Dopóki nie będzie on uzyskiwany ze źródeł odnawialnych, jest „paliwem emisyjnym” – podobnie jak ropa
Polska jest dziś jednym z największych producentów wodoru na świecie – w naszym kraju produkuje się ok. 1 mln ton rocznie. Według szacunków Toyoty pozwoliłoby to na zasilenie nawet 6 mln samochodów. Problemem jest jednak przerobienie tych zasobów na czysty wodór, mogący stać się paliwem do pojazdów. „Doczyszczanie” wiąże się z kosztami i zbudowaniem odpowiedniej infrastruktury.
Koncernów paliwowych to nie zraża. Lotos pracuje nad projektem umożliwiającym otrzymanie wodoru o czystości 99,999 proc. oraz otwarciem dwóch stacji tankowania – w Gdańsku i Warszawie. Inwestycja ma pochłonąć 10 mln euro, a 20 proc. tej kwoty stanowią środki europejskie. Zakończenie projektu jest planowane na koniec 2021 r. W tym samym czasie powstaną wodorowe stacje Orlenu. Już dziś działają w Niemczech, od 2022 r. zgodnie z podpisanym z Metropolią Górnośląsko-Zagłębiowską porozumieniem mają zasilać tamtejszy transport publiczny. Płocki koncern zbuduje też instalację do doczyszczania wodoru w Trzebini w Małopolsce.
Dotąd żadna z firm nie opracowała metody pozwalającej na bezemisyjne uzyskiwanie wodoru. Przy jego produkcji wykorzystuje się surowce konwencjonalne jak ropa czy gaz. – Dziś w Polsce nie produkujemy wodoru w pożądany sposób – to produkt uboczny innych procesów chemicznych, wiążący się z emisją CO2. Jeśli wodór ma być przyjazny klimatowi, to musi być wyłącznie zielony, uzyskiwany z odnawialnych źródeł energii. Dopiero wówczas rozwiązanie to będzie miało sens. Rozwijanie technologii wytwarzania wodoru opartych na emisji CO2 to ślepa uliczka. Takie paliwa już dziś mamy i rozwój takich technologii może nas zawieźć jedynie na manowce – mówi Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych i były minister środowiska.
Inwestycje w zielony wodór zyskują na znaczeniu w całej Europie. Niemcy zapowiedziały, że do 2023 r. przeznaczą ok. 780 mln euro na opracowanie, wdrożenie i komercjalizację projektów umożliwiających masową produkcję. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, prezentując koncepcję Europejskiego Zielonego Ładu, mówił o tym, że w przyszłości huty na kontynencie będą musiały zamiast węgla używać właśnie wodoru. – Wciąż nie wiemy, z jakim kosztem będzie wiązać się masowa produkcja zielonego wodoru. Trudno też przewidzieć, jakie będą ostateczne moce produkcyjne – zauważa Marcin Korolec.
Polskie koncerny również mają ambicję uzielenienia wodoru. Nieprodukujący go dotychczas PGNiG zakończył właśnie projekt badawczy ELIZA, realizowany wspólnie z Instytutem Gazu i Nafty, dotyczący tego, jak efektywnie i możliwie ekologicznie go uzyskiwać. I planuje kolejny. – Jesteśmy zainteresowani pozyskiwaniem tego paliwa w przyszłości – deklaruje spółka w przesłanej DGP odpowiedzi. Do końca I kwartału 2021 r. chce otworzyć stację wodorową w Warszawie.
– Dyskutujemy na temat projektów dotyczących np. produkcji biowodoru na drodze elektrolizy (blue hydrogen) z wykorzystaniem energii z OZE (tzw. power to gas) – mówi Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy grupy Lotos.
Zarówno PGNiG, jak i Lotos podpisały porozumienia z Toyotą – od lat stawiającą na wodór bardziej niż na akumulatory litowo-jonowe. Oba koncerny mają wspólnie z japońską firmą opracować optymalne rozwiązania na wykorzystywanie wodoru w polskich warunkach. ©℗