Uniezależnienie się od importu paliw kopalnych i zielona transformacja mogą kosztować Polskę 1,2 proc. PKB do 2050 r. Ale alternatywy nie ma.

Najnowszy raport WiseEuropa, analizujący proces uniezależniania się Polski od importu surowców z Rosji, skupia się na trzech kwestiach: koszcie transformacji energetyki i przemysłu, pokazaniu możliwych źródeł jego finansowania oraz kosztach alternatywnych, czyli tego, ile płacimy za importowane paliwa kopalne. Autorzy zakładają, że polski miks energetyczny będzie się składał ze źródeł odnawialnych uzupełnionych o magazyny energii oraz energetykę jądrową.
– Scenariusz nie zakłada zmiany z dnia na dzień. Rząd musi szukać nowych źródeł zaopatrzenia w węgiel, by zapewnić komfort cieplny obywatelom w najbliższym czasie, ale w dłuższej perspektywie powinien nakłaniać do oszczędności, wspierać wzrost efektywności energetycznej, deregulować rynek OZE. Inaczej problemy będą się piętrzyć i coraz więcej będziemy wydawali na import surowców – podkreśla Wojciech Lewandowski, współautor raportu. Choć, jak pokazuje raport, poziom uzależnienia Polski od importu surowców, wynoszący 43 proc., jest niższy od unijnej średniej, to jednak wartość ta wciąż jest zbyt duża.
Autorzy opracowania, opierając się na własnych analizach, ale także szacunkach rządu, Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) czy firmy McKinsey, oszacowali koszt transformacji energetycznej Polski na 200–300 mld euro. To olbrzymia kwota, ale szacunek dotyczy wydatków do 2050 r. W odniesieniu do PKB to 0,8–1,2 proc. Do tego dochodzą koszty dostosowania przemysłu, ale one są już sporo niższe i wynoszą 30–60 mld euro, czyli 0,1–0,2 proc. PKB, które Polska ma wypracować w tym półwieczu. – Największy wysiłek będzie związany z działaniami w tej dekadzie – zaznacza Lewandowski. WiseEuropa nie pokusiło się jednak o rozłożenie tych obciążeń w czasie.
Zdaniem WiseEuropa w najbliższych latach pieniądze na przemiany mają pochodzić z Krajowego Planu Odbudowy, programów unijnych i krajowych, takich jak „Czyste powietrze”. Istotnym źródłem finansowania mogą się stać dochody z tytułu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla, które do 2050 r. mają przynieść nawet 150 mld euro. Autorzy postulują, by dochody z aukcji w całości przeznaczać na inwestycje związane z dekarbonizacją i efektywnością energetyczną, co pozwoli w dużym stopniu sfinansować całą transformację.
Jak wynika z wykresu zamieszczonego w raporcie, do 2050 r. sprzedaż uprawnień, fundusze krajowe i unijne mogą przynieść 212 mld euro, co może być znaczącym wsparciem procesu transformacji. – Dostępność pieniędzy nie jest największym problemem. Jest nim ich przeznaczenie. Pokazujemy, ile pieniędzy można przeznaczyć z handlu uprawnieniami do emisji w ramach unijnego systemu ETS, ale to wymaga znaczącej poprawy wydawania tych środków – podkreśla Lewandowski. On i jego koledzy starają się też pokazać koszty scenariusza alternatywnego, w którym trzymamy się obecnego modelu uzależnienia od paliw kopalnych.
W 2021 r. ich sprowadzenie z zagranicy kosztowało 17,7 mld euro, czyli 3,1 proc. rocznego PKB. By zilustrować, jak duży to koszt, WiseEuropa porównuje te sumy do dużych pozycji budżetowych. Ta kwota to równowartość ponad połowy rocznych wydatków na ochronę zdrowia czy dwóch lat finansowania programu 500+. „Wydatkowanie środków budżetowych i prywatnych na import surowców spoza UE nie powinno stanowić długoterminowego rozwiązania. Dalsze dotowanie wykorzystywania emisyjnych surowców kopalnych na potrzeby prywatne jest ślepą uliczką” – konkludują autorzy raportu.
Raport WiseEuropa to kolejny głos w dyskusji na temat tego, jak poradzić sobie z wojennymi wstrząsami na rynku energii. W styczniu ukazała się głośna publikacja analityków Pekao SA, którą opisaliśmy jako pierwsi. Wynikało z niej, że w porównaniu z ówczesnymi regulacjami unijnymirealizacja pakietu Fit for 55, który podwyższa cel redukcji emisji gazów cieplarnianych w UE do 2030 r. z 40 do 55 proc. względem poziomu z 1990 r., będzie nas kosztować o ok. 190 mld euro więcej. Już wypełnienie założeń dotyczących zaledwie 40-proc. redukcji emisji to wydatek rzędu 338 mld euro.
Z raportu Pekao SA wynikało, że na tę kwotę składają się przede wszystkim koszty inwestycji w sektorze energetycznym (186 mld euro) oraz podnoszących efektywność energetyczną w gospodarstwach domowych (prawie 100 mld). Do tego dochodzą koszty unijnego systemu handlu emisjami ETS (tylko przy wytwarzaniu prądu to ponad 33 mld euro). Wyższy koszt realizacji unijnego pakietu Fit for 55, sięgający 527,5 mld euro, wynika m.in. ze znacznego wzrostu kosztów ETS. Przy czym sytuacja na rynku uprawnień dynamicznie się zmienia.
W lipcowym „Raporcie z rynku CO2” KOBiZE zauważył, że zeszły miesiąc przyniósł mocne spadki cen, naruszając trwającą od listopada 2020 r. prawie dwuletnią linię trendu wzrostowego. „Ceny uprawnień, spadając do 76 euro, znalazły się na najniższych poziomach od marca, czyli pamiętnego załamania na rynku po ataku Rosji na Ukrainę” – podają autorzy KOBiZE. Obecnie cena uprawnień znów wzrosła i wynosi ok. 90 euro za tonę. Wizytujący wczoraj Paryż premier Mateusz Morawiecki wrócił do postulatu zamrożenia cen na poziomie 30 euro, ale zdaniem jednego z naszych rozmówców z rządu szanse na realizację tej propozycji są znikome. ©℗