Konkurencja firm pożyczkowych i brak zainteresowania ze strony krajowych banków to główne powody, dla których social lending to zjawisko u nas niemal niezauważalne. W Stanach Zjednoczonych, Chinach czy Wielkiej Brytanii rynek pożyczek społecznościowych opisują liczby sięgające setek miliardów dolarów.
Konkurencja firm pożyczkowych i brak zainteresowania ze strony krajowych banków to główne powody, dla których social lending to zjawisko u nas niemal niezauważalne. W Stanach Zjednoczonych, Chinach czy Wielkiej Brytanii rynek pożyczek społecznościowych opisują liczby sięgające setek miliardów dolarów.
/>
Kilka platform internetowych, szacowana na 35 mln zł wartość udzielonych w zeszłym roku pożyczek i około 10 tys. podpisanych w tym czasie umów – liczby obrazujące krajowy rynek social lending niemal dekadę po jego narodzinach nie są imponujące.
– Dla klientów kluczowa jest szybkość pozyskania pieniędzy. Skoro mogą mieć na koncie kapitał w ciągu kilkunastu minut, nawet jeśli poniosą z tego tytułu wysokie koszty, to wybiorą to rozwiązanie, zamiast poczekać jeden dzień i pożyczyć taniej – mówi Rafał Agnieszczak, przedsiębiorca internetowy, założyciel portalu Finansowo.pl.
Za pośrednictwem platformy zarządzanej przez jego firmę każdego miesiąca udzielane są pożyczki o wartości około 1 mln zł. Od początku działalności w 2008 r. użytkownicy Finansowo.pl zaciągnęli łączne zobowiązania w wysokości 88,5 mln zł. Kokos.pl, pierwszy polski serwis sociallendingowy, pośredniczył w zeszłym roku w pożyczkach o wartości 13,3 mln zł. W ciągu 9-letniego funkcjonowania platformy suma ta wyniosła 146 mln zł. Dla porównania w firmach pożyczkowych jesteśmy zadłużeni przynajmniej na kilka miliardów złotych, nasze zobowiązania wobec banków przekraczają 650 mld zł.
– Na świecie działalność firm z branży znacznie wykracza poza zwykłe pośrednictwo między osobami dysponującymi nadwyżką kapitału a tymi, które akurat potrzebują pieniędzy. Coraz częściej dostarczycielem gotówki są instytucje finansowe, a pożyczającymi – małe i średnie firmy, które mają kłopoty z uzyskaniem kredytu w bankach – wyjaśnia Joanna Tokarska z firmy Blue Media, która jest właścicielem Kokos.pl.
W czasach kryzysu zaufania do sektora finansowego i niskich stóp procentowych, gdy jednocześnie rośnie rola internetu jako biznesowego narzędzia, idea social lending wydaje się chwytliwa. Niewielkie zyski z lokat bankowych czy obligacji skłaniają oszczędzających do poszukiwania innych sposobów lokowania nadwyżek finansowych. Pożyczanie pieniędzy tym, którzy akurat kapitału potrzebują, jest jedną z możliwości. Jak deklaruje serwis Kokos.pl, roczny zysk dla inwestorów oferujących kapitał to 16,8 proc. od początku funkcjonowania serwisu. Po drugiej stronie transakcji stoją z reguły osoby, które potrzebują niewielkich kwot, ale mogą nie mieć odpowiedniej zdolności kredytowej. Uzyskany za pośrednictwem platformy kapitał będzie droższy niż w banku, ale jednocześnie koszty będą wielokrotnie niższe niż w firmach pożyczkowych. Pożyczając od banku 1 tys. zł na sześć miesięcy, możemy szacować rzeczywistą roczną stopę procentową (uwzględnia wszystkie koszty związane z pożyczaniem pieniędzy) na 20–30 proc. Na platformie Kokos.pl sięga ona 40–60 proc. Firmy pożyczkowe specjalizują się w transakcjach krótkoterminowych, co sprawia, że dane nie są w pełni porównywalne. Niemniej z pożyczeniem 1 tys. zł na miesiąc wiąże się RRSO rzędu 400–1000 proc.
– W miarę jak będzie rósł poziom edukacji ekonomicznej, Polacy zaczną dostrzegać te różnice. Z drugiej strony zamiast chodzić do banków, coraz częściej potrzeby finansowe zaspokajamy przez internet. Te dwa zjawiska sprawią, że także w Polsce social lending odpali – uważa Rafał Agnieszczak.
Tak jak na przykład w Chinach, Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Te trzy państwa są liderami rynku, którego wartość w skali globu niemiecki portal Statista szacuje na 64 mld dol. Tej wartości nowe zobowiązania zaciągnęli w zeszłym roku uczestnicy platform oferujących pożyczki społecznościowe. W Chinach, gdzie rynek bankowy i zasady przyznawania kredytów są silnie regulowane przez państwo, tego typu serwisów działa niemal 3 tys. Z szacunków branżowego portalu Wdzj.com wynika, że na koniec września zeszłego roku zobowiązania Chińczyków z tytułu pożyczek społecznościowych sięgnęły 108 mld dol. i były wyższe o 20 razy niż na początku 2014 r. Liczba klientów platform pożyczkowych przekroczyła 3,5 mln podmiotów, a inwestorów chętnych udostępnić nadwyżki finansowe Wdzj.com naliczył niemal 1,5 mln.
Lufax, największa w branży chińska firma, jest wyceniana na około 20 mld dol. i zamierza w tym roku pozyskać od inwestorów 5 mld dol. na dalszy rozwój. W grupie instytucji finansowych, które będą doradzać Lufaksowi przy sprzedaży akcji, są Citigroup, JPMorgan i Morgan Stanley, czołówka globalnych banków inwestycyjnych. Właścicielem Lufaksu jest Ping An Insurance, druga co do wielkości chińska firma ubezpieczeniowa. W skali globalnej social lending przestał być już tylko biznesem dla grupy pasjonatów zaawansowanych technologii, ale staje się pełnoprawną częścią rynku finansowego. I rozpycha się coraz mocniej – pod koniec zeszłego roku brytyjska platforma Zopa wystąpiła do nadzoru finansowego o licencję bankową. Najstarszy serwis pożyczek społecznościowych na świecie nie zamierza być tylko pośrednikiem i będzie także przyjmował depozyty. Roczne przychody LendingClub, lidera amerykańskiego rynku, sięgają 0,5 mld dol., a notowana na giełdzie firma wyceniana jest na 2,5 mld dol.
– Te amerykańskie banki, które nie mają dobrze rozbudowanych usług internetowych, a jednocześnie dysponują nadwyżkami kapitału, właśnie za pośrednictwem platform oferujących pożyczki społecznościowe poszukują kredytobiorców. Także w Polsce kilka banków sondowało ten rynek. Na razie ich departamenty ryzyka, które nie są chętne, żeby zgodzić się na cokolwiek, co nie jest klasycznym kredytem, hamują to zainteresowanie – ocenia Agnieszczak.
Obawa przed pożyczaniem pieniędzy przez internet osobom całkiem nieznajomym, których wiarygodność kredytową trudno nam oszacować, także stanowi jedną z przyczyn relatywnie wolnego rozwoju rynku pożyczek społecznościowych. Ze statystyk Kokos.pl wynika, że 16 proc. pożyczonych za pośrednictwem serwisu pieniędzy nie zostało oddanych. Choć odsetek może wydawać się wysoki, to warto zauważyć, że jest bardzo zbliżony do odsetka w przypadku kredytów konsumpcyjnych udzielanych przez banki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama