8 lipca Unia Europejska opublikowała strategię wodorową, a niespełna dwa tygodnie później zachodni operatorzy gazociągowi ogłosili wizję budowy paneuropejskiej sieci połączeń do przesyłu wodoru. W Brukseli toczą się już też pierwsze konsultacje nad nowymi regulacjami. Jeżeli chcemy zagwarantować konkurencyjność polskiej gospodarki, to już teraz powinniśmy właściwie określić szanse i ryzyka, które rysują się przed rodzimymi spółkami.
Wodór (H2) jest dziś na ustach polityków i przedsiębiorców z wielu powodów. Po pierwsze, pierwiastek jest powszechnie spotykany w przyrodzie i można go pozyskiwać z wody, biomasy, śmieci czy paliw kopalnych. Po drugie, jest uniwersalnym nośnikiem energii, pozwala magazynować ją dłużej niż baterie litowe i skutecznie bilansować sieci elektroenergetyczne. Po trzecie wreszcie, H2 daje szansę na dekarbonizację przemysłu – stosuje się go chociażby w branży stalowej czy chemicznej – czy zmniejszenie smogu dzięki wodorowym autobusom. Pomysłów na zastosowanie tego paliwa przyszłości jest zresztą coraz więcej.
UE patrzy na wodór kompleksowo. Zgodnie z publikowanymi w Brukseli dokumentami H2 ma służyć nie tylko redukcji emisji gazów cieplarnianych (promowany będzie zielony wodór, produkowany przy użyciu odnawialnych źródeł energii), ale także stymulować eksport unijnych technologii oraz handel energią z sąsiadami (np. Afryką Północną, ale także Ukrainą). Warto jednak pamiętać, że gospodarka wodorowa, mająca powstać w najbliższych dekadach, to nie tyle romantyczna wizja, co przede wszystkim twarde interesy poszczególnych graczy.
Na razie prym wiodą głównie państwa zachodniej i południowej Europy. Szczególnie ambitni są Niemcy, chcący stać się globalnym liderem w zakresie wodoru i zarazem przeforsować własne rozwiązania jako ogólnounijne standardy. Tylko do 2030 r. RFN ma przeznaczyć 9 mld euro na rozwój technologii oraz nowe zdolności do produkcji H2, na czym skorzystają także tamtejsze koncerny, jak Bosch, Daimler czy ThyssenKrupp. O wodorze poważnie myślą także inni gracze. Dalekosiężne plany kreślą Francja, Hiszpania, Holandia (ciekawa koncepcja stworzenia centrum obrotu wodorem, tak jak wcześniej uczyniono to w przypadku ropy i paliw) i Włochy.
Jak zatem Polska i polskie firmy odnajdą się w tej rzeczywistości? Kierunek ma określić jesienią przygotowywana właśnie strategia rządowa. Już teraz należy wskazywać szanse i wyzwania, jakie rysują się przed naszymi spółkami. Po pierwsze, choć wodór upowszechni się najwcześniej po 2030 r., już dziś w unijnych stolicach wykuwają się zręby przyszłych regulacji dla stosowania wodoru w najróżniejszych obszarach gospodarki. Wszystko wskazuje na to, że systemy przesyłu gazu w Europie będą stopniowo adaptowane do transportu wodoru. Zachowanie interoperacyjności krajowych systemów będzie wymagać przyjęcia jednolitych specyfikacji technicznych oraz wspólnych zasad dla producentów i operatorów. Z tego powodu jest ważne, by w toku negocjacji aktywnie uczestniczyli także Polacy, dbając o to, by przyszłe regulacje odpowiadały specyfice naszego rodzimego sektora, w tym wykorzystywanej infrastrukturze.
Po drugie, unijna strategia zakłada promocję zielonego wodoru z elektrolizy wody, podczas gdy polską specjalnością jest wodór „szary” – wytwarzany z gazu ziemnego i gazu koksowniczego (Polska jest znaczącym producentem tego surowca, odpowiadając za 10 proc. unijnej produkcji). Tak pozyskiwany H2 nie ma przed sobą szczególnej przyszłości. „Szary” wodór nie może być wykorzystywany (bez uprzedniego oczyszczenia) w ogniwach paliwowych w samochodach, a opłacalność jego produkcji i stosowania w przemyśle prawdopodobnie będzie ograniczana na poziomie regulacji UE (zbyt duża emisyjność przy produkcji).
W tej sytuacji Polska powinna starać się maksymalnie wykorzystać istniejący w kraju potencjał inżynieryjno-naukowy w celu adaptacji do nadchodzących realiów. Można wdrażać technologie wyłapywania i magazynowania dwutlenku węgla (wówczas mówimy o wodorze niebieskim, łaskawiej postrzeganym przez UE), ale także szukać własnych nisz w segmencie OZE. Polską specjalnością może być produkcja wodoru z biomasy, technologia znajdująca się dziś na początkowym etapie rozwoju. Co ważne, środki na innowacyjność i rozwój będą mogły być pozyskiwane m.in w ramach budżetu UE na lata 2021–2027 z programu Horyzont Europa czy Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Po trzecie, przy obecnym stopniu integracji gospodarek i łańcuchów transportowych Polska nie może sobie pozwolić na pozostanie w tyle względem innych państw UE. Jeżeli Niemcy, a w ślad za nimi np. Austriacy i Francuzi, wprowadzą preferencyjne opłaty dla ciężarówek na wodór, gros polskich spedytorów będzie w pośpiechu szukać samochodów, infrastruktury do tankowania i dostawców wodoru. Rozwiązanie jest przy tym proste: konieczny jest wnikliwy monitoring trendów dookoła kraju, by mapować potencjalne synergie. Dotyczy to zarówno ministerstw i agencji rządowych, jak i poszczególnych spółek. Nawet jeżeli polskie systemy wsparcia dla gospodarki wodorowej wciąż raczkują, już teraz należy szukać korzyści z tytułu istnienia tego typu mechanizmów u naszych sąsiadów.
Wymienione wyżej kwestie, a także szereg innych zjawisk i wyzwań, powinny znaleźć odzwierciedlenie w planowanej polskiej strategii wodorowej. Warto, by przyszły dokument zawierał systemowe rozwiązania, z precyzyjnie ustalonym harmonogramem ich wdrażania oraz jasno określonymi odpowiedzialnościami poszczególnych interesariuszy. Jedynie w ten sposób Polska może włączyć się w wodorową transformację, np. pozycjonując się jako dostawca technologii w wybranych niszach. Nie przegapmy tej szansy, bo kolejne dekady mogą przynieść zmianę podobną do tej z czasów, gdy światowa gospodarka przestawiała się z węgla na ropę naftową.