Dążąc do dywersyfikacji energetycznej i przejścia na zielone technologie, Unia Europejska musi uniezależnić się od Pekinu.

- W dziedzinie metali ziem rzadkich, niezbędnych w kluczowych technologiach, takich jak energetyka wiatrowa, magazynowanie energii w formie wodoru czy baterie, Europa jest dziś w 98 proc. zależna od jednego kraju, Chin. Albo weźmy lit. Tylko trzy kraje odpowiadają za ponad 90 proc. jego produkcji. Łańcuch dostaw stał się bardzo napięty, co skutkuje wzrostem cen i zagraża naszej konkurencyjności – mówiła we wtorek w Davos przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Według niej konieczne jest wzmocnienie lokalnego, europejskiego wydobycia, przetwarzania i recyklingu surowców krytycznych surowców. Z drugiej strony zaś – działania na rzecz „przełamania istniejącego monopolu”. - W tym celu, współpracując z podobnie myślącymi partnerami – od USA, po Ukrainę – możemy zbudować klub surowców krytycznych, wspólnie wzmocnić i zdywersyfikować nasze łańcuchy dostaw – przekonywała.

Dyktat Azji

Szefowa KE nie pozostawiła wątpliwości, że – mimo napięć w relacjach handlowych – głównym strategicznym rywalem dla Europy będzie w kolejnych latach Pekin, a nie Waszyngton. - Nie jest to jeszcze przełom, ale z pewnością po stronie amerykańskiej będzie docenione jako kolejny krok w kierunku zbliżenia perspektyw UE i USA w sprawie Chin – komentuje Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund.

Jako jeden z głównych obszarów współpracy na osi transatlantyckiej w nowej architekturze geoekonomicznej architekturze von der Leyen wskazała bezpieczeństwo i dywersyfikację dostaw surowców. Sama Bruksela od ponad dekady identyfikuje materiały krytyczne dla europejskiej gospodarki, a w 2020 r. powołała partnerstwo z przemysłem na rzecz zabezpieczenia ich dostaw. Państwo środka, jak wynika z analiz podlegającego KE Wspólnego Centrum Badawczego, dominuje w unijnych dostawach aż 10 kluczowych surowców. Oprócz wspomnianych przez von der Leyen metali ziem rzadkich są to m.in. magnez, naturalny grafit, skand, tytan czy wanad. Równocześnie zapotrzebowanie dla najważniejszych materiałów, takich jak lit, kobalt, miedź czy nikiel ma w najbliższych latach rosnąć kilku, a nawet kilkudziesięciokrotnie. A do surowców problem się nie sprowadza, bo rola Chin jest jeszcze większa na kolejnych ogniwach technologicznego łańcucha – w segmentach midstream i downstream, czyli m.in. w przetwórstwie surowców czy produkcji głównych komponentów dla instalacji OZE czy aut elektrycznych.

Unia bliżej USA

Stary Kontynent odpowiadał dotąd na te wyzwania na dwutorowo, z jednej strony starając się konsolidować i koordynować posiadane zasoby w przemyśle czy rozwijać surowcowy recykling. Z drugiej strony, śrubując regulacje dotyczące norm i standardów ekologicznych, pracowniczych i etycznych europejskich firm – do tego trendu zaliczyć można plany dotyczące opłaty granicznej za emisje czy rozszerzenia obowiązków unijnych koncernów związanych z due dilligence także na poddostawców. Działania te mogą w perspektywie podnosić koszty funkcjonowania przemysłu w Chinach i innych krajach, które konkurują niskimi kosztami produkcji.

Do uniezależnienia się od chińskich dostaw zamierza też dążyć Waszyngton, który zobowiązał się do zwiększenia krajowej produkcji surowców – m.in. litu, niklu, manganu czy naturalnego grafitu – w regulacjach towarzyszących pakietowi wsparcia zielonych technologii przyjętego pod szyldem ustawy antyinflacyjnej.

Czy oferta transatlantyckiego zbliżenia w tej dziedzinie wyartykułowana przez szefową Komisji może być dla Amerykanów atrakcyjna? - Z relacji transatlantyckich nie da się wyeliminować współzawodnictwa na arenie gospodarczej czy technologicznej. Ale nie ulega wątpliwości, że wraz z powracającym do stosunków międzynarodowych prymatem polityki, pole do współdziałania między Europą a USA się poszerza. Sądzę, że Waszyngton będzie zabiegał o dobre relacje ze wszystkimi sojusznikami, aby skutecznie rywalizować z Chinami. Podobne nastawienie widać zresztą po stronie Brukseli, która stara się załagodzić spór o subsydia dla zielonego przemysłu i zaproponować nowe obszary dla euroatlantyckiej współpracy – ocenia Baranowski.

Cena niezależności

- Europa musi szukać alternatyw dla chińskich dostaw. Zarówno COVID-19, jak i konsekwencje rosyjskiej inwazji pokazały, że nie mamy wyboru. Chiny, tak jak Rosja, oferują niskie ceny towarów, ale za cenę bezpieczeństwa – ocenia Patryk Gorgol. Jak dodaje, równocześnie nadszarpnięte rywalizacją gospodarczą relacje transatlantyckie konsolidują się w obliczu wojny i będącego jej efektem prymatu polityki nad ekonomią. Rozmówca DGP zastrzega, że budowanie surowcowej niezależności od Chin nie będzie wolne od wyzwań. - Okaże się nagle, że różne towary są o kilkadziesiąt procent droższe, a politycy będą musieli wyjaśnić, dlaczego koszt ten musimy ponieść. W kontekście coraz większego zmęczenia inflacją i innymi skutkami wojny w europejskim sąsiedztwie może to być zadanie niełatwe. Po drugie, w UE dużo trudniej niż w modelu chińskim wpływać na decyzje biznesu. Przekonanie firm do inwestowania w alternatywne łańcuchy dostaw będzie wymagało daleko idących zachęt – mówi nam Gorgol.

- Chińczycy wykorzystali ostatnie dekady, żeby zbudować potęgę w dziedzinie przetwarzania kopalin i pozyskiwania z nich surowców mineralnych. Prowadzili często prymitywne wydobycie i ograniczali się do stosowania bardzo podstawowych procesów przeróbczych, dostarczając do odbiorców najczęściej półprodukty. Ale teraz eksportują wiele gotowych wyrobów, o znacznej wartości dodanej, takich jak np. ogniwa fotowoltaiczne czy baterie (akumulatory) litowo-jonowe. W tym samym czasie Zachód zamykał wiele gałęzi swojego przemysłu przetwórczego (nawet te strategiczne) albo przenosił produkcję tam, gdzie mógł zaoszczędzić na kosztach pracy, czyli m.in. do Chin – wskazuje dr inż. Jarosław Szlugaj z Pracowni Polityki Surowcowej Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN w Krakowie. Do obszarów najdalej idącej zależności zalicza, obok metali ziem rzadkich, produkcję krzemu metalicznego czy magnesów neodymowych wykorzystywanych w turbinach wiatrowych.

- Od 2011 r., kiedy Chińczycy czasowo odcięli świat od dostaw metali ziem rzadkich, uruchomiono na powrót niektóre kopalnie, np. w USA a m. in. w Australii odkryto nowe złoża. Obecnie chiński udział w światowym wydobyciu pierwiastków ziem rzadkich się zmniejszył do ok. 60%. Dalsze osłabienie pozycji Pekinu jest możliwe, choć będzie wymagało znaczących nakładów – zaznacza ekspert. Zwraca jednocześnie uwagę, że polityka klimatyczna UE może stanowić utrudnienie dla procederu relokalizacji strategicznego przemysłu, który często cechuje się wysoką energochłonnością i emisyjnością. Barierą mogą być też restrykcyjne regulacje środowiskowe czy negatywne nastawienie lokalnych społeczności do inwestycji wydobywczych.

Na trudności na drodze do „odzyskania inicjatywy” w dziedzinie surowców krytycznych wskazuje m.in. waszyngtoński Instytut Brookingsa. Według think tanku scenariusz dywersyfikacji dostaw krytycznych surowców i jednoczesnej poprawy standardów w łańcuchu dostaw, która przełożyłaby się na osłabienie pozycji konkurencyjnej Chin, generowałby koszty i napięcia społeczne wydaje się dziś mało prawdopodobny. „Wymagałoby to bardzo znaczących inwestycji w USA i Europie. Obecne plany idą w dobrą stronę, ale nie jest jasne, czy ich skala będzie adekwatna do wyzwania” – czytamy w analizie Brookingsa. Ważną rolę do odegrania – jak podkreślono – będzie miał też sektor prywatny i jego podejście do dywersyfikacji.

Chiny trudne do zastąpienia / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe