Dokument określający zamierzenia państwa w tej dziedzinie do 2040 r. miał być gotowy w maju, a potem w lipcu. Nie będzie go przed wyborami parlamentarnymi – ustalił DGP
Od prezentacji zarysu PEP2040, czyli Polityki Energetycznej Państwa w Ministerstwie Energii, minęło właśnie osiem miesięcy. W trakcie konsultacji wpłynęło ok. 1800 uwag. Zarzucano w nich m.in. zbyt wolne odchodzenie od węgla, braki w ocenie oddziaływania na środowisko poszczególnych technologii, brak map czy wreszcie nieuwzględnienie ustawy prądowej zamrażającej ceny energii elektrycznej na poziomie z 2018 r. Resort bardzo starał się przygotować poprawioną wersję dokumentu na połowę maja – trwała kampania przed eurowyborami i ówczesny wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, dziś europoseł, chciał pokazać ją w Katowicach na Europejskim Kongresie Gospodarczym. Gdy to się nie udało, resort zapowiedział prezentację nowej wersji na lipiec. Ale jak dokumentu nie było, tak nie ma. I według naszych trzech niezależnych rozmówców przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nie będzie. Powodów jest kilka.
Po pierwsze, niemal cała załoga resortu energii jest obecnie zaangażowana w trwające od grudnia zamieszanie z ustawą prądową (patrz ramka). Po drugie, pokazując poprawiony dokument, w którym znajdują się zapisy o oddaniu do użytku pierwszego reaktora elektrowni jądrowej w 2034 r., rząd musiałby w końcu podjąć decyzję kierunkową o budowie siłowni atomowej w naszym kraju. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Program Polskiej Energetyki Jądrowej przyjęty przez rząd pięć lat temu jest nieaktualny i nierealizowany. Owszem, istnieje spółka jądrowa PGE EJ 1, ale poza tym, że w lipcu szukała znowu członków zarządu, niewiele robi. Ale robić tak naprawdę nie może, bo nie wybrano nawet lokalizacji pierwszej atomówki. Ostatnio resort energii ostrożnie mówił o tym, że może być wskazana za… dwa lata. – Publikacja PEP2040 rozpętałaby atomową histerię, bo nie można byłoby pokazać tam atomu bez pokrycia w rządowych decyzjach. A w kampanii to bardzo ryzykowne – mówi jeden z naszych rozmówców.
Kolejnym niewygodnym tematem okazuje się Złoczew, a w zasadzie decyzja o tym, by go nie budować. To potencjalna odkrywka węgla brunatnego dla kopalni Bełchatów, której kończy się surowiec. W DGP pisaliśmy już ponad rok temu o tym, że PGE, właściciel siłowni i kopalni, wcale nie pali się do budowy odkrywki oddalonej o 60 km od elektrowni. Węgla brunatnego bowiem ze względu na dużą ilość wody nie transportuje się na duże odległości. Wybudowanie najdłuższego taśmociągu świata jest niemożliwe, konieczna byłaby więc budowa linii kolejowej. A to znacząco podniosłoby koszty wydobycia, a tym samym produkcji prądu z tego surowca, który dziś mimo słabej kaloryczności jest najtańszym konwencjonalnym paliwem do wytwarzania prądu. Za Złoczewem optuje jednak pochodzący z tamtejszych rejonów Antoni Macierewicz, który jest członkiem Parlamentarnego Zespołu ds. inwestycji „Złoczew – eksploatacja złoża węgla brunatnego jako element bezpieczeństwa energetycznego kraju”.
I wreszcie powód ostatni – konkluzje BAT (najlepsze dostępne technologie) do dyrektywy o emisjach przemysłowych. Nowe przepisy wchodzą w życie 17 sierpnia 2021 r. Energetyka od lat dostosowuje do nich instalacje kosztem kilku miliardów złotych. ZE PAK wolały wyłączyć elektrownię w Adamowie niż wydawać gigantyczne pieniądze, które się nie zwrócą. W 2025 r. nowe prawo będzie aktualizowane, co najprawdopodobniej będzie oznaczało jeszcze mocniejsze „zaciskanie pasa”. Wyłączenia mogą grozić nawet 5–7 GW mocy węglowych, co przy sumie ok. 36 GW w elektrowniach zawodo wych, w tym ok. 30 GW w węglowych, może oznaczać problemy. A w projekcie PEP2040 nie było odpowiedzi, jak je rozwiązać.
24 lipca zapytaliśmy resort energii o nowy termin publikacji PEP2040. Nasze pytania pozostały bez odpowiedzi.
Uwaga:ważne dla odbiorców prądu!
Będzie dodatkowy czas na złożenie oświadczeń, które pozwolą firmom mniej płacić za energię. By w drugim półroczu uniknąć podwyżek cen za prąd, m.in. mikro i małe przedsiębiorstwa, szpitale i samorządy miały do 29 lipca złożyć u swojego sprzedawcy oświadczenie potwierdzające ich status. Jednak 50 proc. uprawnionych odbiorców tego nie zrobiło. 31 lipca klub PiS złożył poprawkę do ustawy deregulacyjnej, która wydłuży termin. Krzysztof Tchórzewski, minister energii, zapowiedział, że czas będzie do 13 sierpnia. Cały projekt miał być głosowany jeszcze w środę po zamknięciu tego wydania DGP.