Rząd chce kupić od producentów OZE prąd za prawie 70 mld zł, a właściwie zobowiązać się do zakupów w przyszłości, gwarantując, że zapłaci stawkę referencyjną i ewentualnie dopłaci, jeśli stawki na rynku będą wyższe. Dzięki temu, że państwo podpisuje 15-letnie kontrakty na odbiór energii, inwestorzy mogą spokojniej budować wiatraki, solary, hydroelektrownie i biogazownie.
Nowe elektrownie wiatrowe i farmy fotowoltaiczne o mocy powyżej 1 MW mogą okazać się największymi wygranymi tegorocznych aukcji, ponieważ w ustawie o OZE przewidziano, że mogą być z nimi podpisane kontrakty o wartości do 32,5 mld zł.
Boom w fotowoltaice
W efekcie rządowych kontraktów na zakup energii ma powstać nawet 3,5 GW zielonych mocy, z tego do 2,5 GW mają stanowić wiatraki na lądzie. To pozwoli nam zwiększać w następnych latach udział odnawialnych źródeł w tzw. miksie energetycznym.
Polska jest zobowiązana przez Unię do zwiększania udziału zielonej energii i otrzymuje też unijne wsparcie na modernizację swojej energetyki. W przypadku lądowych wiatraków ambitny rządowy cel może być zrealizowany dzięki temu, że przedłużono pozwolenia dla starych projektów, bo powstawanie nowych jest ograniczone zasadą 10H, która weszła w życie w 2016 r. Według przedwyborczych zapowiedzi ma ona być w tej kadencji złagodzona.
Urząd Regulacji Energetyki spodziewa się najwięcej ofert właśnie od właścicieli wiatraków i instalacji fotowoltaicznych. Ci ostatni muszą zdecydować, czy wolą wytwarzać energię na własne potrzeby i korzystać z systemu wsparcia prosumenckiego, czy też chcą się zająć sprzedażą i korzystać ze wsparcia, jakie daje udział w aukcji. – Ustawa o OZE wyklucza kumulowanie różnych rodzajów pomocy – mówi DGP prezes URE Rafał Gawin. Przydomowe instalacje korzystają m.in. ze wsparcia z programu „Mój prąd”, w ramach którego wypłacono już ponad 23,5 mln zł dotacji na niemal 5 tys. instalacji.
– Jednak nadal w fotowoltaice spodziewamy się największego boomu, zwłaszcza że – jak wynika z projektu rozporządzenia na przyszły rok – przewidziano w nim pozyskanie mniejszej ilości energii ze słońca w ramach aukcji – wskazuje szef URE. W skutek tegorocznej aukcji może powstać aż 0,8 GW nowych mocy słonecznych wobec nieco ponad 1 GW istniejących obecnie.
Biomasa – druga w kolejce
Kolejną pod względem wartości sprzedawanej energii (20,7 mld zł) jest sesja dla eksploatowanych już dużych instalacji na biomasę i biogaz nierolniczy, która rozpoczęła się w poniedziałek i zakończy się dziś. Jak tłumaczy URE, mogą to być m.in. instalacje spalania biomasy i jednostki wykorzystujące biogaz z oczyszczalni, ale też instalacje termicznego przekształcania odpadów.
Dziś odbędzie się natomiast aukcja dla instalacji, które do wytwarzania prądu wykorzystują wyłącznie biogaz rolniczy, w tym z wysokosprawnej kogeneracji, o mocy większej niż 1 MW. Maksymalna ilość energii elektrycznej, która może zostać sprzedana w drodze tej aukcji, wynosi ponad 3,4 TWh, a jej wartość to prawie 2,2 mld zł.
Jak działa aukcja OZE
Jeśli w danej sesji zostaną złożone mniej niż trzy oferty, aukcja nie jest rozstrzygana. Wygrywają producenci, którzy zaoferowali najniższą cenę sprzedaży i których oferty nie przekroczyły 100 proc. wartości lub ilości energii elektrycznej określonej w ogłoszeniu o aukcji i 80 proc. ilości energii elektrycznej objętej wszystkimi złożonymi ofertami. – Tak jak w ubiegłorocznej aukcji po złożeniu oferty już nie będzie można jej ani zmienić, ani wycofać – podkreśla szef urzędu. W sumie URE zaplanowanał 12 aukcji, które powinny odbyć się elektronicznie. – Będziemy się starali, aby do końca roku opublikować wszystkie wyniki – zapewnia Gawin. Urząd musi bowiem zweryfikować poszczególne oferty.
Instalacje, które dostaną wsparcie w wyniku aukcji, mogą zacząć produkować energię dopiero za kilka lat. Jeśli chodzi o fotowoltaikę, są to maksymalnie 24 miesiące po zakończeniu sesji, dla lądowej energetyki wiatrowej – 33 miesiące, dla pozostałych instalacji – 42 miesiące. Jak wynika z nieoficjalnych doniesień, Polska zapewne nie zrealizuje „fizycznie” wymogu 15-proc. udziału energii z OZE w całym zużyciu, ale po tegorocznych aukcjach powinna mieć zawarte kontrakty na wystarczającą ilość, by uniknąć ewentualnych sankcji Unii.
Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie systemu aukcyjnego w Polsce maksymalnie do 2039 r. – To, na co zostanie przeznaczone wsparcie w kolejnych aukcjach, zależy od strategii państwa – jaki rodzaj OZE chcemy rozwijać, na co stawiać. Dużo zależy też od tego, w jakim tempie technologie będą się rozwijać, kiedy osiągną dojrzałość rynkową i nie będą już potrzebować wsparcia. Taką dojrzałość już dziś w zasadzie osiągnęły wiatraki lądowe – mówi prezes URE. Dziś nie ma jeszcze koszyka dla offshore’u, czyli morskiej energetyki wiatrowej, która w Polsce dopiero jest planowana. – Ale jeśli zostaną zachowane reguły konkurencji (przynajmniej trzech oferentów w koszyku), to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go utworzyć – stwierdza Gawin.