Jean-Bernard Lévy: Jesteśmy przyzwyczajeni do konkurowania z firmami amerykańskimi. Przy wsparciu francuskiego rządu możemy uzyskać odpowiednie finansowanie i współpracę przemysłową
Jaki był cel pańskiej wizyty w Polsce i jakie są rezultaty rozmów z ministrami Piotrem Naimskim i Michałem Kurtyką?
Przede wszystkim bardzo się cieszę i jestem dumny z tego, że mogliśmy wziąć udział w delegacji ministra Francka Riestera, który uznaje francusko-polską współpracę w zakresie
energetyki jądrowej za największy priorytet. Niedawno premier Francji Jean Castex mianował specjalnego przedstawiciela do spraw współpracy z Polską w tej dziedzinie, pana Philippe’a Crouzet. Polska słusznie przyznała energetyce jądrowej istotną rolę w przejściu z paliw kopalnych do niskoemisyjnej energetyki. Planowane jest wybudowanie od 6 do 9 GW mocy z tego źródła w ciągu następnych 20 lat. Francja ma długie doświadczenie w zarządzaniu bardzo dużą liczbą reaktorów, a EDF jest ich największym operatorem na świecie. Od dawna współpracujemy też z Polską Grupą Energetyczną i wierzymy, że możemy być właściwym partnerem dla Polski w realizacji narodowej ambicji wypełnienia celu klimatycznego przy wykorzystaniu energetyki nuklearnej.
Jak na pewno pan dobrze wie, Polska podpisała umowę z USA w sprawie przygotowania oferty na budowę i finansowanie reaktorów. Czy możliwa jest taka
umowa z EDF i francuskimi partnerami? Czy tego dotyczyły rozmowy w Warszawie?
Zarówno polski, jak i francuski rząd zgodziły się, że powinniśmy zrobić wszystko, co konieczne, aby francuskie rozwiązanie jądrowe było gotowe za ok. 12 miesięcy, kiedy to polski rząd podejmie decyzję.
Więc w ciągu 12 miesięcy przygotujecie ofertę?
O tak, oczywiście, już nad tym pracujemy.
Co ta oferta będzie zawierać poza budową reaktora?
Myślę, że jest ważne, aby zrozumieć, że dzięki współpracy z EDF Polska wybrałaby jeden podmiot odpowiedzialny za cały projekt – od technologii, poprzez projektowanie reaktorów, aż po budowę i zarządzanie eksploatacją. W EDF bierzemy za to pełną odpowiedzialność, możemy zająć się tym od początku do końca. Wierzę, że mamy bardzo dobre rozwiązanie dla Polski i że przy wsparciu francuskiego rządu możemy uzyskać odpowiednie finansowanie, współpracę przemysłową między europejskimi i polskimi firmami oraz silne zaangażowanie na rzecz uzyskania zielonego światła od
UE. Potrzebna jest zgoda Unii (na finansowanie publiczne – przyp. red.), a my już pracowaliśmy nad takimi projektami.
Minister Naimski dość jasno określił oczekiwania wobec przyszłego inwestora. Wymienia długoterminowe partnerstwo aż do czasu likwidacji reaktorów, a także dwa rodzaje finansowania: kapitałowe i kredytowe. Czy jesteście w stanie temu sprostać?
Jesteśmy otwarci na całościowe i długoterminowe partnerstwo. Nie polega ono na tym, że my zbudujemy, a wy się tym zajmijcie. Jesteśmy operatorem. Prowadzimy 56 jednostek we Francji i 15 w Wielkiej Brytanii. Jako operator możemy więc zaoferować bardzo długoterminowe zaangażowanie. Francja jako kraj była i będzie zaangażowana w energetykę jądrową. Zaledwie kilka tygodni temu prezydent Emmanuel Macron powiedział przed licznie zgromadzonymi inżynierami jądrowymi w jednym z naszych obiektów we Francji, że
energia jądrowa jest przyszłością Francji. To bardzo wyraźna deklaracja na najbliższe dziesięciolecia. Nie mam więc wątpliwości, że polski rząd i polskie przedsiębiorstwa znajdą we Francji i w EDF długoterminowego partnera.
W energetyce jądrowej problematyczne są czas i
pieniądze. Jeśli chodzi o czas, to polski program przewiduje, że pierwszy reaktor ruszy w 2033 r., a pozostałe pięć będzie uruchamianych potem co 2–3 lata. Czy jest to wykonalne, biorąc pod uwagę duże opóźnienia projektów EPR w Finlandii i francuskim Flamanville?
Myślę, że nie należy porównywać budowy pierwszego reaktora nowej generacji z budową kolejnych reaktorów na skalę przemysłową. Pod względem zarządzania projektem i jego ekonomiki są to dwie zupełnie różne sytuacje. Rzeczywiście, we Flamanville wystąpiły trudności, ale wyciągnęliśmy z nich wnioski i sprawiliśmy, że nasz projekt EPR w Taishan w Chinach okazał się sukcesem. Chciałbym podkreślić, że w Polsce zbudowalibyśmy te same reaktory EPR 2, których będziemy potrzebować dla Francji. Prezydent Macron w zeszłym miesiącu powiedział, że musimy być przygotowani na rychłą ostateczną decyzję w sprawie naszego krajowego programu. Byłby to program niemal bliźniaczy do polskiego. I powtarzam – budowa istniejącego, sprawdzonego reaktora to zupełnie co innego niż budowa prototypu.
Ile reaktorów EPR pracuje w tej chwili?
W Chinach pracują dwa – jak w zegarku. W pierwszym roku eksploatacji chiński EPR w Taishan pobił rekord wydajności. Żaden inny reaktor nigdy nie wyprodukował więcej energii w ciągu 12 miesięcy.
Ale co z datą 2033 r. dla pierwszego reaktora w Polsce?
Wierzymy, że jest to osiągalne, jeśli polski rząd podejmie szybką decyzję.
I kolejne reaktory co 2–3 lata?
Myślę, że drugi powinien być wybudowany 12–18 miesięcy po pierwszym. Tak właśnie pracujemy w Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii, gdzie budujemy dwa EPR-y. Okazało się to skuteczne pod względem wydajności, logistyki i organizacji dla wszystkich wykonawców. W Hinkley Point C wydajność wzrosła o 30 proc. pomiędzy blokiem 1 a 2.
A co z kosztami? O ile mi wiadomo, wasz projekt w Wielkiej Brytanii nie jest aż tak znacząco opóźniony, ale przekroczył przewidziany budżet...
Budżet wzrósł o 15 proc. wobec pierwotnych założeń z powodu pewnych czynników, których nie można było uwzględnić na początku, w tym skutków COVID-19. Nie podważa to faktu, że Hinkley Point C oferuje dobry stosunek jakości do ceny dla klientów w Wielkiej Brytanii. Jesteśmy zdeterminowani, by trzymać budżet pod kontrolą.
Kto ponosi odpowiedzialność za przekroczony budżet?
W przypadku Hinkley bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność i skutki finansowe. Pozwolę sobie dodać, że brytyjski rząd, który bardzo uważnie śledzi losy tej elektrowni, jest w zupełności zadowolony z projektu. W grudniu 2020 r. zdecydował się podjąć wyłączne rozmowy z EDF w sprawie dwóch kolejnych EPR-ów w Sizewell C. Cieszę się, że mamy zadowolonego klienta.
Polska szacuje koszty swojego programu jądrowego na ok. 35 mld euro. Czy to realistyczny szacunek?
Obawiam się, że jest zbyt wcześnie, by to komentować. Na tym etapie nie wiadomo jeszcze, co dokładnie zawiera ten szacunek ani jak został ustalony. Mogę zapewnić, że naszym celem jest zaoferowanie najlepszej relacji jakości do ceny.
Ale wasza oferta, która ma być przygotowana w ciągu 12 miesięcy, będzie zawierała oszacowanie kosztów?
Przygotujemy bardzo szczegółową wycenę kosztów. Na dzień dzisiejszy nie mogę się po prostu odnieść do jednej liczby.
Od lat trwają rozmowy na temat współpracy polsko-francuskiej w energetyce jądrowej. Co sprawiło, że przyspieszyliście i zaczęliście bardziej zdecydowanie przedstawiać swoją ofertę polskiemu rządowi?
Polska długoterminowa strategia energetyczna jest teraz jasno określona i jest to kluczowa zmiana. Zawsze byliśmy gotowi wspierać Polskę, ale teraz znamy strategiczny cel naszego partnera i wiemy, jak go zrealizować.
Można by jednak pomyśleć, że to swego rodzaju konkurencja z USA, które podpisały już wstępne porozumienie...
Jest wiele dziedzin, w których technologia francuska i europejska konkurują z amerykańską – na przykład w lotnictwie. W pewnym momencie technologia amerykańska była wiodąca. Dziś oczywiście Airbus sprzedaje więcej samolotów i wyprzedza Boeinga. Jesteśmy przyzwyczajeni do konkurowania z firmami amerykańskimi.
Gdyby mógł pan wskazać jedną przewagę nad USA w kwestii rozwiązania jądrowego dla Polski?
Jest to bez wątpienia sprawdzona, działająca technologia i pełna niezależność. Od nikogo nie zależymy, jeśli chodzi o realizację projektu i technologię. EPR-ów w Europie i na świecie będzie przybywać. Polski program będzie wspierany przez powiązania przemysłowe w ramach łańcucha dostaw dla EPR, który obejmie również polskie firmy.
Jaka jest długowieczność reaktora EPR?
Został on wstępnie zaprojektowany na 60 lat pracy i wierzymy, że w odpowiednim czasie odbędzie się dyskusja na temat przedłużenia jego żywotności. Prawdopodobnie to nastąpi, tak jak ma to miejsce w przypadku obecnej technologii – po 40 latach eksploatacji praca jest przedłużana o 20 lat.
UE nie wspiera energetyki jądrowej, chociaż jest to technologia kapitałochłonna. Państwa członkowskie mogą budować reaktory, ale nie otrzymają żadnej pomocy. Jaka jest zatem przyszłość energetyki jądrowej w UE?
Około 10 z 27 krajów UE polega na energii jądrowej lub ją wspiera. Nie jest to większość, ale niektórzy dołączają, jak Holandia, która obecnie rozważa budowę nowych elektrowni jądrowych. Wraz z podobnie myślącymi krajami zastanawiamy się, jak zamortyzować tę naszym zdaniem bardzo szkodliwą dla klimatu i dla przyszłości europejskiego przemysłu decyzję. Uważamy, że byłoby strategicznym błędem preferowanie importu gazu ziemnego z krajów trzecich zamiast budowania zdolności produkcyjnych w oparciu o zasoby i kwalifikacje, które mamy w Europie. Naszym zdaniem byłby to jeden z największych błędów, jakie Europa popełniła w ciągu 60 lat obowiązywania traktatu rzymskiego. Wspólnie z innymi krajami staramy się zmienić sposób myślenia jak największej liczby krajów UE oraz Komisji Europejskiej. ©℗
Rozmawiała Julita Żylińska