Powodzenie transformacji Bełchatowa może zależeć od pozyskania środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale ich otrzymanie stoi pod znakiem zapytania.
Jak wynika z raportu fundacji Instrat i ClientEarth, w przygotowanych przez władze wojewódzkie dokumentach, od których będą zależeć decyzje Komisji Europejskiej w sprawie wsparcia dla Bełchatowa, brakuje konkretów i wiążących deklaracji. Problemem mogą być terminy wygaszania wydobycia i spalania węgla, które nie wpisują się w cele klimatyczne Unii Europejskiej oraz te wynikające z porozumienia paryskiego. Projekt przygotowany pod kierunkiem marszałka woj. łódzkiego powtarza deklaracje PGE i resortu aktywów państwowych, przede wszystkim o wygaszeniu działalności elektrowni do 2036 r., a wydobycia węgla brunatnego dwa lata później.
– Żeby mimo wszystko uzyskać pomoc, potrzebny byłby dokładny plan działania, a tego zabrakło w projekcie opracowanym przez władze woj. łódzkiego. Jest on latarnią morską wskazującą ogólny kierunek, tymczasem potrzebna jest szczegółowa strategia przekładająca go na konkretne działania. Bez niej trudno liczyć na przychylność
KE – mówi DGP Daniel Kiewra, specjalista ds. sprawiedliwej transformacji i główny autor raportu. Ekspert zwraca uwagę, że daty wygaszania działalności mają na razie charakter wstępnej propozycji i nie są dla operatora Bełchatowa wiążące, więc w grę wchodzi teoretycznie zarówno ich przyspieszenie, jak i opóźnienie. – Musimy zobowiązać się wobec Komisji do określonego harmonogramu zakończenia wydobycia i spalania węgla – podkreśla.
Co istotne, z analizy Instratu i ClientEarth wynika, że struktura zatrudnienia w kompleksie bełchatowskim czyni tamtejszy coalexit zadaniem łatwiejszym niż jest to w przypadku zakładów Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (ZE PAK). Według wyliczeń z raportu ponad trzy czwarte dzisiejszych pracowników spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna nabędzie uprawnienia emerytalne przed planowanym dziś terminem wygaszenia kompleksu bełchatowskiego. Nieco gorzej sytuacja wygląda w spółkach zależnych od Bełchatowa, gdzie na emeryturę zdąży w tym czasie przejść jedna trzecia pracowników. – ZE PAK szybciej realizuje transformację, bo jest podmiotem prywatnym i reaguje na bodźce rynkowe. W przypadku Bełchatowa proces jest spowolniony za sprawą czynników politycznych. Ale sam fakt opóźnienia nie daje regionowi żadnej gwarancji, że transformacja przyniesie mniejsze koszty społeczne – mówi Kiewra.
W ocenie autorów raportu perspektywy uzyskania unijnego wsparcia poprawiłoby też ogłoszenie przez województwo regionalnej strategii neutralności klimatycznej. Taki dokument – wyznaczający termin osiągnięcia zerowego bilansu emisji na 2040 r. – przyjęła Wielkopolska Wschodnia, gdzie mieszczą się zakłady ZE PAK. Tamtejsze plany zakładają coalexit do 2030 r. Także pod względem planów dotyczących rynku pracy eksperci nawołują do brania przykładu z Wielkopolski Wschodniej, gdzie miejsca pracy są „szyte na miarę” dla odchodzących. – Zatrudniono tam agencję pracy, która rozmawia z poszczególnymi pracownikami, identyfikuje ich kwalifikacje i silne strony. Zabiega się także o to, żeby oferowane odchodzącym z ZE PAK zatrudnienie było stabilne i trwałe. Niestety wydaje się, że nikt nie myśli o tym, by podejść w ten sam sposób do załogi Bełchatowa i spółek zależnych – ocenia Kiewra.
Jego zdaniem brak precyzji i wiarygodności planów transformacyjnych wywołuje nieufność pracowników i reprezentujących ich związków. – A przecież dobrze zaprojektowana transformacja – jak wynika z naszych wyliczeń – w samym regionie bełchatowskim może stworzyć ponad 60 tys. miejsc pracy w zielonych sektorach, a więc trzy razy tyle, co obecnie zatrudniają górnictwo i energetyka konwencjonalna – dodaje ekspert. To nie pierwsza krytyka planów transformacyjnych woj. łódzkiego. O tym, że otoczenie uznawanego za największego emitenta CO2 w
UE kompleksu jest najgorzej przygotowanym do transformacji regionem kraju, mówili przedstawiciele zajmującej się przyszłością po węglu inicjatywy Bełchatów 2050. Ekolodzy wytykali też brak odpowiednich gwarancji, że wyłączanie bloków węglowych będzie realizowane zgodnie z przyjętym harmonogramem.
Tezy o braku precyzji potwierdza lektura planów transformacyjnych województwa, w których mowa jest co prawda o rozwoju źródeł odnawialnych i zwiększaniu ich udziału w wytwarzaniu energii w regionie, ale roczna produkcja z nowych zielonych mocy – szacowana na nieco ponad 1 TWh w 2030 r. – jest daleka od zbilansowania ubytku w miksie związanego z wygaszaniem kolejnych bloków bełchatowskiej elektrowni (ponad 20 TWh). Wskazuje się jednocześnie, że po 2030 r. w grę wchodzi uruchomienie w Bełchatowie jednej z planowanych elektrowni jądrowych bądź elektrowni gazowo-parowej, w której gaz ziemny mógłby zostać w przyszłości zastąpiony zielonym wodorem. O komentarz do wątpliwości ekspertów i społeczników zwróciliśmy się do władz województwa, ale do momentu zamknięcia tego wydania DGP nie uzyskaliśmy odpowiedzi.