Na progu sezonu grzewczego w Europie ceny gazu ziemnego spadły do najniższego poziomu od dwóch miesięcy. Eksperci i inwestorzy stawiają na scenariusz, zgodnie z którym skala energetycznego kryzysu w Europie została w pewnym stopniu przeszacowana. Liczą, że nie spełnią się najbardziej czarne scenariusze. Mimo ogłoszenia na początku września wstrzymania dostaw gazociągiem Nord Stream przez rosyjski Gazprom. Recesji jednak nie unikniemy.
Na progu sezonu grzewczego w Europie ceny gazu ziemnego spadły do najniższego poziomu od dwóch miesięcy. Eksperci i inwestorzy stawiają na scenariusz, zgodnie z którym skala energetycznego kryzysu w Europie została w pewnym stopniu przeszacowana. Liczą, że nie spełnią się najbardziej czarne scenariusze. Mimo ogłoszenia na początku września wstrzymania dostaw gazociągiem Nord Stream przez rosyjski Gazprom. Recesji jednak nie unikniemy.
W ciągu zaledwie czterech tygodni cena gazu na giełdzie ICE spadła prawie o połowę - z najwyższego w historii poziomu niemal 350 euro/MWh do 180 euro/MWh w przypadku kontraktów z dostawą w październiku. Coraz częściej pojawiają się analizy wskazujące, że notowania surowca mogą kontynuować spadki. Według banku inwestycyjnego Goldman Sachs na koniec marca przyszłego roku, kiedy sezon grzewczy w Europie dobiegnie końca, gaz kosztować będzie mniej niż 100 euro/MWh. Eksperci i inwestorzy stawiają na scenariusz, zgodnie z którym skala energetycznego kryzysu w Europie została w pewnym stopniu przeszacowana, a przynajmniej nie spełnią się najbardziej czarne scenariusze. Mimo ogłoszenia na początku września wstrzymania dostaw gazociągiem Nord Stream przez rosyjski Gazprom.
- W dalszym ciągu jesteśmy na etapie odkrywania negatywnych konsekwencji szoku podażowego związanego z gwałtownym wzrostem cen surowców energetycznych. Ten impuls rozszedł się po gospodarce bardzo szeroko i dotarł do wielu zakamarków rynku - ocenia ekonomista Santander Bank Polska Grzegorz Ogonek. - Jedna z niewiadomych dotyczy np. zachowania konsumentów. Wiemy, że w związku z różnego rodzaju transferami w czasach pandemii ich stopa oszczędności zdecydowanie wzrosła. Ale trudno jest określić, jak dokładnie te oszczędności się rozkładają i jaka część gospodarstw domowych ograniczy konsumpcję, a jaka zdecyduje się zapłacić wyższe ceny - dodaje.
Prognozy wzrostu gospodarczego w dalszym ciągu spadają i zdaniem Grzegorza Ogonka trudno sobie wyobrazić najbliższe kwartały bez recesji w Europie.
To, ile będziemy musieli płacić za energię, zdecyduje o skali gospodarczych konsekwencji. Z obliczeń ekspertów BlackRock, największej firmy na świecie specjalizującej się w zarządzaniu aktywami, w tym roku Unia Europejska wyda na gaz, ropę i węgiel 11,7 proc. PKB, prawie pięciokrotnie więcej niż dwa lata temu. Ekonomista Andreas Steno, który przeprowadził obliczenia dla poszczególnych państw, szacuje, że w Polsce i Niemczech wydatki na energię zwiększą się do ok. 10 proc. PKB z 2 proc. PKB w 2020 r.
Spadek cen surowców energetycznych może te rachunki obniżyć. Ceny ropy naftowej spadają od czerwca i znalazły się na poziomie 90 dol. za baryłkę gatunku Brent. Notowania węgla od kilku miesięcy utrzymują się w przedziale 300-350 dol. za tonę.
W tej układance gaz ziemny jest z punktu widzenia Europy kluczowy. Jeszcze w zeszłym roku ok. 40 proc. surowca zużytego w państwach Unii Europejskiej pochodziło z Rosji, która jeszcze na długo przed agresją na Ukrainę w lutym tego roku zaczęła ograniczać dostawy.
Jednym z głównych powodów, dla których gazu zimą mimo wszystko nie zabraknie, jest szybkie odbudowywanie zapasów - według analityków Goldman Sachs pod koniec października europejskie magazyny gazu mają być wypełnione w 90 proc. Zapasów przybywa szybciej niż zwykle, bo pod wpływem wysokich cen spada popyt ze strony przemysłu. Jeszcze zanim w sierpniu ceny surowca doszły do rekordowych poziomów, popyt ze strony przemysłu w Holandii we Francji spadł o mniej więcej 20 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, we Włoszech o prawie 10 proc., a w Wielkiej Brytanii o jedną trzecią. Do ograniczenia zużycia zostały zmuszone w pierwszej kolejności przemysł chemiczny, producenci metali czy nawozów. Pod koniec sierpnia produkcję nawozów przejściowo wstrzymała Grupa Azoty. Największy ich producent w Polsce zużywa ok. 16-18 proc. krajowego zapotrzebowania na gaz.
Niektóre branże decydują się na zmianę surowca - np. produkujący ciężarówki Mercedes-Benz Trucks gaz zastępuje olejem opałowym, a jego konkurent z grupy Volkswagena, firma Traton, wraca do węgla.
Analitycy Timera Energy w notatce rozesłanej do klientów, cytowanej przez agencję Bloomberg, zwrócili także uwagę, że „sytuacja na europejskich rynkach energii zaczęła się poprawiać w ciągu ostatnich trzech tygodni, ponieważ działania polityczne nabrały kształtu”. Nie chodzi tylko o przedstawione w zeszłym tygodniu przez Komisję Europejską propozycje interwencji na rynku energii, zakładające ograniczenie zużycia energii, czy ustanowienie funduszu o wartości 140 mld euro, pochodzących z nadmiarowych zysków koncernów energetycznych, który wspierać będzie konsumentów i firmy narażone na negatywne skutki wysokich cen energii. Na ostatniej prostej jest proces legislacyjny, który umożliwi Francji dostarczanie do Niemiec od 10 października 100 GWh dziennie gazu ziemnego. Niemcy, które przez gazociąg Nord Stream zaspokajały jedną czwartą zapotrzebowania na gaz, są w grupie państw najbardziej narażonych na brak surowca.
- Sieć zależności w europejskim sektorze energetycznym jest dość skomplikowana i jeśli w sytuacji kryzysu któryś z elementów nie zadziała, to możemy znaleźć się w sytuacji, gdzie część europejskiego przemysłu nie będzie miała gazu - zwraca uwagę Grzegorz Ogonek.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama