Tauron i Energa, przedsiębiorstwa energochłonne oraz samorządy – dla tych podmiotów, zdaniem ekspertów, zniesienie handlu prądem na giełdzie rodzi potencjalne zagrożenia.
Zniesienie obliga giełdowego przy sprzedaży prądu - Sejm zajmie się poprawkami Senatu
W tym tygodniu Sejm ma zająć się poprawkami Senatu do ustawy znoszącej obowiązek
sprzedaży energii na giełdzie. Nowe przepisy mają - według rządu - obniżyć ceny energii. Wprowadzenia takiego rozwiązania domagali się m.in. górniczy związkowcy.
W minionym tygodniu ustawą zajmowali się senatorowie. W przyjętych poprawkach proponują oni m.in. pozostawienie 50-proc. obliga giełdowego oraz ograniczenie okresu obowiązywania tej regulacji do 31 grudnia 2023 r. Po tym czasie obowiązek miałby wrócić. Za utrzymaniem częściowego obliga opowiada się m.in. Jadwiga Emilewicz, posłanka PiS, szefowa Parlamentarnego Zespołu ds. Gospodarki Zeroemisyjnej i Europejskiego Zielonego Ładu, uzasadniając to transparentnością procesu cenowego.
Reprezentująca rząd podczas prac w Senacie wiceminister klimatu Anna Łukaszewska-Trzeciakowska negatywnie opiniowała proponowane poprawki, co źle wróży ich losom w Sejmie.
Zniesienie obliga giełdowego przy sprzedaży prądu - kto odniesie korzyści?
Eksperci wskazują wiele ryzyk, które niesie za sobą ta regulacja. Całkowite zniesienie giełdowego obliga na obrót energią elektryczną m.in. wzmocni pozycję na rynku PGE, największej krajowej spółki energetycznej. W trudniejszej sytuacji znajdą się natomiast firmy energochłonne, a także te przedsiębiorstwa z sektora energii, które więcej
prądu sprzedają, niż same produkują. Pojawiają się również obawy dotyczące dyskryminacji niektórych samorządów z powodów politycznych.
- Spółki mające przewagę w sektorze wytwarzania w sytuacji likwidacji obliga będą decydować, komu i za ile sprzedać energię. Energa czy Tauron, posiadając relatywnie niewielką produkcję w stosunku do liczby klientów, zmuszone będą do kupowania energii od PGE - mówi nam, pragnący zachować anonimowość, ekspert
branży energetycznej.
W zeszłym roku produkcja energii w PGE sięgnęła 68,8 TWh, co odpowiada 40 proc. krajowej produkcji. Firma jest pod tym względem zdecydowanym liderem rynku. Wyprzedza Eneę, która w minionym roku wytworzyła 26,4 TWh energii, co dało jej 15-proc. udział w rynku. Niecałą wytwarzaną energię spółki sprzedają swoim klientom, resztę sprzedają na rynku. PGE w zeszłym roku sprzedała klientom końcowym 37,5 TWh energii, czyli niewiele ponad połowę wyprodukowanej. Natomiast Enea znalazła w tym okresie nabywców na 22,9 TWh. W jej przypadku nadwyżka własnej produkcji energii jest zatem dużo mniejsza niż w PGE.
Prezes PGE Wojciech Dąbrowski zapewniał w niedawnym wywiadzie, że energię od jego firmy każdy zainteresowany będzie mógł nabyć na tych samych zasadach.
- Będziemy prowadzili
sprzedaż energii w trybie aukcyjnym, przetargowym, więc dla nas zniesienie obligo po prostu powoduje, że będziemy musieli się przeorganizować. Na pewno będziemy sprzedawali w trybie konkurencyjnym. Na pewno nie będzie tak, że będziemy siadali przy zielonym stoliku i umawiali się z kimś bezpośrednio, bilateralnie na sprzedaż energii, bo wtedy dopiero mogą się pojawić zarzuty, że dochodzi do manipulacji czy uzgodnień pozarynkowych - powiedział Dąbrowski.
Zniesienie obliga giełdowego przy sprzedaży prądu - kto może stracić?
W odmiennej sytuacji od PGE i Enei są dwie pozostałe firmy z czterech największych sprzedawców energii w Polsce. Zarówno Tauron, jak i Energa więcej energii sprzedają, niż same produkują.
Tauron w zeszłym roku wyprodukował 15,6 TWh energii, natomiast sprzedał 33 TWh. W przypadku Energi produkcja wyniosła 4,1 TWh, przy sprzedaży na poziomie 21,5 TWh.
- PGE może sprzedać im energię drożej niż własnej spółce sprzedażowej, co może spowodować, że PGE będzie miało możliwość przejęcia najatrakcyjniejszych
klientów Energi czy Tauronu - przekonuje ten sam pragnący zachować anonimowość ekspert.
Takie ryzyko dostrzega też prof. Wojciech Myślecki. Jego zdaniem zniesienie obliga giełdowego do zera może być potężnym ciosem dla Tauronu. Spółka musi bowiem kupować energię na rynku, gdyż jej własne wytwarzanie nie zaspokaja wszystkich potrzeb. W Tauronie dystrybucja energii przeważa bowiem nad wytwarzaniem.
- To jest wystawianie Tauronu na potężne nowe ryzyka i dyktat przede wszystkim ze strony PGE, która ma duże nadwyżki w wytwarzaniu energii - podkreślał Wojciech Myślecki w niedawnej wypowiedzi dla nas.
Zniesienie obliga giełdowego przy sprzedaży prądu- ceny energii nie podlegały manipulacjom
Brakującą energię Tauron i Energa dotychczas kupowały na Towarowej Giełdzie Energii. W ostatnich latach wchodząca w skład grupy kapitałowej spółka stała się dominującym miejscem obrotu energią. Wolumen transakcji na wszystkich rynkach TGE w poszczególnych latach znacznie przewyższał produkcję energii w kraju. Malało jednocześnie znaczenie transakcji bilateralnych. Jeszcze w latach 2015-2016 odpowiadały one za jedną trzecią produkcji krajowej. W 2021 r. ich udział w produkcji spadł poniżej 8 proc.
W praktyce dzięki wyjątkom obowiązującym w ustawie, obejmującym np. kogenerację, ciepłownictwo czy nowy blok w będącej własnością Tauronu Elektrowni Jaworzno, obowiązkiem sprzedaży na TGE objęte było 50-60 proc. wyprodukowanej w kraju energii.
Według Grzegorza Onichimowskiego, byłego prezesa TGE i eksperta Instytutu Obywatelskiego, zniesienie obliga szczególnie mocno odczuć może rynek transakcji terminowych, na którym uczestnicy obrotu mogą ubezpieczać się przed niekorzystnymi dla nich zmianami cen.
- On już teraz był bardzo kruchy, bo te obroty były w tym roku znacznie, znacznie niższe niż w poprzednich latach. Często można było obserwować wymuszoną sprzedaż, ponieważ niektóre spółki nie nadążały z uzupełnianiem depozytów zabezpieczających. Przez to odnotowywano transakcje po jakimś kompletnie abstrakcyjnym kursie. Jak jeszcze obniżymy tę płynność, to tego rodzaju zjawiska będą narastać. Więc wiarygodność giełdy będzie malała - ocenia Onichimowski.
Przypomina też argument podnoszony m.in. przez Instytut Jagielloński, że nowe przepisy to „otwarcie drogi do korupcji”. - Jak nie ma jasnego odniesienia co do wartości jakiegoś kontraktu, to zaczyna się uznaniowość, która może nawet skończyć się korupcją. Albo dyskryminacją z powodów politycznych, w efekcie której np. niektóre samorządy będą musiały drożej płacić za energię. Potencjalnie takie niebezpieczeństwo istnieje - wymienia kolejny argument przeciw całkowitemu zniesieniu obliga Grzegorz Onichimowki.
Prezes PGE Wojciech Dąbrowski podkreśla, że nigdy nie udowodniono, iż ceny energii podlegały manipulacjom, co było jednym z uzasadnień dla wprowadzenia obliga w 2019 r.
Zniesienie obliga giełdowego przy sprzedaży prądu - jak zapewnić równy dostęp do energii?
W grupie liderów branży energetycznej najmocniej od zniesienia obowiązku handlu na giełdzie dystansuje się Tauron. W raporcie rocznym spółka wskazała, że decyzja w tej sprawie może być jednym z istotnych czynników wpływających na jej działalność. Wpływ ten raczej nie będzie korzystny, bo prezes Paweł Szczeszek w wypowiedzi dla PAP stwierdził, że zniesienie obliga może „zwiększyć ryzyko kosztów zakupu”. Tauron zamierza sprawdzić, jak w nowych regulacjach zostanie rozwiązana kwestia równego dostępu do energii dla wszystkich nią handlujących.
Grzegorz Onichimowski podkreśla, że zmian mogą obawiać się firmy energochłonne. - Przed wprowadzeniem obliga były one ubezwłasnowolnionymi zakładnikami koncernów energetycznych. Ta sytuacja może wrócić. A zniesienie obliga, w połączeniu z ustawą o limitach cen, ograniczy rynek do firm Skarbu Państwa. Większość prywatnych podmiotów mocno zredukuje działalność, o ile się nie zamkną. To potęguje obawy o uznaniowość czy nawet zmowę - mówi były prezes TGE. ©℗
Rynek energii elektrycznej w Polsce
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe