Choć analitycy przestrzegali, że jeśli w dniu giełdowego debiutu akcje Energi podrożeją, to najwyżej o kilka procent, mało kto się spodziewał, że kurs spadnie, i to aż tak znacząco. Pierwsze transakcje zawierano po 16,95 zł i – jak się później okazało – był to najwyższy kurs tej spółki w dniu debiutu. Kilkadziesiąt sekund po otwarciu notowań akcje potaniały aż do 15,3 zł (10 proc. poniżej ceny emisyjnej, która wynosiła 17 zł). Przez większą część sesji kurs spółki wahał się pomiędzy 16 zł a 16,5 zł.
Nic dziwnego, że wczorajsze nastroje na parkiecie nie były najlepsze. Sytuację próbował ratować minister skarbu Włodzimierz Karpiński. Stwierdził, że gdy toczy się dyskusja o udziale funduszy emerytalnych w rynku kapitałowym oraz o kształcie rynku energetycznego, debiut Energi należy uznać za bardzo udany. Podkreślił, że notowania spółki są dowodem, że została prawidłowo wyceniona. – Życzę wszystkim inwestorom cierpliwości, bo na pewno to się opłaci – stwierdził Karpiński.
– Dzisiejszy kurs może dobrze oddaje nastrój chwili, ale trzeba myśleć długoterminowo – uznał z kolei prezes Energi Mirosław Bieliński. Natomiast szef GPW Adam Maciejewski, gdy akcjami debiutanta handlowano po 16,3 zł, stwierdził, że to bardzo atrakcyjny kurs. Mimo to akcje Energi nadal taniały i na zamknięciu warte były tylko 16,09 zł. Jednym z powodów tych spadków mogła być sprzedaż akcji pracowniczych, stanowiących kilkanaście procent kapitału, których właściciele uzyskali wczoraj co najmniej dwukrotne przebicie.
Wczorajsze wejście Energi na giełdę było największym debiutem od 2,5 roku. Jej oferta warta 2,4 mld zł to największa oferta publiczna w Europie Środkowej w tym roku.
Przede wszystkim jestem zadowolony z obecności Grupy Energa na giełdzie. Notowania akcji zapewniają nam kolejne źródło finansowania rozwoju. Wpływ kadry menedżerskiej na bieżące wahania kursu akcji jest minimalny. Mogą one zależeć od wielu najróżniejszych czynników, od spadków na giełdach w Azji po zamieszanie wokół OFE. Mnie zależy przede wszystkim na tym, żeby za osiem czy dziewięć miesięcy notowania Energi były wyższe niż obecnie. Na to mogę mieć wpływ. I jestem przekonany, że taka spółka jak nasza, która oferuje inwestorom stabilny napływ gotówki w postaci dywidendy, zostanie przez nich doceniona. Trzeba zachować duży dystans do dzisiejszych czy jutrzejszych notowań.
Źródłem naszej stabilności jest deklaracja dotycząca wysokości dywidendy. Z zysku, jaki Energa wypracuje w tym roku, do akcjonariuszy ma trafić 400 mln zł, a z przyszłorocznego 500 mln zł.
Na razie jesteśmy w stanie dość precyzyjnie oszacować wielkości dotyczące tego i przyszłego roku. Co do kolejnych lat mogę teraz powiedzieć tylko tyle, że będziemy się starali zwiększać wysokość dywidendy co najmniej o stopę inflacji.
Jestem przekonany, że nawet gdyby giełdy poszły w dół, czego przecież nie możemy wykluczyć, to kurs takiej spółki jak Energa być może nie będzie rósł, ale spadać może wolniej niż kursy innych firm. Energa jest bezpieczną inwestycją.
Wtedy akcje Energi również powinny drożeć, ale najprawdopodobniej wartość naszych akcji nie będzie rosła tak szybko jak w przypadku spółek prowadzących działalność o bardziej spekulacyjnym charakterze. Energa może być tym stabilnym elementem portfela inwestycyjnego. To oferta dla tych, którzy chcą zarabiać więcej niż na obligacjach skarbowych, przy niewielkim ryzyku głębokich spadków.
Chcemy to robić. Problem polega na tym, że teraz dokonujemy wewnętrznych przekształceń grupy, tworzymy strukturę segmentową. Chcemy najpierw zweryfikować wewnątrz organizacji trafność naszych prognoz. Potem przyjdzie czas na publikowanie przewidywań dotyczących przyszłych wyników finansowych.
Pozostało
72%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama