Za Odrą przygotowania na kryzys gazowy nabierają tempa. Na stole leży m.in. wydłużenie pracy reaktorów jądrowych. Niemcy kontraktują również LNG i gaz norweski, co rodzi pytania o dostawy do Polski
Za Odrą przygotowania na kryzys gazowy nabierają tempa. Na stole leży m.in. wydłużenie pracy reaktorów jądrowych. Niemcy kontraktują również LNG i gaz norweski, co rodzi pytania o dostawy do Polski
Już w pierwszym półroczu – jak wynika ze wstępnych danych zaprezentowanych we wtorek – Niemcom udało się obniżyć zużycie błękitnego paliwa o ok. 15 proc. w porównaniu do ubiegłego roku. Do właśnie takiej 15-procentowej redukcji (względem średniej z ostatnich pięciu lat) państwa UE zobowiązały się pod koniec lipca. Ale Berlin chce pójść dalej, niż zakładają te plany, i osiągnąć dzięki rządowym zachętom, cel minimum 20 proc. Skala ograniczeń popytu na gaz już rośnie z miesiąca na miesiąc i w czerwcu przekroczyła 22 proc. Według stowarzyszenia sektora energetycznego i wodnego BDEW główną przyczyną jest sytuacja na rynku i odchodzenie wytwórców energii od gazu ze względu na rekordowo wysokie ceny surowca. Jak wskazano, proces ten trwa już od ponad roku. Interpretację tę potwierdzają także wyliczenia ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z których wynika, że za prawie 100 proc. oszczędności z ostatnich dwóch miesięcy odpowiadają duzi odbiorcy gazu.
Nic nie wskazuje na to, by spowodowany cenami odwrót od gazu miał się szybko zakończyć. Choć wczorajszy dzień na giełdzie surowcowej w Rotterdamie zaczął się od spadków, w kulminacyjnym momencie ceny gazu w dostawach na najbliższe dwa miesiące otarły się o rekordowe 240 euro za megawatogodzinę (ponad 12 zł za metr sześc.). A w ślad za błękitnym paliwem rekordy biły też ceny energii na europejskiej giełdzie w Lipsku: megawatogodzina prądu z dostawą następnego dnia kosztowała 553 euro, o ponad 850 proc. więcej niż o tej samej porze w roku ubiegłym.
Do rynkowych zachęt do oszczędzania dojdą te regulacyjne. Zgodnie z zapowiedziami wicekanclerza Niemiec Roberta Habecka obniżona do 19 st. C ma zostać temperatura w budynkach użyteczności publicznej. Obostrzenia mają też dotknąć biznes, a gospodarstwa domowe mają być adresatem szerokiej kampanii o spodziewanych podwyżkach cen i możliwościach oszczędzania energii.
Równocześnie coraz bliżej jest Berlinowi do zgromadzenia zapasów gazu na zimę. Wczoraj poziom zapełnienia magazynów przekroczył 77 proc., co stanowi blisko 19 proc. standardowego rocznego zapotrzebowania, i był minimalnie powyżej unijnej średniej, która sięga 75 proc. Przy utrzymaniu średniego tempa zatłaczania z ostatniego miesiąca oznacza to, że za niecały tydzień zapasy przekroczą pułap 80 proc. pojemności magazynowych, który – według unijnej regulacji w tej sprawie – miał zostać osiągnięty najpóźniej do końca października. Ambitniejszy cel krajowy – 85 proc. do 1 października – powinien zostać osiągnięty za ok. trzy tygodnie, a więc blisko miesiąc przed wyznaczonym terminem. Do 1 listopada Niemcy chcą mieć magazyny zapełnione w co najmniej 95 proc., co pozwoliłoby na zaspokojenie ponad 100 dni zapotrzebowania na gaz (dla porównania w pełni zatłoczone magazyny polskie gwarantują zaspokojenie mniej niż dwóch miesięcy krajowych potrzeb).
Gromadzenie zapasów postępuje pomimo utrzymania ograniczeń przesyłu Nord Streamem przez Gazprom. Od końca lipca po dnie Bałtyku do Niemiec płynie zaledwie nieco ponad 33 mln m sześc. dziennie, co stanowi ok. 20 proc. jego przepustowości. Według danych rosyjskich do połowy sierpnia dostawy Gazpromu do Europy spadły już o ponad jedną trzecią, do ok. 78,5 mld m sześc. A do końca roku skala tych redukcji prawdopodobnie się zwiększy.
Manipulacje Rosjan przy kurkach w dużej mierze kompensowane są przez kraje UE bezprecedensowo wysokim importem gazu skroplonego (LNG). Średnio w ostatnich tygodniach sprowadzono w ten sposób do Europy ponad 2,8 mld m sześc. paliwa tygodniowo (w porównaniu do niecałych 2 mld w dotąd rekordowych tygodniach tej części roku).
Na LNG chce też stawiać Berlin, który wcześniej opierał się na dostawach rurociągowych i nie posiadał infrastruktury do odbioru gazu w formie skroplonej. We wtorek niemiecki rząd podpisał jednak z firmami energetycznymi (Uniperem, RWE, EnBW i VNG) porozumienie przewidujące dzierżawę czterech pływających terminali LNG, z których dwa – w Wilhelmshaven i Brunsbüttel – mają operować już od nadchodzącej zimy, umożliwiając odbiór nawet 12,5 mld m sześc. gazu (ok. 13 proc. ubiegłorocznego zużycia surowca w kraju). Jak podkreśla Habeck, to jeden z elementów strategii mającej na celu uniezależnienie się od szantażu gazowego Władimira Putina. Równolegle toczą się negocjacje z eksporterami paliwa, m.in. z USA i Kataru.
Już w I półroczu Niemcy ograniczyli udział Rosji w imporcie gazu do ok. 26 proc. w porównaniu do 55 proc. w całym roku ubiegłym. To przede wszystkim zasługa dostaw z Norwegii, z którą łączą naszych sąsiadów trzy rurociągi o łącznej przepustowości niemal 60 mld m sześc. rocznie i która – według agencji AFP – odpowiada obecnie za ponad 30 proc. niemieckich dostaw (a oprócz tego m.in. spotowych zakupów LNG realizowanych przez porty holenderskie). Na początku tygodnia Oslo zapowiedziało utrzymanie maksymalnego możliwego eksportu gazu do Niemiec. Nie jest jasne, jak wpłynie to na wysiłki, by zapełnić polski Baltic Pipe, który ma rozwinąć 100 proc. swoich możliwości przesyłowych do końca roku. Rurociąg ten poza ok. 3 mld m sześc. gazu z wydobycia własnego PGNiG na szelfie norweskim może dostarczać surowiec od innych producentów. Polska spółka może być zmuszona rywalizować o surowiec i przepustowości rurociągowe, ponieważ Baltic Pipe stanowi odnogę magistrali Europipe 2, łączącej Niemcy ze złożami norweskimi.
Wraz ze zbliżającą się zimą rośnie skłonność Berlina do odchodzenia od ortodoksji w polityce energetycznej. Od wielu tygodni Niemcy, w imię oszczędności, stawiają na zwiększenie zużycia węgla, biomasy i oleju opałowego. A z potwierdzonych w kilku źródłach doniesień „The Wall Street Journal” wynika, żerząd w Berlinie jest coraz bliżej złamania innego tabu – zgody na wydłużenie pracy trzech działających wciąż za Odrą reaktorów jądrowych (odpowiadają za ok. 6 proc. wytwarzania prądu), które pierwotnie miały być wygaszone do końca roku. Rząd RFNna razie jednak nie potwierdzatychinformacji.©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama