Ostatnie kwartały nie były łatwe dla polskiej branży fotowoltaicznej. Ustawa o linii bezpośredniej może poprawić jej sytuację.
Polska jest w ścisłej europejskiej czołówce, jeśli chodzi o rozwój energetyki słonecznej. Na koniec maja 2023 r. moc zainstalowana wyniosła ponad 13,2 GW. Według Polityki energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) do końca dekady ma ona sięgnąć 27 GW. Mimo to branża zwraca uwagę na bariery, które ograniczały jej wyniki w ostatnim czasie. Z dużym entuzjazmem została przyjęta podpisana przez prezydenta ustawa o tzw. linii bezpośredniej. Nie rozwiązuje to jednak wszystkich problemów.
Linia bezpośrednia to połączenie źródła wytwarzania energii (najczęściej OZE) z odbiorcą, najczęściej z dużym przedsiębiorstwem, z pominięciem sieci dystrybucyjnej. Do tej pory zgodę na budowę linii bezpośredniej wydawał Urząd Regulacji Energetyki. Było to możliwe tylko wtedy, gdy przedsiębiorstwo nie było i nie miało możliwości przyłączenia do sieci. Pozyskanie takiej zgody było trudne do tego stopnia, że ze wszystkich wniosków, które w ciągu ostatniej dekady wpłynęły do URE, nie została wydana ani jedna zgoda. Nowa ustawa znosi ten obowiązek, teraz wystarczy uzyskać wpis do wykazu linii bezpośrednich.
Jakub Zarazik, prezes Xoog Development, dewelopera farm słonecznych, mówi w tym kontekście o „rewolucji”. – Jeśli instalacje OZE są małe, procedura jest uproszczona, nie wymaga to pełnych ekspertyz sieci. Zmiana ta zapewni firmom możliwość większej stabilizacji i rozwoju, ponieważ duża część zakładów nie ma możliwości zwiększenia mocy przyłączeniowej z uwagi na przestarzałe sieci, przez co nie można zwiększyć linii produkcyjnych. Odbije się to na całej gospodarce – mówi DGP.
– Przepisy dotyczące linii bezpośredniej były jednymi z bardziej oczekiwanych w branży. Ustępują miejsca chyba tylko cable pooling – mówi DGP Michał Wolańczuk z firmy Alseva, przekonując, że przepisy przyspieszą rozwój OZE dostosowanych do potrzeb konkretnego odbiorcy.
Artur Marchewka, członek zarządu BayWa r.e. Polska, zgadza się, że wprowadzone zmiany są pozytywne, lecz jego zdaniem nie rozwiązuje to wszystkich problemów. – Z naszych obserwacji wynika, że tylko niewielki procent instalacji będzie korzystał z rozwiązań w postaci linii bezpośredniej, natomiast w zakresie cable pooling to głównie właściciele instalacji wiatrowych będą mogli szybko skorzystać z nowych przepisów – mówi DGP.
Dawid Zieliński, prezes Columbus Energy, jest bardziej sceptycznie nastawiony do zmian. – Przy instalacji do 150 kW nie będziemy potrzebowali teraz uzyskania pozwolenia na budowę ani dokonania zgłoszenia, ale nadal musimy inwestycję uzgodnić z OSD i zamontować bardzo kosztowną automatykę do instalacji, co często ekonomicznie zabija inwestycję – mówi DGP. Wskazuje, że proces uzyskania wszystkich niezbędnych pozwoleń nadal będzie czasochłonny. – W przypadku instalacji do 2000 kW zmieniło się to, że możemy w szybszym procesie zabiegać o tzw. linię bezpośrednią, ale cały proces prawa budowlanego jest taki sam i trwa kilkanaście miesięcy.
Problemy branży widać w wynikach finansowych firm. W ostatnich dniach dwie spółki notowane na warszawskiej giełdzie, Photon Energy oraz Polenergia, opublikowały sprawozdania półroczne. Pierwsza z nich, działająca na rynku europejskim, odnotowała spadek EBITDA o 72 proc. w porównaniu z 2022 r. (do 13 mln zł), mimo wzrostu przychodów o 24 proc. (do 186 mln zł). Polenergia w segmencie fotowoltaiki odnotowała spadek EBITDA o 18 proc. (do 5,3 mln zł), mimo wzrostu przychodów o 16 proc. (do 8,9 mln zł).
Ponadto rosnące zainteresowanie OZE widać ze strony dużych dostawców energii. Energa z Grupy Orlen opublikowała w czwartek raport, z którego wynika, że już ponad połowa wytworzonej energii elektrycznej pochodzi ze źródeł odnawialnych. Spółka intensywnie inwestuje w PV – wytwarzanie prądu wzrosło od zeszłego roku ponad siedmiokrotnie, do 29 GWh. Z kolei Polska Grupa Energetyczna przekazała DGP, że do 2030 r. planuje mieć 3 GW mocy zainstalowanej w PV.
W rozmowie z DGP przedstawiciele branży spośród barier rozwoju OZE najczęściej wymieniają częste zmiany przepisów oraz kwestię uzyskania warunków przyłączenia do sieci. Według Artura Marchewki nieprzewidywalność prawa jest związana z uwarunkowaniami politycznymi. – Barierą jest też dostępność sieci i to, że aby złożyć wniosek o wydanie warunków przyłączenia, musimy uprzednio spędzić lata na przygotowaniu projektu, przejść procedury środowiskowe, planistyczne – mówi.
To jednak może się wkrótce zmienić, ponieważ resort klimatu i środowiska pracuje nad rozporządzeniem, które poluzuje normy środowiskowe dla projektów fotowoltaicznych. Zniesiony ma zostać wymóg uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji.
Paulina Ackermann, dyrektorka zarządzająca firmy Otovo na Polskę, Szwecję i Norwegię, zwraca uwagę na stan sieci elektroenergetycznej. – Wzrost liczby instalacji PV (prawie 1,3 mln instalacji prosumenckich w Polsce) powoduje problemy z napięciem w sieciach. Rozwiązaniem mogą być magazyny energii i większa autokonsumpcja – mówi DGP.
Według raportu Instytutu Energetyki Odnawialnej „Rynek fotowoltaiki w Polsce 2023” w 2022 r. moc odmów wydania warunków przyłączenia dla PV była w sumie niemal sześć razy większa niż pozytywne wnioski (30,4 GW do 5,3 GW). ©℗
Rząd chce poluzować normy środowiskowe dla projektów fotowoltaicznych