naciska na kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny, by nie podnosiły cen prądu dla konsumentów (czyli w taryfie G). Wyliczyliśmy, że brak podwyżek to dla wytwórców utrata 3 mld zł przychodów w skali roku.
W wywiadzie dla DGP pod koniec sierpnia szef Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdzającego taryfy dla odbiorców indywidualnych powiedział, że nie wyobraża sobie, by te nie poszły w górę m.in. ze względu na drogi węgiel, na którym bazuje nasza energetyka, ale i z powodu rekordowych cen praw do emisji CO2.
Jednak minister Tchórzewski zdania nie zmienił i w ostatnim tygodniu września, miesiąc przed wyborami samorządowymi, powiedział: „To, czy spółki energetyczne będą mogły prosić o podwyżki cen energii, podlega dokładnej analizie”. Zapewnił jednak, że nie ma mowy o podwyżkach dla gospodarstw domowych.
Jeszcze 13 października premier Mateusz Morawiecki w RMF FM mówił tak: „W przyszłym roku Urząd Regulacji Energetyki nie planuje, z tego, co wiem, podwyżek taryf dla gospodarstw domowych”. Jednocześnie dodał, że „jest to histeria wywołana przez niektóre media”. Zapowiedział prace nad rekompensatami wyższych cen dla przedsiębiorstw energochłonnych, gdzie taryfa nie jest regulowana.
16 października napisaliśmy w DGP, że PGNiG, który nie potrzebuje zgody URE, proponuje swoim klientom wzrost ceny prądu na przyszły rok o 66,6 proc.
Będą rekompensaty
W połowie października w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, która pierwsza opisała plany programu „Energia+”, minister Tchórzewski przyznał, że rząd pracuje nad rekompensatami za wzrost cen energii elektrycznej, w rozmowie z PAP z kolei mówił, że „w przypadku gdyby rachunek za energię elektryczną miał wzrosnąć powyżej 5 proc. w 2019 r., resort energii przedstawi projekt ustawy łagodzącej skutki społeczne polityki klimatycznej Unii Europejskiej”. Zaznaczył jednak, że podwyżki nie powinny być wyższe niż 5 proc., bo byłoby to „społecznie niedopuszczalne”.
23 października w DGP zacytowaliśmy wypowiedź szefa URE Macieja Bando z konferencji Europower, gdzie mówił, że „nadchodzące miesiące będą dla energetyki bardzo trudnym okresem. Będzie musiała się ona zmierzyć z oczekiwaniami wynikającymi z kampanii wyborczej. Musimy pamiętać, że to czas wielkich deklaracji, nierzadko nierealnych”.
19 listopada w DGP ujawniliśmy, że cztery kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny energetyczne złożyły w URE wnioski o podwyżki w taryfie G na rok 2019 nawet o 30 proc. Decyzję prezesa URE o tym, ile faktycznie wyniosą, poznamy do połowy grudnia.
Będą dopłaty dla wszystkich gospodarstw domowych
Dzień po publikacji DGP minister Tchórzewski zmienił zdanie i zapowiedział, że rekompensaty z tytułu wyższych cen energii w taryfie G w 2019 r. obejmą wszystkie gospodarstwa domowe – i to nie powyżej poziomu 5 proc. wzrostu, a także nie w pierwszym progu podatkowym, jak deklarował wcześniej, ponieważ weryfikacja miałaby być zbyt kosztowna. – Praktycznie ma to wyglądać tak, że rachunek się nie zmieni, rozliczenia będą dokonywać dostawcy. To będą dopłaty, które zostaną ujęte w budżecie, powstanie fundusz, z którego to będzie rozliczanie – mówił minister.
Tu pojawiły się wątpliwości. Najpierw była mowa o tym, że pieniądze na dopłaty będą pochodzić z handlu uprawnieniami do emisji CO2. Teraz nie jest to takie pewne. Doktor hab. Filip Elżanowski, radca prawny w kancelarii Elżanowski Cherka i Wąsowski Kancelaria, powiedział DGP, że w przypadku transferu środków bezpośrednio do spółek energetycznych konieczne będzie notyfikowanie pomocy publicznej Komisji Europejskiej. Wyliczyliśmy, że w przypadku wzrostu cen energii o 10 proc. dla taryfy G potrzeba będzie ok. 0,7 mld zł w skali roku. Minister Tchórzewski w radiu Wnet mówił o „ponad miliardzie złotych”. Zaznaczył także, że kilka miliardów złotych będzie potrzebnych na zrekompensowanie podwyżek małym i średnim przedsiębiorstwom.
Rząd podzielony
Minister finansów Teresa Czerwińska wydawała się zaskoczona odważnymi deklaracjami szefa resortu energii. Według naszych rozmówców spodziewała się raczej systemu wsparcia dla najbiedniejszych. Warto bowiem zauważyć, że sama regulacja cen w taryfie G jest już parasolem ochronnym (ceny na ten rok wzrosły o 0,5 proc., ale za ubiegły spadły o niemal 5 proc., wcześniej też był spadek o 1 proc.). Rekompensata byłaby więc dubeltowym wsparciem. Zapytaliśmy w ostatni czwartek resort finansów o jego stanowisko w tej sprawie, ale do zamknięcia tego wydania gazety nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze pytania.
W piątek oliwy do ognia dolała minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz, którą Maciej Głogowski w TOK FM zapytał o rekompensaty dla małych i średnich firm. – Nie znam takiego projektu. Rekompensaty musiałyby się opierać na jakimś akcie prawnym, a takiego projektu jeszcze nie mam. Finalizujemy prace nad pakietem dla przedsiębiorstw energochłonnych, ale to są duże podmioty, a nie małe i średnie. Takie pakiety dla energochłonnych istnieją w wielu państwach UE – powiedziała Emilewicz.
Wyższe ceny prądu to także problem samorządów. O ewentualne wsparcie dla nich próbowaliśmy zapytać ministra energii po prezentacji założeń polityki energetycznej państwa, jednak nie chciał z nami na ten temat rozmawiać.